Nadużycie prawa do krytyki stanowi naruszenie dóbr osobistych (wyrok w/s książki „Stan futbolu” i Weszlo.com)

A skoro nie dawno było o tym, że oparta na faktach fikcja literacka może naruszać dobra osobiste, zaś znów zaczyna się impreza w arcynudnej dyscyplinie sportu, od której oglądania można zapaść na coś gorszego niż katar, dziś czas na kilka akapitów o tym, że chociaż każdy ma prawo do publikacji krytycznych ocen i opinii, a osoba publiczna powinna być szczególnie odporna na publiczną krytykę — to jednak nadużycie prawa do krytyki może stanowić bezprawne naruszenie dóbr osobistych.

wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 1 lutego 2022 r. (V ACa 102/21)
O ile leży w interesie społecznym krytyka realizująca wolność wypowiedzi i formułowanie ocen, to jednak ochrona swobody wypowiedzi nie może posuwać się do insynuowania niewłaściwego postępowania, czy formułowania negatywnych opinii kiedy fakty nie dają ku temu podstaw. Nadużycie prawa do krytyki przez jej niewłaściwą formę i brak rzetelności nie uchyla bezprawności działania pozwanego.

Sprawa zaczęła się od opublikowania książki autorstwa kontrowersyjnego dziennikarza sportowego, w której m.in. opisał on pewnego kolegę z branży jako osobę niekompetentną, nieuczciwą (wykorzystującą zawodowe znajomości dla osiągnięcia prywatnych korzyści), nieprzykładającą się do pracy, a nawet ograniczoną intelektualnie. Szereg tych sformułowań ukazało się także na portalu internetowym — zdaniem zainteresowanego wszystkie były nieuprawnione, nieprawdziwe, krzywdzące i ośmieszające, wskutek czego m.in. utracił intratny kontrakt reklamowy — zatem w pozwie przeciwko autorowi i wydawcy książki zażądał m.in. przeprosin, zakazania publikacji określonych fragmentów książki, a także 20 tys. zł zadośćuczynienia za wyrządzoną szkodę i 60 tys. zł odszkodowania.
W ocenie pozwanych być może wyrażone opinie można uznać za niepochlebne, acz głównie z subiektywnego punktu widzenia, zaś krytyczny stosunek autora do osoby powoda jest znany od lat, z czym ten nigdy nie miał szczególnego problemu. Tak czy inaczej jako osoba publiczna powód podlega publicznej krytyce, także z punktu widzenia rzetelności wykonywanego zawodu dziennikarza. Żadna z inkryminowanych wypowiedzi nie odnosiła się do sfery życia prywatnego, toteż należy przyjąć, iż granice swobody wypowiedzi krytycznej są znacznie szersze.
(Pozostawione w uzasadnieniu okruszki pozwalają stwierdzić, że powodem był Dariusz Tuzimek, pozwanym Krzysztof Stanowski, a poszło m.in. o takie sformułowania w książce „Stan futbolu” i w serwisie Weszlo.com):

Moim zdaniem świństwo — wykorzystanie swojej pozycji zawodowej w sposób najbardziej perfidny. Ale w sumie nikt się nie dziwił. W inną dość atrakcyjną delegację miał lecieć mój kolega z działu plus fotoreporter, ale też nagle wniosek akredytacyjny sam się zmienił. D. była partnerką życiową D., zakładam, że jest nią nadal, nie za bardzo mnie to interesuje. W każdym razie — fotoreporterów mieliśmy lepszych, ale ci lepsi na (…) raczej nie mogli się załapać.

Dziennikarz oczywiście musi bywać, nawet na drugim końcu świata. Jednak zastępca redaktora naczelnego jest od nadzorowania pracy wewnątrz redakcji, a nie od podróżowania. Dobry zastępca naczelnego do N.wysyła odpowiedniego reportera, który przywiezie mu fajny tekst, zamiast samemu pakować swoje dupsko do samolotu. Po prostu kierownictwo redakcji ma kierować, zamiast szukać możliwości zwiedzenia świata za darmo. Coś za coś.

Kochany — mniej latania, więcej pracowania, a może i tobie uda się kiedyś dotrzeć do czegoś interesującego. Patrząc na twoją dotychczasową karierę, jest to co prawda mało prawdopodobne, ale wciąż teoretycznie możliwe.

Dla mnie to więc leń, ale też mąciciel, intrygant, w dodatku dzisiaj zgorzkniały, z żalem do świata, że jego głos nie jest tak słyszalny, jak niby być powinien.

T. to człowiek, który pracę lubi omijać szerokim łukiem. Kiedy akurat nie jest w bezsensownej, ale atrakcyjnej delegacji, na którą sam się wysłał, chętnie odwiedza boiska, przebiera się w krótkie spodenki, a następnie udaje piłkarza. Faktycznie kopie piłkę częściej niż przeciętni ludzie w jego wieku (chociaż ten przegrany wyścig z P. Ś., który zamiast biec, skakał na jednej nodze, to jednak wstyd konkretny). Ale inni dziennikarze w tym czasie po prostu robią to, za co się im płaci. Na przykład piszą prawdę. Z krótkich spodenek wyrośli.

Sąd zwrócił uwagę, że wypowiedzi Krzysztofa Stanowskiego niewątpliwie przedstawiają ich bohatera w negatywnym świetle, przy czym nie mają one charakteru wyłącznie ocennego, a raczej mieszany, czyli także opisowy i informacyjny. Przyjmuje się, że naruszenie dóbr osobistych w wypowiedzi opisowej nie jest bezprawne, jeśli pozwany wykaże ich prawdziwość; bezprawność wyłączać może także korzystanie z prawa do krytyki, przy czym „krytyka jest dozwolona, jeśli zostaje podjęta w interesie społecznym, ogólnym, jest rzeczowa, powściągliwa i rzetelna”, zatem warunku tego nie spełnia krytyka zmierzająca do dokuczania i szykanowania innej osoby. Trzeba wszakże pamiętać, iż jako dziennikarz Dariusz Tuzimek jest osobą publiczną, a więc granice krytyki są znacznie szersze — aczkolwiek nie w zakresie uzasadniającym naruszenia godności i dobrego imienia.
Przechodząc od ogółu do szczegółu sąd stwierdził, iż szereg sformułowań nie mieści się w graniach swobody wypowiedzi, albowiem zamiast rzeczowej i merytorycznej krytyki pozwany zdecydował się na ośmieszanie i szykanowanie powoda — nazwanie kogoś „grafomanem”, „świrem”, „leniem”, „intrygantem”, „mącicielem” jest sformułowaniem obraźliwym i zawsze narusza godność i dobre imię osoby. Autor mógł jednak np. napisać, że powód „nie jest najbardziej przyzwoitą osobą, jaką w życiu spotkał”, jest to bowiem subiektywna opinia, która może wynikać z długotrwałej współpracy i powszechnie znanej wzajemnej niechęci adwersarzy. Odnosząc się natomiast do warstwy informacyjnej materiałów, pozwani nie wykazali prawdziwości opublikowanych zarzutów, a więc nie udało się im obalić domniemania naruszenia dóbr osobistych.

Oceniając żądania pozwu jako generalnie zasadne sąd zakazał rozpowszechniania — w przyszłości, tj. w przypadku wznowień — określonych sformułowań, nakazano także usunięcie kilku zdań ze strony Weszlo.com, a także nakazał zamieszczenie przeprosin („za naruszenie jego dóbr osobistych w postaci godności i dobrego imienia, do czego doszło wskutek publikacji, zawierającej nieprawdziwe informacje i nieuprawnione oceny na temat Pana Dariusza Tuzimka, dotyczące wykonywania przez niego obowiązków zawodowych”). Odmówiono natomiast nakazania usunięcia tych wypowiedzi z już wydrukowanych egzemplarzy książki, a to ze względu na ekonomiczne konsekwencje wycofania nakładu, a także faktu, że książka tylko w znikomym stopniu dotyczy osoby powoda. Sąd przyznał także powodowi 15 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za skutki naruszenia dóbr osobistych w książce, ale ocenił, że roszczenia majątkowe wynikające z publikacji w internecie są już przedawnione. Odmówiono natomiast zasądzenia odszkodowania za utracony kontrakt reklamowy — bo nawet jeśli Tuzimek negocjował warunki współpracy, to przyjęcie, iż do zawarcia umowy nie doszło ze względu na działania Stanowskiego, wymaga przedstawienia dowodu. Jest to zatem „szkoda ewentualna”, którą należy odróżnić od lucrum cessans, a która obejmuje utratę pewnej szansy uzyskania korzyści — a więc nie podlega dyspozycji art. 361 par. 2 kc.

Zamiast komentarza: a teraz czas zacząć igrzyska w kopaniu się po kostkach — bomba w górę!

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
2
0
komentarze są tam :-)x