Tak mnie właśnie naszło, a to przy okazji spożywczych zakupów: skoro w modzie zrobiło się sprawdzanie jak po wdrożeniu dyrektywy „Omnibus” w poszczególnych sklepach wygląda informacja o obniżkach cen towarów, tedy i ja zdecydowałem się przeprowadzić kontrolę obywatelską lokalnego sklepu sieci Lidl…
…no dobra, trochę ściemniam, bo tak naprawdę kątem oka zwróciłem uwagę na cenę produktu „Pikok Kiełbasa Głogowska XXL 500 g” (bleee…), która została podana jako „10.99* (-20%*)” — gdzie ta obniżka o dwadzieścia procent odnosi się „w porównaniu do Pikok kiełbasa 400 g” (ten dopisek oczywiście malutkimi literkami, jak na obrazku; jest też cena jednostkowa, ale bądź tu człowieku mądry i sprawdź, a później sobie to wszystko oblicz).
Dla przypomnienia: od 1 stycznia 2023 r. sprzedawca, który chwali się obniżką ceny powinien także pokazać najniższą cenę towaru obowiązującą w przeciągu 30 dni sprzed przeceny (nieco inaczej obowiązki te wyglądają w przypadku nowości lub towarów o krótkim terminie przydatności) — jak zatem traktować taki numer? Czy oto Lidl znalazł sposób na rajcowanie klientów obniżkami cen — które niekoniecznie są obniżkami?
art. 4 ust. 2 i 4 ustawy o informowaniu o cenach towarów i usług
2. W każdym przypadku informowania o obniżeniu ceny towaru lub usługi obok informacji o obniżonej cenie uwidacznia się również informację o najniższej cenie tego towaru lub tej usługi, która obowiązywała w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki.
4. W przypadku towarów, które ulegają szybkiemu zepsuciu lub mają krótki termin przydatności, obok informacji o obniżonej cenie uwidacznia się informację o cenie sprzed pierwszego zastosowania obniżki, z zastrzeżeniem że terminy, o których mowa w ust. 2 i 3, nie mają zastosowania.
Ano moim zdaniem jest to klasyczna nieuczciwa praktyka rynkowa — działanie wprowadzające w błąd konsumenta, a polegające na rozpowszechnianiu prawdziwych informacji w sposób mogący wprowadzać w błąd (art. 5 ust. 2 pkt 2 upnpr). Pomijam, że jak świat światem nikt czegoś takiego na oczy nie widział (oczyma wyobraźni widzę tę reklamę Toyoty: „Yaris Cross od 90900 zł, tj. -40%* … *w porównaniu z bzdetniejszym modelem C-HR”), ale niechby nawet sprzedawca wymyślił dobry sposób na obejście prawa — on akurat dobry nie jest, ponieważ kluczowa informacja jest podana drobnym druczkiem, ale jak sobie radzić z drobnym druczkiem każdy wie.
Ale to nie wszystko, bo jak się okazuje Lidl stosuje nie tylko takie tanie tricki, ponieważ potrafi także zasygnalizować rzeczywistą obniżkę ceny — ale czy taka informacja o obniżce ceny towaru w stylu „-30% w odniesieniu do ceny dotychczasowej” jest prawidłowa?
No niestety, ponieważ nie chodzi przecież o porównanie do ceny dotychczasowej, lecz o najniższą cenę, za jaką towar był sprzedawany w ciągu ostatnich 30 dni przed wprowadzeniem obniżki. Natomiast jeśli towar ma krótki termin przydatności (lub ulega szybkiemu zepsuciu), to należy uwidocznić cenę sprzed pierwszej obniżki — ale nie jakąś tam „cenę dotychczasową”.
Dla przypomnienia: zaniemanie właściwie podanych parametrów obniżki ceny grożą kary pieniężne do 20 tys. zł (a nawet do 40 tys. zł, jeśli to recydywa), toteż chyba lepiej się skupić i nie robić głupot.
(ujęcia nie tylko ilustracyjne, fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)