„W trójkącie” — na bezrybiu i rak ryba

Kinowy repertuar 2022 roku zmusił mnie do poważnego zastanowienia się, czy aby w corocznym podsumowaniu książek niezrecenzowanych nie uwzględniać filmów, na które się wybraliśmy, ale z różnych przyczyn opisywać na tutejszych łamach mi się nie chciało (np. „Menu”). Aby oddalić ów dylemat na bezpieczną odległość uznałem, iż po obejrzeniu filmu „W trójkącie” muszę popełnić kilka zdań — choćby dlatego, by rubryka z kinowymi recenzjami nie wyschła na ament.

W skrócie i nieco paląc: „W trójkącie” ma być kolejną czarną satyrą na tak pięknych i tak bogatych, że aż mają poprzewracane w głowie. Drwiny ze współczesnej, opartej na blichtrze, hierarchii ostatnio są na propsie — dobry przykład to właśnie „Menu”, ale przecież „Parasite” czy „The Square” też były o tym — ten współczesny szwedzki rejs znakomicie się w tym schemacie odnajduje („w każdej krytyce jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy”… no tak, „The Square” to także dzieło Rubena Östlunda). Więc: piękni lub bogaci na głównym pokładzie luksusowego jachtu, ich życie puste i banalne, acz oparte wyłącznie na zasobności karty płatniczej, obok nich piękna lecz nie tak bogata obsługa „pierwszej linii” (przystojna biała młodzież), pod pokładem serwis „drugiej linii” (kolorowi imigranci, niekoniecznie tacy młodzi). Role się odwracają po dość groteskowej katastrofie i kiedy ostatni stają się pierwszymi, a to dlatego, że na bezludnej wyspie bardziej przydają się raczej umiejętności survivalowe, bo można za nie nawet kupić seks z tymi pięknymi — no i przekonujemy się, że jakże ulotny skok w hierarchii społecznej wart jest nawet zbrodni…
W sumie nieźle i nawet zaskakująco, nie licząc niepotrzebnie długiego i przesadzonego wątku kolacji kapitańskiej (motyw womitalny w kinie trzyma się nieźle) i zbytecznych tyrad Woody Harrelsona („a w filmie szwedzkim, proszę pana, to jest tak: nuda… Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana… Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje”).

Na „W trójkącie” na pewno warto się do kina przejść, „służbowo, na statek”. Nie żebym zapowiadał jakąś rewelację (acz lojalnie uprzedzam, że film dostał „Złotą Palmę”) — po prostu na bezrybiu i rak ryba. U mnie 6,5/10: byłoby więcej, gdyby było nieco krócej.

(„W trójącie” (’Triangle of Sadness’); scenariusz i reżyseria Ruben Östlund; w rolach głównych Harris Dickinson i Charlbi Dean Kriek, Dolly De Leon, Zlatko Buric, Woody Harrelson)

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

6 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
6
0
komentarze są tam :-)x