cytat na dziś:
Ponieważ umorzenia (jak widać) mają charakter „taśmowy”, trudno uznać, że — wobec ich niepołączenia — zachodzi tu dodatkowo uzasadniony (jakościowy) przypadek odstąpienia od kryterium kolejności w doborze sprawozdawcy. W mojej ocenie działają tu raczej względy innego rodzaju (pozamerytoryczne), a sprawozdawcy tych spraw mają niewątpliwie możliwość wykazania znacząco większych statystycznych osiągnięć orzeczniczych, przy całkowicie nieporównywalnie mniejszym nakładzie pracy niż pozostali sędziowie, którzy nad każdą sprawą pracują indywidualnie.
[ze słynnego zdania odrębnego Mariusza Muszyńskiego]
A skoro rano było o tym, że skoro nie ma dowodu osobistego bez odcisków palców, to odmowa wydania decyzji o nieprzyjęciu wadliwego wniosku nie oznacza bezczynności organu — a media dziś piszą o tym, że w tzw. Trybunale Konstytucyjnym robi się na tyle gorąco, że polemiki sięgają już zdań odrębnych do uzasadnień orzeczeń — i najnowszym smakowitym kąskiem jest zdanie odrębne Mariusza Muszyńskiego, w którym kąsa on Julię Przyłębską („Konflikt w TK wszedł w nową fazę. Muszyński stawia ostre zarzuty Przyłębskiej”)… czas na kilka akapitów o wzmiankowanej sprawie, która dotyczyła właśnie tej materii (postanowienie tzw. Trybunału Konstytucyjnego z 8 listopada 2022 r., SK 15/22).
Wzmiankowane postanowienie dotyczyło skargi konstytucyjnej na przepis uzależniający wniesienia skargi na bezczynność organu od uprzedniego wniesienia ponaglenia. Zdaniem skarżącego taki wymóg jest ogranicza konstytucyjne prawo do sądu (art. 45 ust. 1 Konstytucji RP), zwłaszcza w sytuacji, kiedy następuje niekorzystna dla strony zmiana prawa (opieszałość urzędu prowadzi do stosowania nowych przepisów, które inaczej regulują sytuację strony).
art. 53 par. 2b prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi
Skargę na bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania można wnieść w każdym czasie po wniesieniu ponaglenia do właściwego organu.
art. 37 par. 1 kodeksu postępowania administracyjnego
Stronie służy prawo do wniesienia ponaglenia, jeżeli:
1) nie załatwiono sprawy w terminie określonym w art. 35 lub przepisach szczególnych ani w terminie wskazanym zgodnie z art. 36 § 1 (bezczynność);
2) postępowanie jest prowadzone dłużej niż jest to niezbędne do załatwienia sprawy (przewlekłość).
Tzw. Trybunał Konstytucyjny uznał, że skarga nie dotyczy aktu normatywnego, lecz aktu stosowania prawa (decyzji administracyjnej), w sprawie nie wydano ostatecznego aktu, który podlegałby zaskarżeniu, a ponadto skarżący nie wskazał konstytucyjnego prawa podmiotowego lub wolności, które zostało naruszone zakwestionowanym uregulowaniem. Takie wady skargi wykluczają przyjęcie skargi konstytucyjnej do rozpoznania, zatem postępowanie podlega umorzeniu.
Zdanie odrębne do postanowienia złożył sędzia Mariusz Muszyński, którego zdaniem sposób sformułowania skargi był prawidłowy („skarżący wcale nie zaskarżył aktu stosowania prawa. On zakwestionował konstytucyjność normy, która była podstawą ostatecznego rozstrzygnięcia w jego sprawie … wskazał również, jakie konstytucyjne prawa i w jaki sposób zostały naruszone”, zaś kiepskie uzasadnienie co najwyżej oznacza przegraną, ale nie odmowę rozpatrzenia skargi) — a więc sprawę należało rozstrzygnąć merytorycznie.
Co ciekawsze sędzia dostrzegł także pewne „wątpliwości dotyczące kontekstu proceduralnego” — w istocie są to bardzo poważne zarzuty pod adresem p. Julii Przyłębskiej (por. „O tym, że sędzia Przyłębska już lubi ładne rubrum — ale jeszcze niedawno sama zgłaszała zdanie odrębne dot. składu TK”). Otóż zdanie odrębne Mariusza Muszyńskiego przynosi zrzut, iż chociaż skarżący wniósł szereg analogicznych skarg odnoszących się do art. 53 par. 2b ppsa, p. Przyłębska nie skorzystała — chociaż wszystkie one dotyczą tego samego przedmiotu kontroli, wzorca konstytucyjnego, zarzutu niekonstytucyjności, a przez to identycznego problemu konstytucyjnego — z możliwości połączenia ich do rozpoznania. Owszem, prezes TK nie ma obowiązku łączenia spraw, jednak…
nieskorzystanie przez Prezesa z tej możliwości godzi w ekonomię procesową, a w konsekwencji prowadzi do patologii orzeczniczej, bo Trybunał zamiast zajmować się sprawami wniesionymi przez inne podmioty, świadomie traci czas na zajmowanie się wielokrotnością tego samego problemu. Dzieje się tak mimo widocznych zaległości w rozstrzyganiu spraw przez TK. W Trybunale znajdują się ciągle jeszcze nierozstrzygnięte sprawy, które wpłynęły w 2014, czy w 2015 r.
A wszystko to po to, żeby przy dużym wpływie był duży „przerób” — bo zamiast zakończyć jedną sprawę, można pochwalić się (niemerytorycznym, ale kto zrozumie takie niuanse) zakończeniem wielu spraw. Gorzej, że p. Przyłębska (aktualnie już jako „była Prezes Trybunału Konstytucyjnego w związku z zakończeniem kadencji powołania jej do pełnienia tej funkcji”) ma manipulować zasadami przydzielania spraw, dzięki czemu niektórzy sędziowie (w tym ona sama) mają w swoim repertorium wiele spraw — którymi oczywiście pilnie się zajmują, aczkolwiek
Taka [sic!] stan rzeczy skutkuje jakościowym zafałszowaniem statystycznego obrazu działalności Trybunału, tak w perspektywie instytucjonalnej, jak i indywidualnej.
W tym ostatnim przypadku w szczególności dlatego, że przy tak znacznej liczbie identycznych spraw, do pełnienia funkcji sprawozdawcy w sprawach złożonych przez skarżącego S. W. są powoływani tylko niektórzy sędziowie. Przy czym tylko niektórzy z tej grupy otrzymują wielokrotność tych spraw. Tak więc powołanie sprawozdawcy zdecydowanie nie odbywa się zgodnie [z ustawowym trybem przydzielania spraw sędziom TK]. Aby to udowodnić wystarczy sprawdzić choćby sprawy przypisane przez Prezes Trybunału sobie samej jako sprawozdawcy (a właściwie w momencie oddawania zdania odrębnego już byłą Prezes Trybunału ).
Dla jasności: tzw. Trybunał Konstytucyjny należy uznać za instytucję upadłą także za sprawą Mariusza Muszyńskiego, por. „O tym jak sędziowie-dublerzy wydali wyrok w swojej własnej sprawie”) — więc niniejszy tekst traktuję li tylko jako dowód, że wersal się skończył, a teraz czas na zwykłe kopanie się pod stołem, choćby i przy herbacie i ciasteczkach.