Aleksander Kaczorowski: „Czechy. To nevymyslíš”

Na początku była myśl, że biorąc się za lekturę książki „Czechy. To nevymyslíš” Aleksandra Kaczorowskiego — z oczywistych przyczyn każdą książkę poświęconą Czechom, Czechom i Czeskiej Republice muszę „zaliczyć” — będzie pewniak do rubryki z recenzjami. Wkrótce pojawił się strach, że jednak poleci do corocznego podsumowania niezrecenzowanych, bo niestety jej początek przypomina spis treści przewodnika turystycznego.

A później już było dobrze, o czym mogą zaświadczyć następujące notki:

  • Kaczorowski krótko i dobitnie rozpisuje topografię państwa, na którą składają się trzy krainy, a Čechy to tylko jedna z nich. Cóż z tego, że największa i jej nazwa jest podoba do nazwy państwa, skoro to tylko utrwalony błąd językowy (cóż, dopóki ludzie się nie przyzwyczają, że nie mówi się „byłem w Czechach” jak się było na Morawach, to ja się nie odzwyczaję ich poprawiać); jest tego jeszcze ciekawsza konsekwencja: kierując się z Ziemi Kłodzkiej na południe wjeżdżamy do Czech wschodnich — no właśnie;
  • dlaczego historia Czech tak mocno związana jest z Niemcami? zaczęło się od germańskiej kolonizacji, przyciąganej bogactwem tych ziem, aczkolwiek nieco później poszło już gorzej: najpierw utracono Austrię na rzecz Habsburgów, zaś po wygaśnięciu dynastii Přemyslovců korona Świętego Wacława przypadła niemieckiemu rodowi Luksemburgów, po nich samym Habsburgom… z jednej strony oznaczało to wielki wzrost prestiżu (król Czech był równocześnie Cesarzem rzymskim narodu niemieckiego), z drugiej strony wielkie wypieranie czeskości;
  • stąd też mawia się niekiedy, że czeski naród wymyślili filologowie — sęk w tym, że język czeski i nawet pismo czeskie jest starsze niż polszczyzna (ciekawostką dla mnie było, że háčky wymyślił Jan Hus) i od zawsze umiejętność czytania i pisania była dość powszechna, nawet wśród chłopstwa (!), niemniej wielowiekowy proces germanizacji sprawił, że elity zaczęły się posługiwać wyłącznie niemieckim. Nie byłoby czeskiego odrodzenia narodowego bez odrodzenia językowego, dlatego tak jak my czcimy polski oręż, Czesi czczą czeską literaturę (ale te wszystkie zawirowania przekładają na to, że właściwie są dwa języki czeskie: obecná čeština i spisovná čeština, przy czym różnice między nimi na szczęście nie są tak silne jak w przypadku języka norweskiego);
  • ciekawe: Tomáš Garrigue Masaryk był dzieckiem „Słowaka i zniemczonej Morawianki”, w domu mówiło się po niemiecku, a czeskiego nauczył się dopiero w wieku 30 lat — co wcale nie przeszkodziło mu zostać jednym z największych obywateli wszech czasów (jego podobizna zdobi najwyższy nominał czeskiej korony);
  • czy to oznacza, że Aleksander Kaczorowski jest wyłącznie pełen aplauzu i zaakceptowania dla wszystkiego z czego słyną lub nie słyną Czechy? no nie, dostrzega, że Czesi nigdy się nie spieszą i nie starają zrobić szybko, „zwłaszcza urzędnicy”, którzy z iście C.K. skrupulatnością zagłębiają się w proceduralne detale, dzięki czemu trudno jest im zarzucić, że łatwo wydali błędną decyzję, bo zostali skorumpowani;
  • ta postawa to oczywiście część czeskiego klidu — tego samego, który w piątkowe popołudnie każde przeciętnemu Czechowi wyrwać się na chalupu i mieć wszystko gdzieś (już dwie dekady temu Czesi byli „drudzy na świecie pod względem liczby letnich domów na milion mieszkańców”; na szczęście weekendowy wywczas nie oznacza tylko jedzenia kiełbasek i picia piva — od siebie mogę dodać, że są to przecież zaprawieni turyści);
  • (ciekawostka, o której nie wiedziałem: Colt jest już czeską firmą — w 2021 r. kupiła ją Česká zbrojovka (która aktualnie zwie się Colt CZ Group SE) — i to jest właśnie przyczynek do dyskusji o tym, dlaczego czeskie społeczeństwo jest zamożniejsze niż polskie, choć do niedawna naprawdę tego nie było widać na ulicach);
  • autor nie pomija nawet czeskiego przełomu kopernikańskiego w czeskiej polityce (która zwykle przeciętnie była gorsza niż polska!): odsunięcie od władzy Zemana i Babiša pomogło w przyjęciu jasnej postawy wobec rosyjskiej napaści na Ukrainę — niemała część Czechów jest chora na filomoskiewskość wynikającą z panslawizmu; aczkolwiek im to trzeba wybaczyć, bo oni nie zaznali ruskiego knuta — dla czeskiego umysłu szczytem opresji są całkiem liberalne Austro-Węgry), a tu taka siurpryza!

Reasumując: kolejna książka, którą warto przeczytać — chyba nawet będzie bardzo dobra dla początkujących, którzy chcieliby się przekonać, czy tematyka bohemistyczna jest dla nich.

(Aleksander Kaczorowski, „Czechy. To nevymyslíš”, wydawnictwo Muza, na papierze 303 str.; fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

6 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
6
0
komentarze są tam :-)x