„Podpis czytelny” — czyli jaki?

Prawo zasadniczo nie nakazuje podpisywać wszystkiego jak leci, a zwłaszcza nie jest prawdziwy powszechny mit, że wiązać może tylko umowa podpisana. Jak już prawo wymaga złożenia podpisu pod jakimś dokumentem, zasadniczo nie jest wymagane, by ten podpis był czytelny — można powiedzieć, że każdy pisze jak umie, nawet jeśli idzie mu to jak kurze pazurem. Zdarzają się jednak przepisy, które mówią, że podpis ma być „czytelny” — czyli właściwie jaki? Czy wystarczy, że choćby kilka osób będzie potrafiło powiązać podpis z konkretną osobą, by uznać go za czytelny? Czy jednak chodzi o to, żeby dało się odczytać nazwisko osoby, która go złożyła?

nieprawomocny wyrok WSA w Olsztynie z 13 października 2022 r. (I SA/Ol 361/22)
Podpisem czytelnym jest postawiony własnoręcznie znak pisarski danej osoby, z którego jest możliwie odczytanie przynajmniej nazwiska tej osoby. Tak rozumiany podpis czytelny umożliwia identyfikację osoby, która go złożyła, odzwierciedla także cechy charakterystyczne jej pisma, nadto umożliwia zbadanie tego pisma przez biegłego grafologa.

Orzeczenie dotyczyło wniesionej przez podmiot prowadzący niepubliczną szkołę skargi na decyzję nakazującą zwrot części otrzymanej dotacji edukacyjnej, a to ze względu na brak czytelnych — czyli pozwalających odczytać choćby nazwisko osoby składającej — podpisów uczniów na listach obecności.

Organ stwierdził, że rozliczenie dotacji nie może nastąpić na podstawie nieczytelnych podpisów lub parafek uczestników zajęć — a ponieważ dziennik lekcyjny i lista obecności jest dokumentem urzędowym, organ jest związany domniemaniem jego prawdziwości, aż do momentu skutecznego obalenia owego domniemania.

art. 26 ust. 3 ustawy o finansowaniu zadań oświatowych
Uczestnictwo uczniów w obowiązkowych zajęciach edukacyjnych [uprawniających do uzyskania przez szkołę niepubliczną dotacji z budżetu jednostki samorządu ] potwierdza się na tych zajęciach ich własnoręcznymi, czytelnymi podpisami na listach obecności.

W skardze na tę decyzję szkoła podkreśliła, że przepisy nie definiują pojęcia podpisu „czytelnego”, zatem nie wiadomo jak go odróżnić od podpisu „nieczytelnego” („podpis w znaczeniu prawnym jest zawsze podpisem w znaczeniu potocznym. Jeśli ustawa używa terminu podpis w przepisach prawnych, to należy go rozumieć tak, jak w znaczeniu potocznym”). Podpisem jest każdy, odręcznie skreślony, znak pisarski, pozwalający dostatecznie zidentyfikować autora, i to właśnie wystarczy do jego czytelności — bezzasadny jest pogląd, iż podpis czytelny to tylko i wyłącznie taki, który umożliwia odczytanie nazwiska. Jeśli jednak urzędnik miał problem z ich rozczytaniem, to powinien był wziąć pod uwagę inne dowody, np. oświadczenia uczniów, którzy potwierdzili, że brali udział w zajęciach (art. 75 par. 1 kpa).

Wojewódzki Sąd Administracyjny zwrócił uwagę, że „podpis czytelny” nie został zdefiniowany w prawie — i nie ma podstaw by pojęcie to interpretować w oparciu o przepisy kodeksu cywilnego o formie pisemnej czynności prawnej, która wymaga złożenia własnoręcznego podpisu. Wymóg złożenia podpisu czytelnego nie jest prawu nieznany (np. należy złożyć go  pod wnioskiem o wydanie dowodu osobistego i pod potwierdzeniem jego odbioru (ciekawe: nie w przypadku paszportów), pojęcie to pojawia się także w ustawie o podatku akcyzowym, a czasem tam, gdzie byśmy się go zupełnie nie spodziewali, por. „Nieczytelnie podpisane sprostowanie prasowe nie jest sprostowaniem”). W praktyce przyjmuje się, iż podpis czytelny to własnoręczny znak pisarski osoby, który pozwala odczytać co najmniej jej nazwisko w sposób umożliwiający identyfikację tożsamości autora, a którego cechy charakterystyczne pozwalają na grafologiczne badanie. Prawo nie definiuje także pojęcia parafki (o której mowa np. w prawie o notariacie, por. „Odpowiedzialność notariusza za podrobiony podpis pod aktem notarialnym”), przez co czasem interpretuje się ją jako skróconą formę podpisu lub inicjały, niekiedy też parafę utożsamia się z podpisem nieczytelnym.
Biorąc zatem pod uwagę, iż przepis jest jasny: rozliczenie dotacji jest dopuszczalne wyłącznie na podstawie czytelnie podpisanych list obecności — a więc nie na podstawie podpisów nieczytelnych lub paraf, choćby złożonych własnoręcznie — organ słusznie zakwestionował dokumenty przedstawione przez szkołę. Wymóg taki (obowiązujący od 1 stycznia 2019 r.) ma na celu uniemożliwienie ubiegania się o dotacje placówek na podstawie rzekomej obecności uczniów, których w rzeczywistości na zajęciach w ogóle nie było.
Biorąc zatem pod uwagę, że

Dziennik lekcyjny stanowi dokument urzędowy w rozumieniu art. 76 § 1 kpa i do czasu wzruszenia domniemania prawdziwości tego dokumentu urzędowego organ jest związany jego treścią, a tym samym nie ma konieczności prowadzenia innych dowodów, na okoliczność obecności słuchaczy. 

Stwierdzając, iż organ kontrolujący szkołę nie ma obowiązku prowadzenia dodatkowego postępowania dowodowego na potwierdzenie tego, czy uczniowie rzeczywiście brali udział w lekcjach, zwłaszcza, że po dłuższym czasie wartość takich dowodów może być znikoma — a przecież istotą regulacji jest prawidłowe wydatkowanie środków publicznych — WSA uznał skargę za bezzasadną i ją oddalił skargę.

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

18 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
18
0
komentarze są tam :-)x