Lektura kanonicznej, ośmiotomowej biografii Winstona Spencera Churchilla pióra Randolpha Churchilla i Martina Gilberta to (przynajmniej dla mnie) temat na lata, toteż w tzw. międzyczasie wypadałoby czymś sobie głowę odświeżyć… na przykład biografią Niny Smolar pt. „Churchill. Opowieść o przegranym zwycięzcy”.
A ponieważ to tylko niewprawna i nieprofesjonalna recenzja człowieka, który książki czytać uwielbia, ale niespecjalnie wychodzi mu o tych książkach pisanie, dalej będzie w tradycyjnych punktach:
- niewprawną recenzję zacznę od przodu, czyli od tytułu, który niektórym może się wydawać kontrowersyjny, ale z pewnością odpowiada prawdzie: te sześć i pół dekady w polityce byłoby niczym, gdyby nie twarda postawa świeżo premiera Churchilla, który potrafił „sam jeden” porwać naród brytyjski do bohaterskiego oporu przeciwko niemieckiej agresji, odrzucić wszelkie podszepty ugodowców (i samozwańczych emisariuszy) i mimo potężnych porażek wytrwać na stanowisku aż do włączenia się U.S.A. do wojny — i współkierować antynazistowską koalicją przez te wszystkie lata, aż do wygranej wojny;
- a przecież premier Churchill wygrał wojnę, ale przegrał pokój: po wyborach z czerwca 1945 r. musiał opuścić Downing Street 10, wkrótce potężne Imperium Brytyjskie było już tylko wspomnieniem — a zabiedzone społeczeństwo Albionu musiało borykać się z reglamentacją w handlu aż do 1954 r. (czyli dłużej niż w komunistycznej Polsce); cena zwycięstwa była gorzka i niewiele zmienił fakt, że po 6 latach karencji raz jeszcze powrócił na urząd premiera;
- jednak wnikliwa lektura biografii WSC podpowiada, że książka mogłaby nosić jeszcze inny tytuł, np. „Człowiek, któremu prawie nic nigdy nie wychodziło” — albo „Niezrozumiany i niedoceniony — a jednak miał rację”; nie da się ukryć, że jego wieloletnia kariera polityczna meandrowała od porażki do… prawie sukcesu, a część negatywnych opinii ciągnęła się za nim przez długie lata (katastrofa pod Gallipoli ciągnęła się za nim aż do lądowania w Normandii — ale znów jeśli nawet Churchilla nie można nazwać pomysłodawcą czołgu, to jego angielskiej nazwy tank — na pewno tak);
- książka mogłaby też mieć tytuł „Lawirant”, bo tak go przecież postrzegali Torysi, których szeregi ostentacyjnie opuścił w 1904 r. (sam zainteresowany mówił, że zmiana barw partyjnych w House of Commons nie jest łatwą sprawą, ponieważ wymagane jest przejście przez środek sali plenarnej, z jednej na drugi jej koniec; mało tego: oznaczało to utratę mandatu i konieczność rozpisania wyborów uzupełniających; dodać warto, że odnowić mandat musiał wówczas także deputowany, który zostawał członkiem rządu („poszedł na pensję do króla”)); taką woltę wykonał dwukrotnie, bo po latach rozczarowało go wewnętrzne skłócenie Liberałów, a jednak niektórzy parlamentarzyści Partii Konserwatywnej oskarżali go o wiarołomstwo nawet w wielkich latach 40-tych; ten brak zaufania był jednym z powodów odmowy przejęcia przywództwa w partii po Chamberlainie (drugim była chęć utrzymania niezależności partyjnej: wojenny rząd Churchilla był rządem koalicyjnym, premier chciał pewnego rodzaju równowagi politycznej);
- ciekawostka: wojna wojną, przywództwo przywództwem, a parlamentarym — parlamentaryzmem: premier Churchill niejednokrotnie musiał borykać się z surową krytyką w Izbie Gmin m.in. po klęsce na Krecie, a nawet zdarzały się głosowania nad votum zaufania, „giełda” polityczna cały czas wypluwała z siebie nazwiska tych, którzy mieliby go zastąpić; Churchilla krytykowała także ulica, swego czasu policja miała aresztować człowieka wykrzykującego „premier to idiota!”, co sam zainteresowany skwitował słowami „zatrzymano go nie za to, że obraził premiera, lecz ale za zdradę tajemnicy państwowej”;
- wielkim błędem Churchilla była jego polityka wobec Związku Sowieckiego: nawet jeśli materialne i polityczne wsparcie po czerwcu 1941 r., nawet za cenę zmniejszenia dostaw dla własnych wojsk („if Hitler invaded hell I would make at least a favorable reference to the devil in the House of Commons”) można uznać za oczywistą oczywistość, choćby ze względu na potrzebę wyczerpania wspólnego wroga (WSC przez długi czas uważał, że ZSRS i tak niedługo upadnie, acz im dłużej się broni, tym później będzie miała miejsce inwazja na Wielką Brytanię), to jednak późniejsze frymarczenie wpływami w Europie wschodniej i południowej, lekceważenie wpływów komunistów w Jugosławii oraz zbyt późna reakcja na zakusy Stalina z pewnością go obciążają (dodać warto, że po 1917 r. Churchill był zajadłym przeciwnikiem bolszewickiego reżimu — i tu się kompletnie nie mylił);
- co do innych niepowodzeń: nasz bohater za porażkę uważał nawet literacką Nagrodę Nobla — bo uważał, że na to wyróżnienie jak najbardziej zasłużył — ale nie za pisanie, lecz na Nobla pokojowego… aha (o tym autorka też nie wspomina): polityczny rozgłos nazwisku dała brawurowa ucieczka z burskiej niewoli, aczkolwiek przez dłuższy czas niektórzy twierdzili, że właściwie to nie uciekł, lecz oszukał — bo złamał dane wcześniej oficerskie słowo, że uciekać nie będzie (wtedy takie rzeczy były jeszcze ważne…);
- ponoć osoba Winstona Churchilla była na sztandarach zwolenników Brexitu — tymczasem on sam był wielkim zwolennikiem jedności europejskiej, począwszy od sprzeciwu wobec nadmiernego dociskania Niemiec w Wersalu, poprzez nieudaną próbę unii z Francją w 1940 r., aż do wyraźnego stawianie na powojenną integrację.
I to by było na tyle, na razie — warto czytać, kurtka na wacie, bo warto żyć i myśleć szerzej, niźli wzrok sięga.
(Nina Smolar, „Churchill. Opowieść o przegranym zwycięzcy”, Wydawnictwo Poznańskie, na papierze 502 stron)