Zadała mi P.T. Czytelniczka podchwytliwe pytanie: czy w przypadku wezwania przez pracodawcę pracownika „na zdalnej”, do stawienia się w firmie, czas dojazdu do zakładu pracy wlicza się do czasu pracy? i czy taki dojazd do siedziby firmy jest podróżą służbową?
Nie od razu, miła, nie od razu — pytań i wątpliwości czai się tu nieco więcej — toteż dalej będzie w punktach:
- po pierwsze primo trzeba rozważyć czy pracodawca w ogóle jest uprawniony do wezwania pracownika wykonującego pracę zdalnie do zakładu pracy? moim zdaniem sprawa jest prosta wyłącznie w przypadku pracy zdalnej wykonywanej na polecenie pracodawcy, które może być cofnięte w każdym czasie, acz z co najmniej 2-dniowym wyprzedzeniem (art. 67(19) par. 4 kp) — skoro firma może pracownika z pracy zdalnej odwołać, to tym bardziej może do siebie zaprosić celem omówienia ważnych spraw;
- i tu jest pierwsza podpowiedź: skoro nadal obowiązuje stan zagrożenia epidemicznego, to korzystajcie — niech 7 kwietnia będzie dniem polecenia wykonywania pracy zdalnej (acz pamiętając o złożeniu przez pracownika oświadczenia, że ma warunki na home office, art. 67(20) par. 3 pkt 1 kp), bo ten okres oznacza darmowy czas na otrzaskanie się z podstawowymi rozbieżnościami doktryny…
- po drugie primo w przypadku uzgodnionej pracy zdalnej wezwanie pracownika do stawienia się w firmie wygląda… nieco trudniej: prawo przewiduje odformalizowanie sposobu ustalenia zasad wykonywania pracy zdalnej (art. 67(19) par. 2 kp), natomiast brakuje podobnego przepisu „w drugą stronę”, tj. w odniesieniu do odwołania home office lub zawezwania do biura ad hoc;
- czy chlebodawca może powołać się na art. 100 par. 1 kp nakazujący podwładnemu stosowanie się do poleceń pryncypała? jeśli brak takiego przepisu, a kodeks nie wspomina o możliwości uzgodnienia takiej opcji nawet w regulaminie pracy zdalnej? myślę, że wątpię…
- a zatem może warto dodać jakąś klauzulę umożliwiającą pracodawcy wezwanie pracownika na pracy zdalnej do stawienia się w firmie? no nie: przypominam, że kodeks pracy nie jest z gumy i co do zasady pracodawcy wolno tylko to, co zostało dozwolone — jakby prawodawca chciał wyposażyć pracodawców w takie uprawnienie, to z pewnością znaleźlibyśmy taki przepis (zawsze w takich momentach przypomina mi się rozmowa sprzed dwóch dekad, z pewnym działaczem związkowym, który przekonywał, że skoro w kodeksie pracy nie ma porozumienia rozwiązującego, to stosować go nie wolno);
- dla pogłębienia wątpliwości: tylko w przypadku przejścia na pracę zdalną w czasie trwania stosunku pracy można „wystąpić z wiążącym wnioskiem” o powrót do przejście w tryb pracy stacjonarnej (art. 67(22) par. 1 kp) — a więc nie ma potrzeby zastosowania wypowiedzenia warunków pracy i płacy — jeśli jednak praca zdalna została uzgodniona przy zawieraniu umowy, taki sposób jej świadczenia może być zmieniony tylko w trybie art. 42 par. 1-3 kp;
- dla rozwiania wątpliwości: przebywanie na terenie zakładu pracy i korzystanie z infrastruktury pracodawcy jest przywilejem pracownika „na zdalnej” (art. 67(30) kp), więc pracownik ma prawo zawsze przyjść do pracy — nie ma przepisu, który nakazywałby pracownikowi przyjście do firmy na każde życzenie przełożonego;
- dla ostatecznego pognębienia tematu: wychodzi na to, że pracodawca nie ma całkowicie bezpiecznego sposobu, by wezwać do firmy pracownika, z którym uzgodnił zdalne wykonywanie pracy; absurd i niedorzeczność, a więc luka — którą właściwie należałoby zasypać nie wykładnią i interpretacją, lecz jakąś nowelizacją (najlepiej tą samą, która doprecyzowałaby parametry pracy zdalnej okazjonalnej);
- jakimś tam rozwiązaniem jest polecenie pracodawcy wynikające z uzasadnionych potrzeb, organizacji pracy, etc. — wciąż pamiętając o ryzyku zakwalifikowania takiego polecenia jako sprzecznego z prawem pracy czy też umową o pracę (ryzyko to materializuje się dopiero w przypadku zbyt ostrego dyscyplinowania krnąbrnego pracownika…); jeśli jednak wziąć ten trop za dobrą monetę: czy czas dojazdu pracownika z domu do firmy, na wezwanie przełożonych, należy wliczać do czasu pracy?
- tu znów najprościej jest z pracującymi na epidemicznym home office: cofnięcie wykonywania pracy zdalnej nic nie zmienia, pracownik po prostu przyjeżdża tak, jak zawsze przyjeżdżał i problem z głowy (dotyczy to także pracowników, który zostali zatrudnieni w czasie pandemii i realnie nigdy nie byli w swojej firmie: przypominam, że po 7 kwietnia przydałoby się wydać polecenie pracy zdalnej raz jeszcze!);
- dość łatwa do ogarnięcia jest ta kwestia w przypadku osób na stałej pracy zdalnej i zamieszkujących w innej miejscowości, niż biuro pracodawcy, ponieważ w ich przypadku mamy wykonywanie zadań poza stałym miejscem świadczenia pracy, a więc jest to podróż służbowa, a orzecznictwa o czasie pracy w delegacji troszkę się znajdzie;
- co z całą resztą? moim skromnym zdaniem: j/w, czyli: dojazd do firmy pracownika na stałej pracy zdalnej będzie wliczał się do jego czasu pracy (nie widzę tu różnic względem pracownika mobilnego);
- w przypadku pracy zdalnej hybrydowej wliczał się nie będzie (bo on i tak czasem do pracy dojechać musi, a czym formalnie różni się dojazd do pracy w poniedziałek od tej samej czynności we wtorek?); podobnie konieczność dojazdu z innej miejscowości nie będzie traktowana jako delegacja (bo pracownik mieszkający w Wilkszynie i pracujący we Wrocławiu w podróży służbowej nie jest).
Reasumując: nie mam dziś dobrej rady, z wyjątkiem jednej, zawsze trafnej odpowiedzi na pytanie: „czy można złamać prawo?” — która brzmi: „można, ale trzeba liczyć się z konsekwencjami”. Decydując się na wprowadzenie pracy zdalnej warto o tej zasadzie pamiętać.