Lato, wakacje, wycieczki, wyjazdy, wypady rowerowe… Zakładając, że nie zawsze wszystko wychodzi jak należy: czy post z frazą „firma oszukuje klientów” oznacza publiczny zarzut popełnienia przestępstwa oszustwa — a więc jeśli przestępstwa nie było, to jest naruszenie renomy i dobrego imienia przedsiębiorcy? Czy jednak ludzie nie mówią do siebie językiem prawniczym, lecz potoczną polszczyzną? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 16 marca 2023 r., I ACa 687/22).
Spór zaczął się od zawarcia umowy, na podstawie której spółka United-Cyclists.com sp. z o.o. zobowiązała się do zorganizowania wyprawy rowerowej po Peru, a klient m.in. do zapłaty wynagrodzenia w kwocie 5999 zł i przedstawienia zaświadczenia lekarskiego o braku przeciwwskazań do wzięcia udziału w imprezie. Niestety, wyjazd do skutku nie doszedł: najpierw organizator odwołał go ze względu na „ciężkie choroby rodzinne” i zaproponował nieco późniejszy termin, zaś po tym, jak uczestnik się nie zgodził i zażądał zwrotu zapłaconych pieniędzy, przedstawiono mu porozumienie, w którym miał zrzec się wszelkich roszczeń.
Klient na takie załatwienie sprawy się nie zgodził, więc firma wypowiedziała mu umowę, powołując się na nieterminowe dostarczenie zaświadczenia lekarskiego (kilka tygodni wcześniej były jakieś drobne pierepałki) — sam wyjazd się w ogóle nie odbył — zaś po tym, jak główny przewodnik w tym terminie pojechał z inną grupą do Maroka, mężczyzna dość obszernie opisał napotkane problemy na Fejsbóku oraz domagał się nie tylko zwrotu należności, ale też 10 tys. zł tytułem odszkodowania i zadośćuczynienia (por. „Firma United Cyclists odwołała wyprawy, klienci czują się oszukani. „Oddaj nam pieniądze””)…
…a ponieważ w poście napisał, że „firma oszukuje klientów” i zilustrował go własnym zdjęciem, na którym w ręku trzyma kartkę z napisem „[przewodniku] oddaj nam pieniądze za niewykonaną usługę – nie oszukuj ludzi !!”, zaś pod nim pojawiło się mnóstwo komentarzy z frazą „złodzieje” i „banda oszustów” — spółka (która jakoś w tzw. międzyczasie pieniądze odesłała) wniosła powództwo o ochronę dóbr osobistych, w którym zażądała m.in. przeprosin.
Sąd I instancji uznał, że zarzut popełnienia przestępstwa oszustwa był nieprawdziwy — bo nie tylko osoba prawna nie może być ścigana za przestępstwo oszustwa, ale też nikt nie został skazany, ale nawet nie został oskarżony o jakiekolwiek przestępstwo, a więc należy uważać go za niewinnego — a jego rozpowszechnienie mogło narażać spółkę na utratę zaufania w społeczności cyklistów, a przez to podważać jej renomę i dobre imię. Biorąc zatem pod uwagę, że pozwany nie wykazał żadnych okoliczności wyłączających bezprawność — rzeczowa krytyka jako sposób wyrażania opinii jest potrzebna, acz nie może prowadzić do samosądów i linczu, jak też jej celem nie może być „wywarcie presji, przymuszenie kontrahenta” do spełnienia spornego świadczenia (konsument ma po temu lepsze, zgodne z prawem, środki) — sąd nakazał opublikowanie na Fejsbóku przeprosin.
Zupełnie inaczej sprawę ocenił sąd odwoławczy: chociaż w języku prawniczym czyn stypizowany w art. 286 kk określa się jako przestępstwo oszustwa, czasownik „oszukać” w tym przepisie się nie pojawia. Jednak ludzie nie posługują się językiem prawniczym, lecz językiem potocznym; mało tego: pozwany w swym poście niewątpliwie nie zarzucił spółce popełnienia przestępstwa — zaś zdania „firma oszukuje klientów” nie można analizować wyłącznie przez odniesienie do kodeksu karnego.
Druga sprawa, że z gwarantowanej konstytucyjnie wolności słowa nie trzeba korzystać w konkurencji z uprawnieniami procesowymi: klient niezadowolony ze sposobu wykonania umowy może dochodzić od nieuczciwego kontrahenta roszczeń, ale ma też prawo opublikować w internecie krytyczną informację (taka krytyka nie może być nazywana „linczem”, zaś „tego typu porównania były niestosowne i mogły wzbudzić podejrzenie o brak obiektywizmu ze strony Sądu”).
Kluczowa jednak okazała się ocena adekwantości krytyki do zaistniałej sytuacji: spółka zobowiązała się do zorganizowania wyprawy rowerowej do Peru, za imprezą stał człowiek, którego środowisko traktowało jako „autorytet”, a więc można było oczekiwać profesjonalizmu w wykonaniu umowy. Jednak wyprawa została w ostatnim momencie odwołana, bez wcześniejszych informacji o ew. problemach, co wcale nie przeszkodziło mężczyźnie — w tym samym czasie — zorganizować i pojechać na podobny wyjazd do Maroka. A następnie, zamiast po prostu oddać pieniądze, firma zwlekała i zwodziła klienta, podsuwając mu m.in. niekorzystne porozumienie (od siebie dodam, że narzucenie konsumentowi warunków wyłączających odpowiedzialność za niewykonanie zobowiązania to klasyczna klauzula abuzywna), aby finalnie rozwiązać umowę z wyimaginowanych przyczyn.
Biorąc zatem pod uwagę, iż
Synonimem słowa oszukiwać są takie słowa jak: zwodzić, mamić, kantować, wprowadzać w błąd, kręcić, ściemniać, zniekształcać prawdę, dezinformować, wyprowadzać kogoś w pole, omamić,
działania spółki United-Cyclists.com sp. z o.o. mogą być w ten sposób oceniane — ba, sprawy mają się tak słabo, że w tzw. międzyczasie „spółka została niejako „porzucona” przez osoby ją reprezentujące, a udziałowcy spółki do tej pory nie doprowadzili do obsadzenia jej zarządu” (tak rzeczy mają się do dziś, wystarczy sprawdzić w KRS — Jacek Lisiecki został odwołany w marcu 2022 r. i od tego momentu spółka jest bez sternika, zaś w apelacji reprezentował ją kurator).
Sumarycznie oznacza to, że publiczna krytyka — zarzut, iż „spółka oszukuje klientów” — był usprawiedliwiony, a więc działanie pozwanego klienta nie miało charakteru bezprawnego, zatem sąd odwoławczy oddalił powództwo w całości.