Prasa ma prawo i powinność drążyć, wyjaśniać, nagłaśniać wszystkie drażniące tematy, to oczywista oczywistość. Czy jednak zadawanie przez dziennikarza pytań może być potraktowane jako pomówienie? Jeśli adresatem pytań jest osoba trzecia, zawarte sugestie są nieprawdziwe i stawiają zainteresowaną osobę w złym świetle, a więc można je odbierać jako zwykłe insynuacje? (wyrok Sądu Najwyższego z 9 maja 2023 r., III KK 433/22).
Orzeczenie dotyczyło dziennikarza, który w wiadomości wysłanej do biura prasowego Polskiej Grupy Energetycznej zadał kilka pytań o łączenie przez burmistrza Gryfina zajmowanego stanowiska z funkcją członka rady nadzorczej spółki. Zainteresowany — lokalnie wpływowy polityk PiS — uznał, iż zadawanie pytań tej treści i przesłanie ich do PGE stanowiło pomówienie, zatem wniósł do sądu prywatny akt oskarżenia.
Sąd prawomocnie stwierdził, iż dwa sformułowania — „od dawna w Gryfinie burmistrzowi zarzuca się działanie na szkodę gminy w związku z porozumieniami podatkowymi pomiędzy spółką a gminą” i „burmistrz odstąpił od roszczeń związanych z odszkodowaniem za nieterminowe położenie ciepłociągu w Gryfinie. Tym samym naraził Gminę na spore straty finansowe, coraz częściej mówi się o tym, że nie da się łączyć funkcji członka Rady Nadzorczej z funkcją burmistrza, bo albo się działa na szkodę [spółki], albo na szkodę gminy — nie da się grać na dwa fronty” — mogły narazić burmistrza na utratę zaufania.
art. 212 par. 1 kodeksu karnego
Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności,
podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
Uznając oskarżonego winnym przestępstwa zniesławienia, sąd warunkowo umorzył postępowanie na rok, nakazując przy tym pisemne przeprosiny (por. „Dziennikarz skazany za przesłanie pytań do spółki skarbu państwa”).
Odnosząc się do wniesionej przez Rzecznika Praw Obywatelskich kasacji Sąd Najwyższy przypomniał, iż z założenia penalizacja przestępstwa zniesławienia ma chronić godność i cześć osoby, wzmacniając w ten sposób ochronę wynikającą z przepisów kodeksu cywilnego. Realizacja tego uprawnienia siłą rzeczy prowadzi jednak do konfliktu z innymi wartościami, takimi jak wolność słowa, która obejmuje także wypowiedzi krytyczne oraz prawo do uzyskiwania i rozpowszechniania informacji. Stąd też w orzecznictwie utrwalił się pogląd, iż znacząco słabszy zakres ochrony przed krytyką dotyczy polityków: każdy, kto podejmuje działalność publiczną w sposób nieunikniony, acz „świadomy i dobrowolny” wystawia się na kontrolę i reakcję opinii publicznej, przez co musi wykazywać się zwiększona odpornością i stopniem tolerancji nawet wobec szczególnie ostrych ataków. Z tych właśnie powodów na gruncie prawa prasowego przyjęto, iż prawdziwość informacji publikowanych przez media nie jest kryterium wyłączającym bezprawność naruszenia dóbr osobistych w publikacji prasowej, więc różnica w odniesieniu do odpowiedzialności karnej, polega na tym, że dziennikarze nie odpowiadają za publikację nieprawdy, lecz za brak zachowania staranności i rzetelności (art. 213 kk vs. art. 12 ust. 1 pkt 1 pr.pras.).
Wskazana w art. 212 kk ochrona pozostawać powinna w równowadze z koniecznością ochrony innych wartości, in concreto prawa do swobody wypowiedzi i prawa do krytyki.
W sprawie nie można tracić z oczu, iż obiektem zainteresowania oskarżonego był polityk, który wcześniej pełnił różne ważkie stanowiska w spółkach powiązanych z PGE, aby po dwóch latach piastowania godności burmistrza objąć funkcję członka rady nadzorczej. W takim przypadku społeczność lokalna może interesować się zarówno faktem łączenia stanowisk, jak też oczywistym konfliktem interesów (m.in. pojawiały się wątpliwości, czy miasto prawidłowo dochodzi np. kar umownych od spółki), zwłaszcza, że lokalna prasa pytała i wątpiła („Lewandowski ma 1023 podpisy i odpowiada burmistrzowi”), a burmistrz nie odpowiadał na zarzuty — więc trudno się dziwić, że inny dziennikarz ciągnął i zgłębiał temat.
W ocenie SN zadawanie przez dziennikarza „ciężkich” pytań nie mogło być traktowane jako pomówienie: korespondencja wpłynęła do biura prasowego PGE, a więc jej adresatem był niewielki krąg osób, zaś rzekome insynuacje dotyczyły publicznie znanej kwestii konfliktu interesów, czyli zarzutów już wcześniej pojawiających się w obiegu. Oskarżony miał prawo podjąć próby wyjaśnienia wątpliwości, treści pytań nie można nie odczytywać poza kontekstem sytuacyjnym.
Sumarycznie oznacza to, iż dziennikarz działał w graniach wolności słowa, zatem nie sposób mu zarzucać jakiegokolwiek przestępstwa — a więc należy go po prostu uniewinnić od zarzutów.