Czy sformułowanie „tchórzliwy brutal” — o facecie, który sam przyznaje, że odwagi mu zbrakło, kiedy wartało się nią popisać, a zgoła dziś należy do najodważniejszych — to naruszenie dóbr osobistych? Jeśli on sam nie szczędzi innym ostrych epitetów?
wyrok Sądu Najwyższego z 12 kwietnia 2023 r. (II CSKP 1021/22)
W interesie publicznym leży społeczny wymiar krytyki, jeżeli ma ona cechy rzetelności i rzeczowości, opiera się na informacjach, które zostały starannie zebrane i zweryfikowane oraz nie przekracza granic koniecznych do osiągnięcia założonego celu. Wyznaczenie zbyt wąskich granic dla wolności wypowiedzi prowadzić może w istocie do tzw. efektu mrożącego przynoszącego szkodę społeczeństwu demokratycznemu jako całości. Dochowanie konstytucyjnej zasady proporcjonalności jest więc niezbędne. Rolą dziennikarzy jest rozpowszechnianie informacji i idei dotyczących spraw będących przedmiotem publicznego zainteresowania i mających wydźwięk społeczny. Należy przy tym odrzucić automatyzm polegający na uznaniu, że powołanie się na działanie w interesie społecznym zawsze wyłącza bezprawność naruszenia dóbr osobistych i nie wymaga badania w każdym przypadku wszystkich okoliczności, pozwalających na wyważanie kolidujących ze sobą praw do ochrony dóbr osobistych z jednej strony oraz wolności wypowiedzi i krytyki społecznej z drugiej strony.
Sprawa zaczęła się od zamieszczonego w tygodniku „Newsweek” felietonu, w którym napisano, iż kiedyś Rafał Ziemkiewicz bał się sprzeciwiać władzy komunistycznej — teraz jest odważny, acz jako „tchórzliwy brutal” używa maski, która ma przykryć jego strachliwość.
Zdaniem zainteresowanego pojawiające się w tekście epitety naruszały jego dobra osobiste, zatem w wytoczonym powództwie żądał od Tomasza Lisa, jako redaktora naczelnego czasopisma, przeprosin i zadośćuczynienia.
Sąd prawomocnie uznał, iż określenie „tchórzliwy brutal” może być przesadne, a nawet obraźliwe, to jednak jest usprawiedliwione: wszakże Rafał Ziemkiewicz publicznie przyznał, że nie angażował się w działania opozycyjne, bo się obawiał konsekwencji, ale też o tyle uprawnione, o ile publicysta używający ostrego języka musi się liczyć z ciętą ripostą. Osoba publiczna musi przy tym pamiętać, iż w jej przypadku granice swobody wypowiedzi i dozwolonej krytyki, jako okoliczności wyłączającej bezprawność naruszenia dóbr osobistych, wyznaczone są znacznie szerzej (por. „Przyznał, że bał się działać w antykomunistycznej opozycji? Więc nie może protestować jeśli zwą go „tchórzem”!”).
Nieco odmiennie ocenił spór Sąd Najwyższy: jeśli o Ziemkiewiczu można pisać per „brutal”, a to ze względu na publicznie stosowany przezeń język, i nawet jeśli epitet ten mieści się w zakresie należytej staranności i rzetelności dziennikarskiej…
…to jednak nie wiadomo dlaczego sąd uznał, iż słowo „tchórzliwy” nie miało charakteru bezprawnego — raz, że „nie istniał obowiązek udziału każdego obywatela w działaniach opozycji” (to się nazywa dialektyka pierwszej wody: cóż za niedopatrzenie, że za Jaruzelskiego nie wydano takiego okólnika!); a ponadto
to, że opozycjoniści mogą być uważani za bohaterów, nie oznacza jednak, że osobom niezaangażowanym w działania opozycyjne należy przypisywać tchórzostwo. Społeczeństwo nie składa się wyłącznie z bohaterów i tchórzy, a do drugiej z tych grup nie powinny być automatycznie zaliczane osoby, które nie włączały się w walkę z totalitarnym systemem.
W ocenie SN nawet brak zaangażowania w działania antykomunistycznej opozycji można wytłumaczyć w każdy inny sposób, niż tchórzostwem — np. sytuacją rodzinną, poczuciem obowiązku wobec bliskich, koniecznością zapewnienia im utrzymania (należało „zajmować się swoimi sprawami i karierą” — tak sąd II instancji zreferował jakąś wcześniejszą wypowiedź samego Ziemkiewicza — no ale fakt, że to oportunizm i konformizm, niekoniecznie cykor…).
Ba, nie jest też jasne, dlaczego autor felietonu nie oddzielił „okresu historycznego”, w którym Rafał Ziemkiewicz kierował się postawą „indyferentyzmu politycznego” od jego aktualnego zaangażowania publicystycznego. Bo chociaż „temperatura społecznego dyskursu, a przede wszystkim waga wymiany poglądów, może usprawiedliwiać wyrażanie polemicznych treści w ostrej i kontrowersyjnej formie”, to przecież można różnić się pięknie, przeto spór powinien „toczyć się na argumenty rzeczowe, a nie argument siły wyrażający się w dyskredytowaniu przeciwników politycznych i osób prezentujących odmienne idee” (dla przypomnienia: mówimy o dobrym imieniu Ziemkiewicza, o którym ten sam SN nieco wcześniej napisał, iż „komentuje sprawy dużej wagi, odnosząc się do reprezentantów innych niż on poglądów politycznych lub idei w ostrych, czasem szokujących ze względu na treść i formę wypowiedzi, słowach” — co usprawiedliwia określenie „brutal”).
Biorąc więc pod uwagę, że sąd nie wskazał jakie argumenty pozwanego przemawiały za wyłączeniem bezprawności naruszenia dóbr osobistych powoda — a zwłaszcza jaki interes społeczny usprawiedliwiał użycie sformułowania „tchórzliwy brutal” — SN zaskarżony wyrok uchylił i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania.
Zamiast komentarza: Rafał Ziemkiewicz Adamem Michnikiem naszych czasów? (a skoro ważne jest nie tylko jaki wyrok wydał sąd, ale też w jakim składzie go wydał — uprzejmie donoszę, że pod orzeczeniem podpisali się I Prezeska SN Małgorzata Manowska, SSN Beata Janiszewska i SSN Robert Stefanicki — wszyscy zostali powołani przy udziale neo-KRS.)