A skoro niedawno było o tym, że prezydencki akt łaski to nie imperatorski glejt odpuszczający wszelkie winy, dziś czas na kilka punktów o tym, że sędzia upolityczniony — skumplowany z ministrem sprawiedliwości, którego „kariera zawodowa uległa zdecydowanemu przyspieszeniu” po poparciu arbitralnych decyzji mających na celu opanowanie wymiaru sprawiedliwości przez władze polityczne — nie jest sędzią niezależnym i bezstronnym — przeto wydane przez niego wyroki nie nadają się do niczego (wyrok Sądu Najwyższego z 7 czerwca 2023 r., III KK 109/23).
Sprawa zaczęła się od prawomocnego wyroku, w którym skazano pięciu członków zorganizowanej grupy przestępczej. To orzeczenie zaskarżył obrońca jednego z oskarżonych, który zwrócił uwagę na różne uchybienia i okoliczności przemawiające na jego korzyść (dla jasności: pozostali skazani kasacji nie wnosili).
Odnosząc się do kasacji Sąd Najwyższy stwierdził, iż:
- argumenty argumentami, ale liczą się także pryncypia uczciwego procesu, które są na tyle istotne, iż ich naruszenie skutkuje uchyleniem wyroku, nawet jeśli skarżący ich nie wskazał;
art. 536 kodeksu postępowania karnego
Sąd Najwyższy rozpoznaje kasację w granicach zaskarżenia i podniesionych zarzutów, a w zakresie szerszym — tylko w wypadkach określonych w art. 435, 439 i 455.
- jedną z takich zasad jest wymóg prawidłowej obsady sądu — poddania sprawy pod rozwagę sędziego, który jest niezawisły, niezależny i bezstronny przy sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości; gwarancji takiej nie zapewnia w szczególności sędzia upolityczniony, którego powiązania z urzędującą władzą polityczną budzą poważne wątpliwości;
- w wiążącej uchwale SN stwierdzono, iż rękojmi niezawisłości i niezależności nie daje udział w orzekaniu osoby, która została powołana na urząd sędziego na wniosek upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa;
- sęk bowiem w tym, że władza sądownicza jest jednym z elementów trójpodzielnej władzy, której przysługiwać powinien niezbędny poziom niezależności od pozostałych segmentów władzy; upolityczniona KRS niezależność od legislatywy i egzekutywy utraciła, toteż wszystkie nominacje z jej udziałem należy badać ze szczególną ostrożnością;
- (nie ma przy tym znaczenia co powiedziano o tym przy herbatce i ciastekach: Trybunał Konstytucyjny nie może oceniać uchwał SN, które nie mają charakteru prawotwórczego — funkcją TK jest orzekanie co do prawa, a nie co do orzeczeń sądowych);
art. 439 par. 1 pkt 2 kpk
Niezależnie od granic zaskarżenia i podniesionych zarzutów oraz wpływu uchybienia na treść orzeczenia sąd odwoławczy na posiedzeniu uchyla zaskarżone orzeczenie, jeżeli:
2) sąd był nienależycie obsadzony lub którykolwiek z jego członków nie był obecny na całej rozprawie;
- co więcej: nawet TK nie może podważyć praw człowieka gwarantowanych na poziomie konstytucyjnym i konwencyjnym — prawa dostępu do niezawisłego i bezstronnego sądu, prawa do rzetelnego procesu;
- tak rozumiana bezstronność sędziego powinna zasadzać się na kwestiach instytucjonalnych, począwszy od procedury powołania, która chroni go przed niedopuszczalnymi wpływami i uznaniowością innych segmentów władz (tudzież przed zawieszeniem lub odwołaniem);
- stąd też przyjmuje się, iż nie jest niezależnym i bezstronnym sędzia, który „nie przechodzi” następującego testu: (i) w toku jego powołania doszło do oczywistego naruszenia prawa krajowego, (ii) które miało charakter poważny, (iii) zostało ustalone przez sądy krajowe;
- przenosząc te uwagi na sprawę SN zwrócił uwagę, że jedna z wyrokujących sędzin nie tylko została powołana przez niekonstytucyjną KRS, ale też można obawiać się, iż nie jest bezstronna z racji swych powiązań z politykami;
- sęk w tym, że doszedłszy do rangi sędziny SO, dwukrotnie bezskutecznie starała się o nominację do SA, ale „jej kariera zawodowa uległa zdecydowanemu przyspieszeniu w 2018 roku”, co można wiązać zarówno z podpisaniem się pod listami poparcia do neo-KRS (jeśli ktoś miał wątpliwości dlaczego Jan Nowak strzeże tych danych jak oka w głowie („bo RODO”), to już wie), jak też znajomością z aktualną szefową neo-KRS, która jest prywatnie bliską koleżanką Zbigniewa Ziobry („w przestrzeni medialnej formułowane są opinie o istnieniu między nią a aktualnie urzędującym Ministrem Sprawiedliwości więzów zażyłości zrodzonych na gruncie przyjaźni i koleżeństwa, a opinie te nie wydają się być gołosłowne”);
Powołanie — przy aprobacie Prezes Sądu Okręgowego w K. — sędzi K.W. na pierwsze w jej karierze zawodowej eksponowane stanowisko w administracji sądowej, tj. wiceprezesa Sądu Okręgowego w niedługim czasie po podpisaniu listy poparcia dla kandydatury pierwszej z wymienionych do Krajowej Rady Sądownictwa niewątpliwie, zdaniem Sądu Najwyższego, zdynamizowało przebieg jej kariery zawodowej na przestrzeni kolejnych miesięcy i lat. Powiązanie pomiędzy tymi zdarzeniami jest oczywiste i czytelne nawet dla przeciętnie wykształconej osoby, niedysponującej wykształceniem prawniczym. Oczywiste dla Sądu Najwyższego jest przy tym, że propozycja objęcia tak wysokiego stanowiska w hierarchii administracyjnej sądów powszechnych jest składana osobie cieszącej się głębokim zaufaniem Prezes Sądu Okręgowego. Udział w procesie nominacyjnym Ministra Sprawiedliwości lub upoważnionych wiceministrów pozwala przyjąć, że sędzia K.W. zyskała również zaufanie ścisłego kierownictwa tego ministerstwa, o czym przekonuje również kolejne delegowanie jej — również w nieodległym terminie — do Sądu Apelacyjnego w Krakowie, a następnie przedłużenie tej delegacji na czas nieokreślony, aż do momentu powołania na stanowisko sędziego tego Sądu.
- wszystkie te działania to nic innego jak „element zakrojonych na szeroką skalę” działań mających na celu podporządkowania sądów woli władzy politycznej — o czym sędzina musiała wiedzieć, a nawet to akceptować — co oznacza współudział w arbitralnie podejmowanych rozwiązaniach personalnych;
- „nagrodą” za spolegliwość wobec polityków było przejście sędziny do sądu apelacyjnego i rychły awans na wiceprezeskę SA w Krakowie — w okolicznościach, którym można „przypisać walor wyjątkowości, a wręcz nadzwyczajności” (stanowisko to dostała przed nominacją do wyższej instancji, acz przy obsadzie pominięto innych, wcale nie gorszych sędziów — a przecież „jeżeli na jedno z najwyższych stanowisk w hierarchii administracyjnej sądów powszechnych powoływani są sędziowie sądu niższej instancji, to bezspornie powinni być to sędziowie wybitni, mający szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej i znaczne doświadczenie w sprawowaniu administracji sądowej”);
- (wcale nie na marginesie warto dodać, że w tzw. międzyczasie owa sędzina zatwierdziła umorzenie sprawy Daniela Obajtka — czego akurat SN jej litościwie nie wypomniał);
Wszystkie te okoliczności — zdaniem Sądu Najwyższego — jednoznacznie wskazują, że sędzia K.W. znalazła się w gronie sędziów cieszących się szczególnym zaufaniem ze strony kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości, przekraczającym granice typowego zaufania jakiego należy oczekiwać w relacjach sędzia — organ władzy wykonawczej (in concreto — resort sprawiedliwości). Fakt ten należy wiązać z dalszymi, niemalże błyskawiczne następującymi postępami w jej karierze zawodowej, nieznajdującymi jednoznacznego potwierdzenia w doświadczeniu w zakresie sprawowania funkcji kierowniczych, ściśle zaś wynikającymi z uprawnień przysługujących Ministrowi Sprawiedliwości.
- w ocenie Sądu Najwyższego oznacza to, iż sędzina, która wydała zaskarżony wyrok nie przeszła testu niezależności — można powiedzieć, że jest z niej sędzia jawnie upolityczniony — zatem należy przyjąć, że sąd był nienależycie obsadzony, co skutkuje automatycznym uchyleniem wyroku;
- a ponieważ proceduralne uchybienie tego rodzaju „rozciąga się” na wszystkich oskarżonych, nawet jeśli nie wnosili kasacji — Sąd Najwyższy uchylił wyrok w całości, w odniesieniu do całej piątki skazanych;
- (i nawet zwrócił opłatę od kasacji).
art. 435 kpk
Sąd odwoławczy uchyla lub zmienia orzeczenie na korzyść współoskarżonych, choćby nie wnieśli środka odwoławczego, jeżeli je uchylił lub zmienił na rzecz współoskarżonego, którego środek odwoławczy dotyczył, gdy te same względy przemawiają za uchyleniem lub zmianą na rzecz tamtych.
Zamiast komentarza: tu się naprawdę nie ma z czego cieszyć, bo to nie jest sytuacja „a nie mówiłem!?” — to jest po prostu skandal i granda.
Q.E.D.