Krótka, acz całkiem entuzjastyczna recenzja Dacii Duster pojawiła się na tutejszych łamach niespełna pół roku po odebraniu auta i po przejechaniu 5 tys. km*… Czy zatem blisko dwa lata i 25 tys. km to nie za późno na test samochodu Peugeot Rifter? Czy w tym czasie i na tym dystansie mogły wyjść bolączki i niedomagania, których nie widział świeży i szczęśliwy kierowca, a dostrzec pozwolił czas i przebieg?
Nie będę ukrywał: Peugeot Rifter zainteresował mnie od razu jak się pojawił na rynku, w przeciwieństwie do jego poprzednika (modelu Partner) czy bliźniaczego Citroën Berlingo. Owszem, decydując się na Dacię analizowałem konkurencję w postaci m.in. Citroëna C4 Picasso / Space Tourer, a nawet przyglądałem się ówczesnej wersji Renault Kangoo, jednak w ogólności można powiedzieć, że chociaż zawsze uważałem vany za auta arcy-praktyczne, to jednak chyba znów górę wzięły młodzieńcza werwa i pazur (może byłoby inaczej, gdyby Hołowczyc i Kulig jeździli Oplem Zafirą, a nie Celicą, Imprezą czy Lancerem Evo… no i wszystko się zgadza, bo przecież teraz Hołek ściga się Dusterem ;-)
Z czasem jednak okazało się, że chociaż Dacią można nieco szybciej i trochę dalej przejechać polną drogą, to w zastosowaniach turystycznych nie wypada aż tak idealnie, zatem w połowie 2021 r. złożyłem zamówienie na to miedziano-rude pudełeczko na kółkach…
Myliłby się ten, kto pomyśli, że do Riftera podszedłem całkowicie bezkrytycznie (pomijając nawet dawną i już na pewno nieprawdziwą regułę, że „nie kupuje się auta na F”. Chociaż dojrzałem już do auta tego typu (kombivana? minivana?) i naprawdę zamarzyły mi się odsuwane boczne drzwi, to jednak strasznie biłem się z myślami, a to wskutek pieruńsko złych opinii o benzynowym silniku PSA 1,2 PureTech. Rychło mi jednak wyszło, że: (i) lepiej już nie będzie, (ii) o sensownych wolnossących jednostkach nawet nie da się już marzyć, (iii) jakakolwiek hybryda jest kompletnie nie dla mnie, (iv) PSA może i słynie z dobrych diesli, ale 1,6 HDi w tym modelu i tak nie jest dostępny, zaś 1,5 HDi to też loteria, (v) a w dodatku diesel też nie dla mnie — więc będę sprawdzał, dbał, a w dodatku i tak auto ma być głównie w trasy.
(Dla jasności: był to chyba najgorszy czas jeśli chodzi o dostępność samochodów na rynku, więc nie byłem zdziwiony ani tym, że dealer wyznaczył 9-miesięczny termin odbioru, ani też tym, że finalnie (już po niespełna siedmiu miesiącach) ten egzemplarz podstawiono ze zwykłym radiem zamiast fabrycznego „telewizorka” — co mnie akurat ucieszyło.)
Czas na garść danych technicznych samochodu Peugeot Rifter:
- podstawowe wymiary nadwozia: długość 4403 mm x wysokość 1837 mm (1878 mm z relingami) x szerokość 1848 mm (2107 mm z lusterkami); wersję długą (long), o której bardzo długo nie myślałem, różni 35 cm i odpowiednio większy rozstaw osi;
- rozstaw osi 2785 mm, zwis przedni 892 mm, zwis tylny 726 mm, prześwit 180 mm (własnoręcznie zmierzony, acz pod tylnym zderzakiem jest 30 cm z górką, więc wchodzi pudełko od Ikei, i to z przykrywką ;-)
- silnik: benzynowy, 3 cylindrowy (pfff…), pojemność 1199 cm3, moc 110 KM / 5500 obr./min, maksymalny moment obrotowy 205 Nm / 1750 obr./min (a więc turbo…), skrzynia biegów manualna 6-biegowa;
- pojemność bagażnika: 775 litrów (do półki) / 3000 litrów (max, tj. po złożeniu kanapy, do dachu); dno kufra ma wymiary ok. 100 cm (długość) x 120 cm (szerokość); po złożeniu oparć kanapy, za przednimi siedzeniami jest jakieś 180 cm miejsca, a po dodatkowym położeniu oparcia fotela pasażera — to była dla nas niezwykle istotna cecha — dobre 270 cm — co daje wspaniałe możliwości;
- zużycie paliwa: autentycznie jestem w stanie, przy normalnej, rekreacyjno-turystycznej jeździe, bez spinki, bez szarżowania, osiągnąć spalanie poniżej 6 litrów / 100 km; przykład: wracając z objazdówki przez Alpy zatankowałem w Południowym Tyrolu, skąd przejechaliśmy (szosami-górami, w tym przez Passo del Rombo, czyli 2509 m n.p.m.) do Garmisch-Partenkirchen, skąd autostradą, z przeciętną-przelotową 105-110 km/h, dojechaliśmy do Wrocławia; w sumie na liczniku wyszło 1001 km, po czym zatankowałem 53 l benzyny (oczywiście przy prędkościach powyżej 120 km/h spalanie wyraźnie rośnie, no ale cóż: taka buda i taki silniczek…);
- ogumienie 215/65 R16 (co ciekawe oprócz różnic wizualnych, Riftera wyróżnia na tle jego bliźniaków, tj. Citroëna Berlingo, Toyoty Proace City Verso, Opla Combo i (wyłącznie dostawczego) Fiata Doblò właśnie rozmiar opon — reszta jest sprzedawana na kole o profilu 205/60 R16, co daje także mniejszy prześwit pod podwoziem).
Jak się prowadzi Peugeot Rifter? Czy czuć, że w sumie bazą dla tego pojazdu był mały dostawczak? Czy to bardziej osobówka, czy jednak geny furgonetki dają popalić?
I znów istotny disklajmer: to oczywiście nie jest rajdówka, swoje robią także gabaryty, wysokość nadwozia (taka sama, jak szerokość) i miękkie zawieszenie. Więc w ciasne zakręty trzeba wchodzić z pewną dozą ostrożności, a jeśli kierowca o tym zapomni, od razu poczuje, że środek ciężkości jest gdzie indziej, niż w Audi A4. No i przy przyspieszaniu co najmniej ćwiartka momentu obrotowego idzie w przełamanie oporów powietrza.
Ale, ale, niech te oczywiste minusy nie przesłonią wam oczywistych plusów: w Rifterze siedzi się po królewsku, jak na tronie (bajdełej pamiętam wrażenie, po przyzwyczajeniu się do Dustera, zapadania się w fotelu Audi — teraz wsiadając do Dustera mam uczucie, że leeeecę w jakąś studnię), z genialnym przeglądem drogi przed maską, z wspaniałym widokiem na wszystkie strony (pudełkowate nadwozie i potężna szklarnia robią swoje). Mała kierownica jest bardzo wygodna, gałka zmiany biegów dokładnie tam, gdzie być powinna (sama skrzynia chodzi jak trzeba), kabina jest przestronna (ciekawostka: Rifter jest na papierze tylko 2 cm szerszy od Dustera… wystarczy spojrzeć, by dostrzec, że chodzi o te fejkowe poszerzenia błotników). Auto jest bardzo ciche, żwawe i nawet przy dłuższych wojażach nic a nic nie męczy. Troszkę słychać, że to tylko trzy cylindry, acz właściwie tylko do momentu osiągnięcia przez silnik prawidłowej temperatury (jego brzmienie jest przyjemniejsze, niż nissanowskiego 1,6 SCe).
Ja się tak jaram tym bagażnikiem, tymi składanym fotelem, ponieważ założenie było takie, że ten Rifter będzie nam służyć jako pojazd turystyczny; mówiąc wprost: jako mikro- (nano-?) kamper. Jest na tyle przepastny, że może pomieścić wszystko nie tylko na długi wyjazd — ale też wspaniale nadaje się na okazjonalne schronienie podczas spontanicznego, 2-3 dniowego wypadu… a nawet podczas zaplanowanego trzytygodniowego wojażu (dla jasności: mieści się tam cała nasza trójca, czyli także Kuata). Rzecz jasna wymaga to pewnej dozy samozaparcia, optymizmu i odporności na niewygody — ale ktoś, to w czasach studenckich nie jeździł autostopem po Europie i nie nocował np. pod ciężarówką (bo deszcz), czy też w przyprzedszkolnym ogródku, ten nie zrozumie, że własne auto może być luksusem ;-) I to bez jakiejkolwiek zabudowy mikro-kamperowej (która jest w planach dopiero na przyszły sezon).
Pół akapitu należy się w tym miejscu przesuwnym drzwiom, które są na tyle szerokie, że buda, w której podróżuje psinka (tj. soft-kennel Maelson 105) wchodzi bez składania, a w trybie biwakowym — z przytwierdzonym do relingów tarpem — to jest bajer nad bajery. Nie ma też lepszego rozwiązania w kontekście ciasnych miejsc parkingowych, ale też wrzucania do auta zwierzaka. Natomiast gdybym dziś wybierał auto tego rodzaju, dwa razy zastanowiłbym się, czy jednak nie wybrać bagażnika otwieranego „jak stodoła” — w Rifterze jest taka klaaaaaaaapa, że przy braku miejsca za pojazdem właściwie nie da się jej użyć, a przy zastosowaniu kamperkowym plusy klapy wydają się nie brać góry nad jej minusami.
A zatem czy warto? czy kupiłbym Riftera raz jeszcze? Czy jednak zdecydowałbym się na jakiś inny samochód?
Zacznijmy od twardych faktów: Peugeot Rifter w postaci spalinowej osobówki jest już niedostępny od przeszło roku. Aktualnie producent ma w ofercie odmianę z homologacją N1 (ze stałą przegrodą za tylną kanapą) oraz elektrycznego e-Riftera (aktualnie do sprzedaży wchodzi jego nowa wersja), to samo dotyczy innych marek ze stajni PSA. Tak naprawdę zostaje tylko Toyota Proace City Verso (ciekawe czy kupujący to auto wiedzą, że tak naprawdę dostają francuza?), która różni się detalami wizualnymi. Poza tym nadal można nabyć coś z trojaczków Renault Kangoo / Nissan Townstar Combi / Mercedes Benz T-Class czy też bliźniacze Volkswagen Caddy / Ford Tournego Connect (Tourneo Courier wydaje się grać w nieco niższej lidze)… i to właściwie wszystko. Wybór nie jest oszałamiający, nie to, co w świecie suvów, mam też wątpliwości, czy każde z tych aut idealnie odpowiadałoby naszym potrzebom… ale nie będę ukrywał, że być może dziś celowałbym w coś jeszcze większego, tj. w pełnokrwistego, pięciometrowego vana, o ile nawet nie w jedną z bardziej dyskretnych wersji VW California czy Forda Nuggeta (pomijając oczywiście kwestie kosztowe).
Biorąc zatem pod uwagę, że Peugeot Rifter sprawuje się idealnie i jak dotąd nie sprawił żadnych kłopotów (nie wymieniłem jeszcze nawet najmniejszej żaróweczki), uważam ten samochód za strzał w dziesiątkę, którą — gdybym musiał — chętnie bym powtórzył.
* sześć lat po odbiorze Dacii Duster, na liczniku prawie sześćdziesiąt tysięcy kilometrów… chociaż od dwóch lat nie jest naszym podstawowym autem na wypady, to nadal sprawuje się świetnie, z wyjątkiem oczywiście mocno dyskusyjnej ergonomii wnętrza — no ale widziały gały, co brały (dość rzec, że przez ten serwis ograniczył się do wymiany dwóch żarówek H4 i regularnej wymiany oleju… i nic więcej).
[edit: wrzesień 2024 r.] Wakacyjny wypad do Danii zaowocował kilkoma dodatkowymi ujęciami Riftera, a że w tzw. międzyczasie autko wzbogaciło się o kilka opcji turystycznych, czas na małe odświeżenie tekstu (aktualnie Peugeot ma na liczniku 39 tys. km).
(zdjęcie otwierające tekst pstryknięte przed dzisiejszym spacerem w lesie, stąd spory opad śniegu; wszystkie zdjęcia fot. Magdalena Rudak & Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)