I jeszcze kilka zdań w kontekście skutków nieskutecznego ułaskawienia ex-ministrów Kamińskiego i Wąsika oraz wygaśnięcia sprawowanych przez nich mandatów poselskich: czy fakt, że dwóch posłów odsiaduje wyrok, ich mandaty nie są jeszcze obsadzone (na razie teoria jest taka, że do uzupełnienia jest tylko fotel po pośle Kamińskim, a po Wąsiku — nie wiadomo) ma wpływ na możliwość wykonywania przez Izbę Poselską uprawnień legislacyjnych? Czy wygaśnięcie mandatów poselskich ma wpływ na uchwalanie ustaw przez Sejm? A w w szczególności: czy skuteczne będzie uchwalenie budżetu przez >460 posłów — i czy prezydent Duda będzie miał możliwość rozpisania przedterminowych wyborów powołując się na niepełną obsadę parlamentu?
Zaczynając od początku, w krótkich punktach:
- na początku była dygresja: znaj proporcję, mocium panie: jak PiS ustawę budżetową uchwalać w Sali Kolumnowej, przy kompletnym złamaniu wszelkich procedur i nie wpuszczając posłów opozycji to dobrze, jak marszałek Hołownia stosować prawo, które akurat jest dla PiS niekorzystne (może czasem niewprawnie, ale trudno wprawnie stosować takie prawo, w dodatku w takiej sytuacji politycznej), to bardzo niedobrze;
- wracając ad rem: zgodnie z ustawą zasadniczą izba niższa polskiego (nadal bezimiennego) parlamentu „składa się 460 posłów”; to jest ta liczba, którą wybieramy w wyborach powszechnych, ta sama ilość posłów powinna utrzymać się przez całą kadencję;
- stąd też w przypadku opróżnienia mandatu poselskiego (np. w przypadku śmierci posła, zrzeczenia się mandatu, naruszenia zasady incompatibilitas, utraty biernego prawa wyborczego, etc.), nie ma potrzeby organizować wyborów uzupełniających (dzięki ordynacji proporcjonalnej, w przeciwieństwie do Senatu), albowiem na wolne miejsce „wskakuje” kolejny z listy (wbrew potocznemu przekonaniu polskie prawo przewiduje możliwość pozostawienia mandatu nieobsadzonego, ale dopiero po tym jak kolejni kandydaci nie zgodzą się go objąć po opróżnieniu);
art. 251 par. 1, 3 i 6 kodeksu wyborczego
§ 1. Marszałek Sejmu zawiadamia, na podstawie informacji Państwowej Komisji Wyborczej, kolejnego kandydata z tej samej listy kandydatów, który w wyborach otrzymał kolejno największą liczbę głosów, o przysługującym mu pierwszeństwie do mandatu, w przypadku:
1) śmierci posła;
2) upływu terminu do wniesienia odwołania od postanowienia Marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatu;
3) nieuwzględnienia odwołania od postanowienia Marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatu przez Sąd Najwyższy.
§ 3. Oświadczenie o przyjęciu mandatu powinno być złożone w terminie 7 dni od dnia doręczenia zawiadomienia. Niezłożenie oświadczenia w terminie, o którym mowa w zdaniu poprzednim, oznacza zrzeczenie się pierwszeństwa do obsadzenia mandatu.
§ 6. Jeżeli obsadzenie mandatu posła w trybie określonym w § 1-3 byłoby niemożliwe z powodu braku kandydatów, którym mandat można przydzielić, Marszałek Sejmu, w drodze postanowienia, stwierdza, iż mandat ten do końca kadencji pozostaje nieobsadzony.
- czy to oznacza, że w obradach Izby Poselskiej zawsze musi brać udział 460 osób? nie, albowiem określone kworum jest wymagane w niektórych przypadkach (np. uchwalanie ustaw wymaga obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów, etc.;
- (i znów mała i całkiem zbyteczna dygresja: w brytyjskiej Izbie Gmin zasiada 650 MPs, acz miejsc siedzących jest znacznie mniej, więc w przypadku ważnych głosowań część głosuje na stojąco (bodajże „backbenchers” nie mają zagwarantowanych miejsc siedzących), zaś
głosowanie jest ważne niezależnie od kworum, więcmoże być i taka sytuacja, że ustawa przejdzie wynikiem 2:1); - nie istnieje przy tym przepis, który legitymizowałby prace parlamentu pod warunkiem obsadzenia wszystkich mandatów: przejściowe wakaty się zdarzają wcale nie tak nieczęsto, w tym czasie Izba Poselska obraduje w najlepsze, a więc wygaśnięcie mandatów poselskich na uchwalanie ustaw nie ma żadnego wpływu — ustawy uchwalone przy pomniejszonej liczbie posłów, o ile zebrało się kworum (dla jasności: mandat nieobsadzony kworum nie obniża), są ważne i skuteczne (czy niekoniecznie najstarsi P.T. Czytelnicy pamiętają jeszcze wątpliwości dot. wysyłania parlamentarzystów na przymusową kwarantannę (bo koronawirus)?);
- (i kolejne znaj proporcje, mocium panie: jak PiS chciał immunitety parlamentarne ograniczać i likwidować, to dobrze — jak się okazało, że za czekistowskie metody posadzili dwóch ze służb, to niedobrze);
- poselski wakat nie jest zatem ani podstawą do zaskarżenia ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, ani zawetowania ustawy przez prezydenta (dla jasności: głowa państwa nie musi się z weta ustawodawczego tłumaczyć — ale wymaga ono umotywowania, czyli wypadłoby powołać się na jakieś uzasadnienie);
- idąc dalej: szczególnego rodzaju ustawą jest ustawa budżetowa, w przypadku której prezydent nie może skorzystać z prawa weta (może ją wyłącznie skierować do TK) — ale może rozwiązać Sejm, jeśli ten w ciągu 4 miesięcy od złożenia projektu nie prześle prezydentowi uchwalonego budżetu (uchwalonego, czyli klepniętego przez obie izby polskiego Sejmu);
- dla jasności: tu nie chodzi o to, że są cztery miesiące na uzyskanie podpisu prezydenta lub przejście procedury w TK — w tym czasie legislatywa musi tylko i aż przegłosować budżet, i przedłożyć go prezydentowi;
art. 224 ust. 1 Konstytucji RP
Prezydent Rzeczypospolitej podpisuje w ciągu 7 dni ustawę budżetową albo ustawę o prowizorium budżetowym przedstawioną przez Marszałka Sejmu. Do ustawy budżetowej i ustawy o prowizorium budżetowym nie stosuje się przepisu art. 122 ust. 5.
art. 225 Konstytucji RP
Jeżeli w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy budżetowej nie zostanie ona przedstawiona Prezydentowi Rzeczypospolitej do podpisu, Prezydent Rzeczypospolitej może w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu.
- (w sumie nawet uchwalenie budżetu po dociśnięciu kolanem à la PiS nie pozwala ani na jego zawetowanie, a jeśli wadliwą procedurę ustawodawczą zakwestionowałby TK, to także nie jest podstawą skrócenia kadencji Sejmu);
- czas na proste obliczenia z kalendarzem w ręku: skoro projekt ustawy budżetowej złożył jeszcze rząd Morawieckiego, i to w poprzedniej kadencji, bo 29 września 2023 r., więc 4-miesięczny termin upływa 29 stycznia 2024 r. (w sumie zaczynam mieć wątpliwości, czy art. 225 Konstytucji RP powinien mieć zastosowanie także w przypadku projektów przedłożonych w dziewiątej kadencji?); mówią, że zdążą, więc powinni zdążyć (inna sprawa, że mocno wątpię, czy jednak PiS-owi aż tak zależałoby właśnie teraz na przedterminowych wyborach);
- czy możliwy jest scenariusz, że prezydent zdecyduje się jednak zawetować budżet lub po prostu rozwiązać parlament, powołując się na należne mu prawa (zarówno skracanie kadencji Sejmu jak i odmowa podpisania ustawy są wprost zaliczone do prerogatyw prezydenckich)? to oczywiste, że odczapna wykładnia strażnika konstytucji może podążyć w dowolnym kierunku (vide kwestia stosowania prawa łaski), jednak moim zdaniem skuteczność tych decyzji nie będzie inna, niż gdyby edykt tego rodzaju wydał i ogłosił niżej podpisany (z tą różnicą, że ja bym za to nie ponosił odpowiedzialności);
- a co będzie, jeśli Duda się wścieknie i teraz będzie wetował wszystko jak leci? to może być nieco gorszy scenariusz, ponieważ prawo weta ma charakter dyskrecjonalny, przełamać weto w tym parlamencie łatwo nie będzie, więc groziłoby nam co najmniej to, że jeszcze przez rok z hakiem będziemy męczyć się z chorym prawodawstwem l. 2015-2023.
Zamiast komentarza: tego wszystkiego (także pisania w/w tekstu) dałoby się uniknąć — gdyby niektórzy raczyli zauważyć, że prawo ustrojowe to coś więcej niż jego litera, zwłaszcza, jeśli wskutek zapiekłości i złej woli nie potrafi się jej prawidłowo odczytać.