Jeśli ktoś oczekiwał logiczności w legislacyjnych działaniach prezydenta Andrzeja Dudy to… nadal musi być uzbrojony w cierpliwość. Oto najświeższy przypadek: tego samego dnia prezydent mówi, że 458 posłów w Sejmie i nielegalne pozbawienie możliwości wykonywania mandatu poselskiego uzasadnia zaskarżenie ustawy do TK — ale też składa swój własny projekt ustawy do tego samego nielegalnie obradującego parlamentu.
Oto nie dalej jak wczoraj okazało się, że prezydent zdecydował się skierować do tzw. Trybunału Konstytucyjnego, w trybie kontroli następczej, dwie ustawy (tj. nowelizacji ustawy o NCBiR i prawa o szkolnictwie wyższym i nauce oraz nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy). Uzasadnienie wniosków jest dość podobne i opiera się na założeniu, że doszło do bezprawnego stwierdzenia wygaśnięcia mandatów poselskich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika: prezydent wszakże zastosował wobec nich prawo łaski (które polegało na „przebaczeniu i puszczeniu w niepamięć oraz umorzeniu postępowania karnego (…) akt łask miał zatem charakter abolicji indywidualnej” — dalibóg, doktor nauk prawnych, a nadal nie czuje wstydu podpisując się pod taką bzdurą). To stanowisko potwierdziła IKNiSP SN, która skutecznie uchyliła postanowienia marszałka Izby Poselskiej o stwierdzeniu wygaśnięciu mandatów — toteż niedopuszczenie p.p. Kamińskiego i Wąsika do prac nad ustawami oznaczało nielegalne pozbawienie prawa wykonywania mandatu poselskiego, a 458 posłów w Sejmie to nie ten sam Sejm, o którym mowa w Konstytucji, zaś ich wyborcy zostali arbitralnie pozbawieni swej reprezentacji w parlamencie.
Upraszczając: zdaniem prezydenta Dudy każda ustawa uchwalona przez Izbę Poselską w niepełnym składzie — tj. w której nie zasiadają p.p. Wąsik i Kamiński — jest przyjęta w trybie sprzecznym z konstytucyjnymi zasadami procedury ustawodawczej. Stwierdzenie niekonstytucyjności trybu legislacyjnego powinno skutkować wyeliminowaniem z obrotu prawnego wadliwie przyjętych przepisów.
Ten długi wywód (wnioski do TK liczą 27 i 28 stron) o skutkach pozbawienia polityków PiS możliwości wykonywania mandatu poselskiego nie przeszkodził prezydentowi skorzystać z inicjatywy ustawodawczej: dokładnie wczoraj złożył on do laski marszałkowskiej projekt ustawy o asystencji osobistej osób z niepełnosprawnościami, o czym skądinąd nie omieszkał obwieścić wszem i wobec.
Wychodzi na to, że jedną ręką Andrzej Duda pisze, że każda ustawa przegłosowana przez Sejm bez udziału Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego będzie przyjęta w trybie sprzecznym z Konstytucją i jako taką zaskarży ją do TK — drugą ręką składa do tego samego Sejmu (bez Wąsika i Kamińskiego) projekt ustawy, „na którą czeka środowisko związane z osobami z niepełnosprawnościami, ponieważ taka usługa może zmienić życie”. A przecież jest chyba jasne, że tym projektem będzie zajmował się ten właśnie Sejm, w którym Wąsika i Kamińskiego nie ma i na pewno już nie będzie, więc co najwyżej w pracach brać udział będą ich następcy (procedura obsadzania mandatu po Mariuszu Kamińskim już ruszyła).
Słowem: nasz umiłowany prezydent składa projekt ustawy, który — wszakże liczymy na konsekwentność w działaniu, nieprawdaż — następnie może i podpisze, ale też odeśle do Trybunału Konstytucyjnego, kwestionując naruszenie ustrojowych zasad prawidłowej legislacji… Tego by chyba Mrożek nie wymyślił — ale Andrzej Duda i owszem.