Sprzęt mały i prosty ma tę przewagę nad czymś większym, że łatwiej i szybciej można przekonać się o jego przydatności i przelać na klawiaturę wrażenia… Stąd też dziś — odpowiadając na niezadane pytanie jaki jest dobry prezent pod choinkę dla faceta? — krótki test multitoola Leatherman Skeletool CX.
Leatherman to amerykański producent kultowych poręcznych narzędzi w stylu „wszystko na raz”. Osobiście przyrównałbym je do popularnych scyzoryków z krzyżykiem — na pewno znajdziecie wygodniejsze i trwalsze narzędzia (nóż, kombinerki, śrubokręt, klucz do śrub, przecinak, etc.) ale u licha trudno mieć to wszystko zawsze pod ręką, w potrzebie, która ma to do siebie, że nigdy nie wiadomo kiedy się nadarzy. Tymczasem Leatherman może zawsze czekać w kieszeni — zwłaszcza, że taki egzemplarz jak Skeletool nie zajmie w niej więcej miejsca, niż pęk kluczy.


Podstawowe dane techniczne Leathermana Skeletool CX prezentują się następująco:
- funkcje: kombinerki (płaskie i standardowe) oraz przecinak do drutu,
- niewielkie ostrze o długości 66 mm, otwierane jedną ręką, z blokadą,
- wkrętak, w zestawie dwa 2-stronne bity (krzyżakowe i płaskie),
- otwieracz do butelek, a także klips i karabinek do wygodnego zamocowania urządzenia;
- wykonany ze stali nierdzewnej, część okładzin z włókna węglowego;
- masa 142 g, długość złożonego 100 mm.
A wszystko to wykonane w sposób elegancki i precyzyjny: stal się błyszczy, karbon się mieni, ostrze otwiera i zamyka — czego jeszcze chcieć?


Czy taki ażurowy w formie gadżet może przydać się wyłącznie dla kogoś o duszy majsterkowicza lub chociaż preppersa czy survivalowca? Śmiem twierdzić, że niekoniecznie: idąc z psem w las zawsze pamiętam, że może przytrafić się nam przygoda z wnykami (chociaż nigdy nie widziałem wnyków na własne oczy), a cążki do drutu zawsze będą lepsze, niż najlepszy nawet nóż. Podręczne narzędzie może przydać się także w biurze, w samochodzie, ba, nawet w drodze do kina (i nie mam na myśli otwieracza do kapsli).
Uprzedzając zastrzeżenia: z pewnością wygodniejszy, trwalszy i tańszy będzie zestaw ćwierć-profesjonalnych narzędzi, choćby takich, które sam mam w domu; sęk właśnie w tym, że skoro mam je w domu, to nie mają szans posłużyć mi w nagłych i niespodziewanych wypadkach.


Największa wada? Leatherman Skeletool CX nie należy do najtańszych — ten egzemplarz kosztuje prawie czterysta złotych, czyli nieco więcej od innych kieszonkowych multi-tooli i tylko nieco mniej od niektórych modeli pełnowymiarowych (i mniej-więcej dwa razy tyle ile przyjdzie nam zapłacić za przyzwoity scyzoryk Victorinox).
Pytanie czy warto tyle wydać za gadżecik cieszący oko i duszę — pozostawiam otwartym :-)
Disklajmer: ten egzemplarz Leathermana otrzymałem od sklepu Militaria.pl jako ekwiwalent wynagrodzenia za udział w pamiętnym nagraniu (por. „Jaki jest zakres obrony koniecznej?”).