Ciekawy wątek pojawia się w Dzienniku Internautów w kontekście wezwań wysyłanych przez „kancelarię” Lex Superior: jest całkiem możliwe, że fala wezwań do zapłaty odszkodowania za rzekome naruszenie autorskich praw majątkowych do filmów porno nie ma na celu osiągnięcie żadnego celu w postaci zapłaty tegoż odszkodowania (o którym też można byłoby pogdybać w kontekście bezpodstawnego wzbogacenia), lecz chodzi tu po prostu o kasę za przyjmowane telefony…

Przypomnijmy, że istotnym elementem wezwań wysyłanych przez Lex Superior jest numer telefonu: 708208866, który należy do tzw. numerów o podwyższonej płatności. Pamiętamy też, że osoby, które zdecydowały się na zmarnowanie czasu (i pieniędzy) na podjęcie próby kontaktu z „kancelarią” Lex Superior zwróciły uwagę, że gra jakaś melodyjka, ale na nic sensownego nie da się doczekać.
Mnie to ostatecznie przekonuje, że w aferze nie chodzi ani o tę prokuraturę, ani nawet o jakieś odszkodowania za rzekome naruszenie praw do filmów porno ściąganych (i równocześnie rozpowszechnianych) w sieci BitTorrent — chodzi po prostu o kasę z telefonów.
Zatem jeszcze raz podkreślam: nie pisać, nie dzwonić, nie przejmować się, wezwanie siup do kubełka na śmieci.
A najgorsze jest to, że na samym końcu historii pewnie będzie tak jak z twórcą de Lege Artis — więc najpierw będziemy utrzymywać parę osób na garnuszku państwa, karmić, etc., aby na koniec być może płacić odszkodowania za długotrwałość postępowania…