Czy kierowca, który miał czasowo odebrane prawo jazdy, a po upływie tego okresu nie pofatygował się do urzędu i nie odebrał dokumentu, prowadzi pojazd bez uprawnień? Czy jednak nieodebranie prawa jazdy po zatrzymaniu nie oznacza ani braku uprawnień, ani zawieszenia uprawnień? (wyrok Sądu Najwyższego z 7 grudnia 2023 r., V KK 205/23).
Sprawa dotyczyła kobiety, która w styczniu 2022 r. została przyłapana na prowadzeniu samochodu mimo zatrzymanego — od 4 września 2021 r. na trzy miesiące, tj. do 4 grudnia 2021 r. — prawa jazdy.
Zdaniem policji brak złożenia wniosku o zwrot prawa jazdy po upływie okresu jego zatrzymania oznaczał, że doszło do prowadzenia pojazdu bez uprawnień, zatem do sądu wpłynął wniosek o ukaranie za wykroczenie.
Sąd podzielił ten pogląd i w uprawomocnionym wyroku nakazowym orzekł grzywnę oraz roczny zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. (Dla jasności: auto było także niedopuszczone do ruchu, bo brakło mi jednej tablicy rejestracyjnej i było nieco niesprawne, a ponadto kobieta jechała na światłach przeciwmgłowych w warunkach normalnej przejrzystości powietrza.)
art. 4 ust. 1 ustawy o kierujących pojazdami
Dokumentem stwierdzającym posiadanie uprawnienia do kierowania motorowerem, pojazdem silnikowym lub zespołem pojazdów składającym się z pojazdu silnikowego i przyczepy lub naczepy jest: [prawo jazdy]
art. 94 par. 1 kodeksu wykroczeń
Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu prowadzi pojazd mechaniczny, nie mając do tego uprawnienia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 1500 złotych.
Sąd Najwyższy, rozpatrując kasację wniesioną przez Rzecznika Praw Obywatelskich, przypomniał, że prawo jazdy nie jest dokumentem uprawniającym do prowadzenia określonych pojazdów, lecz stwierdza takie uprawnienie. Uprawnienie do prowadzenia wynika z decyzji, dokument prawa jazdy jedynie odzwierciedla treść tej decyzji (nie jest decyzją, jej odpisem, uwierzytelnioną kopią, etc.). Owszem, judykatura i teoretycy spierają się niekiedy czy art. 94 par. 1 kw dotyczy wyłącznie osób, które uprawnienia utraciły lub nigdy nie posiadały, czy także kierowców, którzy swych uprawnień „w danym momencie nie mogą realizować”, wskutek wydanej decyzji. Najczęściej jednak przyjmuje się, że zatrzymanie prawa jazdy nie skutkuje utratą uprawnień do prowadzenia pojazdów, lecz uniemożliwia ich potwierdzenie. Azaliż czy dywagacje mają w sprawie jakiekolwiek znaczenie, biorąc pod uwagę, że obwiniona była uprawniona do prowadzenia samochodu osobowego i nie miała już zatrzymanego prawa jazdy — po prostu nie miała dokumentu potwierdzającego jej uprawnienia (na marginesie: czekam aż sąd kiedyś się pokusi o dostrzeżenie, że tego kawałka plastiku w kieszeni wozić już nie trzeba, i nawet nie trzeba okazywać na tę okoliczność aplikacji mObywatel)?
Sęk bowiem w tym, że osoba, której prawo jazdy zatrzymano na okres nieprzekraczający roku odzyskuje je bez dodatkowych warunków, wyłącznie na podstawie wniosku o zwrot dokumentu — zatem nieodebranie prawa jazdy po zatrzymaniu jest stanem faktycznym, a nie stanem prawnym jakim jest pozbawienie uprawnień.
Z tego względu SN uchylił zaskarżony wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania w I instancji.
(Zamiast komentarza: w uzasadnieniu wyroku SN — w składzie trzech neo-sędziów — powołuje się i cytuje dość dziwne przepisy… więc należy się cieszyć, że błądząc nie wyprowadził się na manowce.)