Jeśli chcielibyście pójść do kina na jakiś niezły film akcji… Czas na kilka zdań o filmie „Pszczelarz”.
W skrócie i nie paląc: ograbiona przez podstępnych phisherów starsza pani popełnia samobójstwo, co strasznie wkurza jej sąsiada — tytułowego pszczelarza. Jeśli jednak myśleli, że ten gość w umorusanych ciuchach Carhartta to tylko jakiś niepozorny chłopek-roztropek, który nie tylko nie umiałby skrzywdzić muchy, ale nawet odkręcić czegoś więcej niż słoik miodu, to się grubo mylili. Adam Clay okazuje się facetem z określoną przeszłością, nieskrępowanym poczuciem sprawiedliwości (którą przedkłada nad prawo), a także adekwatnymi umiejętnościami.
W tej roli oczywiście Jason Statham, który gra klasycznego Jasona Stathama — mściciela bez skrupułów, acz z zasadami (przy czym w tym przypadku jedna z podstawowych zasad wydaje się brzmieć: jeńców się nie bierze). Statham jest prawdziwy i rzetelny, i widać, że ulepiony z całkiem innej gliny, niż jego bezmózgi przeciwnik, który przeciętnej klasy czarnemu charakterowi mógłby co najwyżej czyścić klawiaturę. A że konwencja jest taka, że to film akcji…
…wszystko jest nieźle powiedzmy do sceny na stacji benzynowej (subiektywnie), a od tego momentu robi się raczej niewytłumaczalna kiepścizna, której nawet konwencją nie da się wytłumaczyć (bo przecież nawet film akcji może być świetny, jeśli ktoś o tym w odpowiednim momencie pomyśli).
U mnie 6/10, przy czym minus jedno oczko za położenie skądinąd niezłego tematu oraz minus drugie oczko za czeredę jakiś fajansiarzy przewijających się przez ekran w końcówce filmu (jakbym chciał takich bzdur, to bym poszedł na jakiegoś Awędżersa); plus ćwierć za jeden niezły tekst („to bee or not to bee”). Jakby to był film z internetów, pewnie bym wyłączył — ale z kina nie wyszliśmy (no ale hej, przecież myśmy nawet z „Hiszpanki” nie uciekli!).
(„Pszczelarz” (’The Beekeeper’), scenariusz Kurt Wimmer, reżyseria David Ayer, w roli głównej Jason Statham, a poza tym Emmy Raver-Lampman, Bobby Naderi, Jeremy Irons i Josh Hutcherson)