„Nigdy cię tu nie było” to dość trudny film, i w odbiorze, i dla niewprawnego recenzenta. Toteż dzisiejsza recenzja długa nie będzie.
W znacznym skrócie: dość brutalny film jest opowieścią o nieco Joe’m, nieco zwichrowanym mścicielu za pieniądze (w roli głównej niezły Joaquin Phoenix). Tym razem za 50 tys. dolarów ma odnaleźć uprowadzoną córkę polityka; zadanie wykonuje we właściwy sobie sposób — nie wiedząc, że wdepnął przy tym w niezłe bagno.
Momentami przypomina mi się „Leon zawodowiec”, ale jak sięgnę pamięcią głębiej, najbliżej mu chyba do „Taksówkarza”.
Nic dodać, nic ująć, zobaczyć warto, chociaż rzecz jest naprawdę niełatwa i nie dla każdego.