Według jakich kryteriów geograficznych wysyłane są alerty RCB?

Tak mnie naszło kilka parę dni temu: czy ktoś może mi wyjaśnić jakie są kryteria wyboru numerów telefonów, na który jest wysyłany alert RCB? Upraszczając: dlaczego dostaję esemesy o zagrożeniach pogodowych w Polsce — skoro jestem tysiąc kilometrów od granic kraju?


alert RCB
Oto część informacji o zagrożeniu jakie otrzymałem podczas trzytygodniowego pobytu poza Polską: masa alertów RCB, które na pewno nie odnosiły się do pogody w ówczesnym miejscu pobytu — oraz dwujęzyczna informacja o nadchodzącej burzy przesłana przez ISU Arad

Wnikliwi P.T. Czytelnicy z pewnością zauważyli, że przez ostatnie dni było mnie na tutejszych łamach jakby mniej. To prawda: nieco wojażowaliśmy, troszkę na Węgrzech, troszkę w Bułgarii — głównie w przepięknej Rumunii.
O tym może za jakiś czas, natomiast dziś przyszło mi do głowy zadać sakramenckie pytanie: dlaczego przez cały ten na nasze telefony przychodziły alerty RCB?

Na swej stronie Rządowe Centrum Bezpieczeństwa podaje, iż „alert RCB jest wysyłany dla bezpieczeństwa, tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, gdy bezpośrednio zagrożone jest życie. Otrzymują go osoby przebywające na obszarze potencjalnego zagrożenia”, informacje powstają „na podstawie informacji o potencjalnych zagrożeniach”, zaś „najmniejszym obszarem, na który może być wysyłany Alert RCB, jest powiat”. Podobną papkę normatywną przynosi lektura przepisów o zarządzaniu kryzysowym: RCB zbiera dane o zagrożeniach „na wskazanym obszarze”, zaś komunikaty są rozsyłane do abonentów sieci ruchomych według obszarów podziału terytorialnego kraju.
No i super wiedzieć, że alerty RCB wysyła się na określony obszar (województwo lub powiat) — szkoda, że bez wskazania jaki ma być związek abonenta z owym obszarem. Wystarczy, że adres na umowie zgadza się z miejscem, gdzie coś może się zdarzyć? Czy jednak lepiej byłoby, gdyby wiadomość o grożącym niebezpieczeństwie otrzymywał każdy, kto aktualnie tam przebywa?

art. 21 ust. 1 i 3 ustawy o zarządzaniu kryzysowym
1. Ministrowie kierujący działami administracji rządowej, kierownicy urzędów centralnych oraz wojewodowie niezwłocznie informują dyrektora [Rządowego Centrum Bezpieczeństwa] o zagrożeniu, które może skutkować wystąpieniem na wskazanym obszarze sytuacji kryzysowej, oraz o konieczności powiadomienia ludności o zagrożeniu.
3. Operator ruchomej publicznej sieci telekomunikacyjnej (…) jest obowiązany, na żądanie dyrektora [RCB], do niezwłocznego, nieodpłatnego wysłania lub wysyłania, komunikatów do wszystkich lub określonych przez dyrektora [RCB] grup użytkowników końcowych, w szczególności przebywających na określonym przez niego obszarze, jednorazowo lub przez wskazany przez dyrektora [RCB] okres.

par. 4 rozporządzenia Rady Ministrów w/s współpracy dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa z operatorem ruchomej publicznej sieci telekomunikacyjnej w celu powiadamiania użytkowników końcowych o zagrożeniu
1. Określenie obszaru w żądaniu wysłania komunikatu następuje:
1) na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej — z uwzględnieniem identyfikatorów i nazw jednostek podziału terytorialnego kraju (…);
2) poza terytorium Rzeczypospolitej Polskiej — z uwzględnieniem kodów nazw państw, o których mowa w normie ITU-T E.212.
2. Dyrektor Centrum w przypadku żądania wysłania lub wysyłania komunikatu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej określa obszar przez wskazanie identyfikatora województwa albo identyfikatora powiatu.

Analogiczne wątpliwości nasuwają się w odniesieniu do tych „kodów państw”, ale logika podpowiada, że to powinno być tak, że Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, dowiedziawszy się, że jakieś zjawisko może wystąpić w Prowansji, przesyła alert na polskie karty SIM logujące się do tamtejszych operatorów.
Inaczej to po prostu nie miałoby sensu…

…no i mi wychodzi, że to sensu nie ma: podczas pobytu poza granicami Polski dostałem dokładnie pięć alertów RCB (18 sierpnia „intensywne opady deszczu i burze, ewentualne podtopienia”, tydzień później „burze z gradem i silny wiatr”, nazajutrz dokładnie to samo, etc.,etc.). Sęk jednak w tym, że tylko ostatni z nich mógłbym odnieść do czegoś, co miało miejsce wokół nas — 29 sierpnia byliśmy w okolicach Aradu i rzeczywiście była burza i silny wiatr, o czym nie omieszkał przestrzec lokalny Inspectoratul pentru Situaţii de Urgenţă. Ta dwujęzyczna, konkretna informacja wyświetliła się wprost na ekranie telefonu przy akompaniamencie dźwięku strażackiej syreny (której nie sposób było tak łatwo wyciszyć) — i tak ryczało na całym kempingu. Niecałe pół godziny później rzeczywiście zaczęło lać i grzmieć (to taki przytyk pod kątem rodzimych ostrzeżeń, które potwierdzają się raczej rzadko).

Wnioski są chyba proste: alert RCB wysyłany jest bez większego ładu i składu, na numery telefonów logujące się gdziebądź. Teoretycznie jest podstawa prawna do wysyłania esemesów o lokalnych zagrożeniach do polskich użytkowników komórek przebywających poza krajem (zakładając, że RCB dysponuje takimi danymi — właściwie nic nie powinno stać na przeszkodzie), ale najwyraźniej tak to nie działa — są one rozsyłane po prostu na oślep, jak leci, na numery prowadzone przez polskich operatorów.

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

21 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
21
0
komentarze są tam :-)x