Krótko i na temat, bo człowiek nie wielbłąd, acz wakacyjne zapasy się wyczerpują w tempie, którego nie zdążę tu opisać. Lajvér Szekszárd Kékfrankos to czerwone wytrawne wino madziarskie odmiany takiej jak w nazwie — częściej omawianej na tutejszych łamach jako frankovka (wzgl. modrá), blaufränkisch czy też lemberger. Kosztowało grube tysiące, bo kupione w kraju, w którym drogi kiepskie, przyroda i góry takie sobie, a bez grubego portfela ani rusz — ale świetnego wina w bród. W smaku… chyba mam już jakiś pokrętny gust, ale wyroby morawskie pasują mi nie przez przypadek: taka frankovka z winnicy Habánské sklepy jest wyraźnie cięższa, poważniejsza, bardziej pikantna, więc o tej porze roku wybrałbym coś od nich. Ale już latem, odwiedzając przydrożny sklepik w zakurzonej madziarskim miasteczku, z rozmysłem sięgnąłbym po tego kékfrankosa (chyba że byłaby szansa na białe — obligatoryjnie schłodzone).
Tak mnie właśnie naszło na wspominki, bo w tym roku ta pseudo-zima ciągnie mi się paskudnie, więc aby do wiosny — czego sobie i P.T. Czytelnikom z całego serca serdecznie życzę!
(Lajvér Szekszárd Kékfrankos, fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)