Wyłącznie z kronikarskiego obowiązku: jak mógłby wyglądać szczyt marzeń hipstera marzącego o górskiej przygodzie? Ano wypad w góry na Węgrzech: Mátra, Bükk-vidék, czy też pasma składające się na park narodowy Duna–Ipoly Nemzeti Park. Nam się to przydarzyło, poniekąd w ramach tranzytu w południową część Karpat, a że wziąłem ze sobą aparat (ale nie Zorki pięć) i zrobiłem kilka zdjęć…
Nie będę się wyzłośliwiać, bo każdy ma takie góry, jakie mu wyszły w orogenezie — madziarska Mátra po prostu przypomina mi dolnośląskie Góry Sowie: dużo gęstego lasu bukowego, mało otwartej przestrzeni……niewiele widoków — a te, które są, tchu w piersiach nie zapierają ;-)To był mój pierwszy kontakt z magyar nyelv — i nie będę ukrywał, że tak jak język rumuński można próbować choćby rozebrać na części pierwsze (przydaje się w tym choćby podstawowa znajomość włoszczyzny), to węgierska mowa i pismo okazała się dla mnie barierą nie do przebiciaTegoroczne wakacje zapamiętamy jako niezwykle upalne; ujawnić mogę, że w planach była Skandynawia i nawet byliśmy już spakowani i umówieni na podanie Kuacie preparatu na bąblownicę (wymagane w przypadku wjazdu psa do Norwegii, por. „Podróżowanie z psem po Unii Europejskiej”) — ale w połowie sierpnia nie tylko lało, ale i wylewało, więc wyruszyliśmy w przeciwną stronę kontynentu…Bükki Nemzeti Park okazał się dowodem, że przyroda na Węgrzech została już tak przetworzona, że parkiem narodowym określa się miejsca, które w Polsce zasługiwałyby co najwyżej na ochronę krajobrazową lub siedliskowąPoniszczona dróżka asfaltowa przez płaskie góry to przedsmak jakości dróg międzymiastowych na Węgrzech — ktoś mi powiedział, że zapuszczenie infrastruktury to efekt trzech kadencji rządów Viktora Orbána, od siebie mogę dodać, że stereotypy precz: w Rumunii nawierzchnia jest w o niebo lepszej kondycji!A to już końcówka sierpnia, czyli droga powrotna — i kilkunastokilometrowa przechadzka przez góry w parku narodowym Duna-Ipoly. Zabawne: mieliśmy zdobywać (na ile to możliwe) Karpaty rumuńskie, a tymczasem najwięcej kilometrów udało się nam nabić w Karpatach węgierskich ;-)Tak właśnie wyglądają góry na Węgrzech…
…o czym można się przekonać jeśli trafi się na jakąś wieżę widokową; na zdjęciu Csóványosi kilátó — w przypadku tych gór jestem w stanie wieżę widokową usprawiedliwić
I wracając jeszcze do ochrony przyrody na Węgrzech: to jest Kiskunsági Nemzeti Park; mnie to przypomina okolice pod Lubiatowem — które całkiem lubię, nie powiem, ale żeby od razu park narodowy? A to jest kawałek chronionej puszty, czyli słynnego węgierskiego stepu (Bugac puszta) — myślałem, że sobie połazimy, ale niestety, po raz kolejny się przekonałem, że łażenie po płaskim męczy mnie sto razy bardziej, niż po wypukłym ;-)Więc nie będę ukrywał, że najbardziej spodobały mi się takie miejsca — jakaś trawka, ławeczka, cień dębów pamiętających dobre czasy panowania II. Ulászló, kiedy Rzplita rozpościerała się od morza do morza, a kuzyni władali za miedzą ;-)I teraz najlepsze: w ramach peregrynacji dotarliśmy nawet… nad morze (a ściśle Morze Czarne) — gdzie niestety prędko sobie przypomniałem, dlaczego w takich rewirach nie byłem prawie ćwierć wieku (!); zwracam uwagę na potężne klify — w tym przypadku wykonane z zaschłej gliny (plaża natomiast składa się w tym miejscu z miliardów muszli)Anegdota: dlaczego nie przepadam za morzem? bo jak idę w jedną stronę, to mam wodę po lewej, a piach po prawej, zaś jedyny sposób, żeby coś zmienić, to zacząć wracać; w okolicach bułgarskiego Крапец dość niełatwe jest nawet połażenie sobie
Tym razem serwuję kilka odnośnikow do mapy: 16 km w górach Mátra, 11 km w parku narodowym Bükki i 16 km przez Duna-Ipoly Nemzeti Park — ale żeby nie było, że namawiałem do jazdy kilkaset kilometrów w góry pokroju naszych Sowich!
A, zamiast podsumowania — mapa dość luźno ukazująca nasz tegoroczny wypad, który trwał od 12 sierpnia do 2 września, podczas którego przebyliśmy autem 4400 km (na mapie tego nie widać, ale traska ułożyła się w pewną ósemkę: przez Węgry północne i Oradeę, poprzez Karpaty Południowe (Transalpina) — następnie przez Dobrudżę Południową (ta część Bułgarii mogłaby służyć jako scenografia do filmów katastroficznych), po 3 dniach nad morzem powrót w okolice Brașova, znów przez Karpaty (Transfăgărășan) i Arad, przelot w okolicach Budapesztu, a później już tylko kawałek Słowacji i Austrii (na granicy węgiersko-słowackiej i węgiersko-austriackiej widać lotne kontrole), no i przez Morawy
(fot. Magdalena Rudak & Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)