art. 127 kk:
§ 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
§ 2. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.
Jak dowiaduję się z portalu Tok FM zawiadomienie wysłane przez naczelnego liberalnego (sic!) tytułu dotyczy nawoływania do obalenia ustroju demokratycznego i odebrania praw wyborczych kobietom. Eurodeputowany-elekt opowiadał takie rzeczy od wielu lat (nie on jeden, warto dodać), jednak teraz — kiedy udało się mu przekroczyć próg wyborczy w niedzielnym głosowaniu — Leszek Jażdżewski postanowił zatrudnić prokuraturę by sprawdziła rzeczywiste intencje JKM.
Osobiście nie wiem czy się śmiać czy płakać. Mniejsza nawet o współczynnik liberalizmu redaktora naczelnego liberalnego czasopisma. Mój liberalizm każe mi wzdragać się na myśl o karaniu za słowa (zasadniczo: za każde słowa), toteż widząc publicystyczny charakter wypowiedzi JKM — a wierzę, że potrafię je dobrze odczytywać — zachodzę w głowę: gdzie tu plan zmiany przemocą konstytucyjnego ustroju RP? gdzie przygotowania do przestępstwa zamachu stanu?
Prasa podaje, że zdaniem zawiadamiającego nawoływanie takie jest złamaniem art. 2 konstytucji (demokratyczne państwo prawa) oraz art. 4 ustawy zasadniczej (zwierzchność Narodu), a nadto art. 32 i 33 konstytucji (równość wobec prawa, równouprawnienie płci). Sprytnie, ale przecież odpowiedzialność za delikt konstytucyjny ponieść mogą wyłącznie osoby piastujące stanowiska w ściśle określonych organach i to wyłącznie przed Trybunałem Stanu (art. 198 ust. 1 konstytucji), i nie ma tam ani posła, ani senatora, ani eurodeputowanego — ani tym bardziej osób prywatnych. Ja zaś (podobnie jak JKM oraz 99.999% P.T. Czytelników) swobodnie możemy łamać sobie konstytucję słowem myślą i czynem, pod warunkiem oczywiście, że czyn ten równocześnie nie stanowi przestępstwa zagrożonego karą wynikającą z ustawy karnej (a nie ma przepisu „kochaj konstytucję bo kara”) — a także wzywać do dowolnej zmiany jej litery.
- projektodawców, posłów i senatorów głosujących za Ustawą z dnia 8 września 2006 r. o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U. nr 200 poz. 1471),
- posłów i senatorów głosujących za Ustawą z dnia 7 maja 2009 r. o zmianie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U. nr 114 poz. 946),
- a skoro ma być „w porozumieniu z innymi osobami”, to warto wziąć też za tyłek klakierów, którzy z aplauzem przyjęli zakaz kandydowania przestępców do Izby Poselskiej i Senatu (w tym niżej podpisanego, który o tej drugiej nowelizacji ustawy zasadniczej — zmieniającej nasz ustrój — wypowiadał się z dużą radością),
PS disklajmer: tak, prawdą jest, że autor niniejszego felietonu w l. 1993-97 był członkiem Unii Polityki Realnej; prawdą jest, że autor nie podziela wszystkich poglądów wyrażanych przez JKM; prawdą jest, że autor jest zdania, że ustrój Rzeczypospolitej jest niedobry i należałoby go zmienić.