Z kronikarskiego obowiązku przywołuję dzisiejszą informację UOKiK o wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który prawomocnie podtrzymał karę nałożoną na organizatora spamerskiego i oszukańczego konkursu BMW od Orange Druga Edycja (sygn. akt VI ACa 187/14).
Chodzi oczywiście o kretyńskie spamerskie esemesy rozsyłane abonentom sieci Orange zajawiające konkurs, którego organizatorem była spółka Internetq Poland sp. z o.o. (al. Niepodległości 18, Warszawa, KRS 0000321310). Zdaniem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów treść rozsyłanych informacji wprowadzała w błąd odbiorców, albowiem mogła wywołać wrażenie, że konsumentowi nagrodę już przyznano — a wszystko co trzeba zrobić by dostać automobil to wysłać (drogiego) esemesa — a takie działanie stanowi zakazaną agresywną praktykę rynkową.
W naturze ten esemesowy spam wyglądał następująco:
I z jednej strony wydaje mi się, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy w takie bajki… ale może w 2010 roku ludzie byli bardziej naiwni i łatwowierni?
Wcale nie na marginesie, odpowiadając na komentarz pod innym dzisiejszym felietonem poświęconym tematyce okołokonsumenckiej: faktycznie coś jest na rzeczy, że owszem, są przepisy nakładające na organizatorów głupawych konkursów, jednak wyłącznie takich, które są adresowane do konsumentów. Jeśli natomiast Internetq skierowałby taką — nie mniej przecież kłamliwą — ofertę udziału w konkursie do abonentów telefonów zarejestrowanych na przedsiębiorców, to pies z kulawą nogą w UOKiK by się tym nie zainteresował. (Co nie zmienia faktu, że są inne mechanizmy pozwalające na sankcjonowanie takich działań — oczywiście jednak za swoje własne pieniądze, bez pomocy urzędów.)
Dodam jeszcze, że cały czas się dziwię operatorom telekomunikacyjnym, że pozwalają takim cudakom na podpieranie się ich renomą (miał być cudzysłów, stanęło na kursywie ;-)
Ale uczciwie przyznaję, że od tamtej historii Orange spamu już do mnie nie wysyła — najwyraźniej dobrze sobie wówczas zakonotowali, że nie życzę sobie żadnych śmieci, tak się nie zdarza.