Jak donosi Guardian pewien parlamentarzysta został w środę aresztowany pod zarzutami gwałtu. Nie, nie w Polsce, w Zjednoczonym Królestwie.
Niektóre informacje potrafią naprawdę otworzyć oczy. W środę wieczorem Mark Pritchard, członek Izby Gmin z ramienia Torysów, udał się na posterunek policji w centralnym Londynie, gdzie został od ręki aresztowany, przesłuchany, a następnie zwolniony do domu. Wszystko to trwało 4 godziny — jak można się dowiedzieć z opublikowanej informacji MP zgłosił się na policję o 18:14, aby opuścić komisariat o 22:16. Niewykluczone, że sprawa ma związek z prasową prowokacją sprzed kilkunastu tygodni, wskutek której do dymisji podał się Brooks Newmark, jeden z członków gabinetu Davida Camerona, ale — jak można przypuszczać po informacji, że Pritchard wycofał skargę na dziennikarza, który miał podszywać się pod „dwudziestoparoletnią torysowską dziewczynę od PR” — na rzeczy może być coś poważniejszego.
Nie o to nawet chodzi. Moją szczególną uwagę zwróciło coś innego: otóż deputowany do Westminsteru może być w Wielkiej Brytanii bez ceregieli aresztowany za przestępstwo. Można też go raz-dwa przesłuchać, a następnie — cały czas bez wszczynania zbytecznych procedur — puścić do domu. Proces się odbędzie nawet jeśli człowiek nie będzie gnił w tymczasowym areszcie latami.
W Polsce, wiadomo, wszystko wyglądałoby zupełnie odwrotnie: wypaczona instytucja immunitetu parlamentarnego gwarantowałaby tygodnie jeśli nie miesiące przepychanek, a nawet gdyby dotknięty wyrzutami sumienia poseł lub senator zgodził się zrzec immunitetu, zawsze mogą się z nim nie zgodzić koledzy z komisji regulaminowej i spraw poselskich (wystarczy, że zauważą jakieś braki formalne):
art. 105 ust. 1 i ust. 5 Konstytucji RP
ust. 1. Poseł nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu. Za taką działalność poseł odpowiada wyłącznie przed Sejmem, a w przypadku naruszenia praw osób trzecich może być pociągnięty do odpowiedzialności sądowej tylko za zgodą Sejmu.
ust. 5. Poseł nie może być zatrzymany lub aresztowany bez zgody Sejmu, z wyjątkiem ujęcia go na gorącym uczynku przestępstwa i jeżeli jego zatrzymanie jest niezbędne do zapewnienia prawidłowego toku postępowania. O zatrzymaniu niezwłocznie powiadamia się Marszałka Sejmu, który może nakazać natychmiastowe zwolnienie zatrzymanego.z ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora:
Art. 7c. 1. Wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie posła lub senatora do odpowiedzialności karnej składa się Marszałkowi Sejmu lub Marszałkowi Senatu, który kieruje ten wniosek do organu właściwego do rozpatrzenia wniosku na podstawie regulaminów Sejmu lub Senatu, zawiadamiając jednocześnie posła lub senatora, którego wniosek dotyczy, o treści wniosku. (…)
Art. 8. 1. W zawiadomieniu, o którym mowa w art. 7c ust. 1, Marszałek Sejmu lub Marszałek Senatu wyznacza termin na złożenie przez posła lub senatora oświadczenia o wyrażeniu zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej.
2. Jeżeli poseł lub senator złoży oświadczenie, o którym mowa w ust. 1, przepisów art. 7c ust. 2-6 nie stosuje się.
3. Oświadczenie, o którym mowa w ust. 1, poseł lub senator kieruje, w formie pisemnej, do Marszałka Sejmu lub Marszałka Senatu, który zwraca się do organu właściwego do rozpatrzenia wniosku, o którym mowa w art. 7c ust. 1, o przedstawienie opinii co do formalnej poprawności tego oświadczenia. (…)
Przypomniałem sobie o tym wszystkim w kontekście informacji z tego tygodnia: posłowie n a d a l p r a c u j ą nad zmianami w przepisach o immunitecie w zakresie wykroczeń (w tym wykroczeń drogowych, w tym jeżdżenia na bańce). Nadal pracują, bo przecież — uwaga, to pytanie dokładnie sprzed roku: Immunitety posłów i senatorów będą ograniczone? — już na początku tych prac okazało się, że likwidacja tego przywileju „rodzi rażącą nierówność wobec prawa różnych kategorii”, ponieważ „sposób sprawowania mandatu posła wymaga więcej ruchliwości niż sędziego lub prokuratora” (sic!).
Tymczasem na tej śmiesznej wysepce będącej kolebką parlamentaryzmu — oraz chorych praw o ochronie dóbr osobistych (chociaż to się ponoć nieco zmieniło i libel tourism ma już być znacznie ograniczony) — okazuje się, że ów parliamentary privilege nie dotyczy przestępstw kryminalnych, a zatem członek Izby Gmin, a nawet Lord, nie może kryć się za niewidzialnym pancerzem jeśli popełni zwykłe przestępstwo.
Stąd moje oczy szeroko otwarte: można było polityka partii rządzącej zatrzymać, przesłuchać, spisać protokół. Jeśli organy ścigania uznają dowody za wystarczające, pewnie będzie akt oskarżenia. W dodatku tamtejsza kultura polityczna podpowiada, by w takiej sytuacji wycofać się z polityki — Brooks Newmark zapowiedział, że nie będzie się ubiegał o reelekcję w przyszłorocznych wyborach (no i tu sam nie wiem co powiedzieć o Sławomirze Nowaku, który po skazującym wyroku wreszcie zrzekł się mandatu poselskiego — ale przecież najsamprzód miesiącami ciągnął tę operę mydlaną: zrezygnuję-nie-zrezygnuję).