Rząd chyba naprawdę bardzo ambitnie podchodzi do planu odblokowania sądów. Oczywista bezzasadność powództwa jako bat na pieniaczy to jedno — planowana 100-złotowa opłata za wezwanie świadka to drugie.
W projekcie nowelizacji procedury cywilnej (ustawa o zmianie ustawy — Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw) pojawił się przepis nakazujący pobieranie od strony w postępowaniu gospodarczym [dopisano, por. komentarz] opłaty stałej w kwocie 100 złotych za każdego świadka, biegłego lub strony (!) wezwanej na rozprawę. Jeśli świadek lub biegły będzie sprowadzany przymusowo, opłata rośnie o kolejne 200 złotych.
art. 29a ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych
1. Opłatę stałą w kwocie 100 złotych od jednej osoby, której wniosek dotyczy, pobiera się od wniosku o wezwanie na rozprawę świadka, biegłego lub strony.
2. W przypadku konieczności zarządzenia przymusowego sprowadzenia świadka lub biegłego pobiera się dodatkowo opłatę w kwocie 200 złotych.
Zamiast komentarza: oczywistą patologią jest przeciąganie spraw przez strony poprzez piętrzenie wniosków dowodowych, najczęściej powoływanie na świadków licznych osób, które niekoniecznie mają o sprawie coś do powiedzenia (pamiętam kliniczny przypadek sprzed lat, kiedy pozwany prowadził istną turystykę procesową, skłaniając sąd do przesłuchania kilkunastu świadków w drodze pomocy sądowej — dodawać nie muszę, że prawie żaden z nich o powodzie nawet nie słyszał). Stąd też pomysł wprowadzenia opłaty za wezwanie świadka na rozprawę wydaje się całkiem racjonalny — z tym, że diabeł oczywiście tkwi w szczegółach (czyli praktyce): raz, że konieczność wydania dodatkowych kilkuset złotych może niektórym de facto zamykać drogę do sądu (zwolnienie z kosztów nie załatwia wszystkiego), dwa, że przegrywający płaci koszty — a zawsze na dwoje babka wróżyła…
Trzy, że zaczynam sobie wyobrażać batalię o potencjalne koszty — zamożnego przeciwnika będzie stać na wnioski o wezwanie na rozprawę dziesiątków świadków, które będą wisiały nad potencjalnym przegrywającym…
Cztery, że opłata za wezwanie strony — czyli siebie samego też?!