W literaturze, nie sposób zaprzeczyć, najbardziej fascynuje mnie zło wcielone, stąd na tutejszych łamach recenzje krwawych życiorysów największych zbrodniarzy i ich przydupasów, a także analizy jak do tego wszystkiego w ogóle mogło dojść. Dlatego też nie mogłem przejść obojętnie obok kolejnej biografii dyktatora Trzeciej Rzeszy — czyli książki „Hitler. Biografia”, autorstwa Petera Longericha.
Sam nie wiem co jest takiego fascynującego w biografii Adolfa Hitlera, że chętnie połykam wszystko, co zostaje o nim wydane. Czy chodzi o pewnego rodzaju wewnętrzną sprzeczność charakterologiczną? Miłośnik sztuki, domorosły urbanista marzący o rozbudowie i unowocześnieniu miast; opętany licznymi obsesjami, pełen kompleksów — człowiek-nikt, być może psychicznie obciążony niejasnym pochodzeniem ojca (Alois Schicklgruber / Hüttler / Hiedler mógł być w 1/2 Żydem — co by oznaczało, że Adolf Hitler mógł być Żydem w 1/4), który dość przypadkowo stał się dyktatorem z wyborów; wegetarianin i miłośnik psów; niestabilny megaloman przekonany o wyjątkowości swej osoby, ale niepotrafiący wyregulować swojego życia prywatnego; wielki manipulant, mistrz blefu oraz „wizjoner”, marzący o nowej, lepszej przyszłości politycznej Europy, ale nie potrafiący nawet określić jej zrębów… Stąd też trudno się dziwić, że z olbrzymim zaciekawieniem najnowsze dzieło Petera Longericha wgrałem na swój czytnik (błogosławiąc dzień, w którym zdecydowałem się na ten gadżet — 1,3 tys. stron wydania papierowego, nie umiem sobie tego wyobrazić!) — i rzuciłem się do lektury.
Rzecz to naprawdę monumentalna, pod każdym względem: objętości, udokumentowania (blisko 5 tys. przypisów), wnikliwości analizy, etc. etc.
A z ciekawostek wartych podkreślenia, a może nawet dyskusji:
- Longerich (nie pierwszy i nie ostatni) zwraca uwagę na dominujące i kształtujące na całe życie odczucie porażki jakie towarzyszyło młodemu Hitlerowi po odrzuceniu jego kandydatury do wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych — z jednej strony skończyło się to upadkiem w postaci trzech lat w przytułku dla bezdomnych (poprzedzonej okresem bezdomności i włóczęgostwa), z drugiej nienawiścią do Wiednia i jego elit;
- ten sam młody Hitler miał za sobą okres migania się od obowiązkowej służby wojskowej: jako poddany monarchii C.K. powinien był zgłosić się do poboru, zaś wyjeżdżając do Monachium (czyli poza granice Austro-Węgier) złamał prawo — czego wcale nie zmazała służba w kajzerowskiej armii po 1914 roku. Dla przypomnienia: Hitler zrzekł się obywatelstwa austriackiego w 1925 r. (by uniknąć deportacji przez władze Bawarii po pobycie w więzieniu), obywatelstwo niemieckie uzyskał dopiero w 1932 r.;
- w jaki sposób Hitler stanął na czele NSDAP? to bardzo proste: już po Wielkiej Wojnie, ale jeszcze przed demobilizacją, gefreiter Hitler został agentem-prowokatorem Reichswery, którego oficer prowadzący (kapitan Karl Mayr, nb. zamordowany w Buchenwaldzie zimą 1945 r.) wysłał na zebranie Deutsche Arbeiterpartei, by zinfiltrował tę lewicową acz anty-marksistowską partyjkę; poszło mu tak dobrze, że szybko zaczął wspinać się po szczeblach kariery, aż wygryzł samego Drexlera;
- Bürgerbräu-Putsch — wielki mit założycielski narodowych socjalistów (bez 16 zastrzelonych puczystów nie byłoby Blutfahne, świętej relikwii ruchu, którą do końca „chrzczono” nowe sztandary jednostek nazistów) to pierwszy z serii największych błędów Hitlera. Próba przeciągnięcia na swoją stronę Kahra, Lossowa i von Seißera skończyła się serią operetkowych gagów (w przypadku Kahra ta „zdrada” skończyła się, 10 lat później, zemstą ze strony SS) — ale też dała mu na kolejne 20 lat wielką motywację do zmazania tej hańby; (drugim operetkowym potknięciem była próba puczu przeciwko Dollfußowi w 1934 r., w następstwie czego Hitler wiele stracił w oczach Mussoliniego);
- czy Hitler był socjalistą? Bez dwóch zdań: Hitler był przede wszystkim Hitlerem — kimś, kto dla osiągnięcia swoich celów stosował różne metody socjotechniczne, w tym dogadywał się z politykami prawicowymi i podlizywał wielkiemu kapitałowi. Jednak NSDAP niewątpliwie była partią narodowo-socjalistyczną, w której nurt skrajnie lewicowy wcale nie był kwiatkiem u kożucha (m.in. Röhm, Goebbels; nb. Longerich wyraźnie sugeruje, że Hitlera wiązał z Magdą Goebbels wyraźny układ graniczący z trójkątem — warunkiem pomyślności tej układanki było małżeństwo z przyszłym ministrem propagandy), zaś przed 1933 r. NSDAP wcale nie tak rzadko szła ręka w rękę z KPD (autor pisze, że właśnie z tego względu podczas wyborów w listopadzie 1932 r. od nazistów odwróciła się część wyborców); mocno socjalna polityka Trzeciej Rzeszy (także w warstwie symbolicznej — dzień 1 maja stał się w Niemczech świętem dopiero w 1933 r. — dokładnie dzień później władze położyły swą ciężką łapę na związkach zawodowych) też nie wynikała z niczego;
- czy Hitler rzeczywiście doprowadził do rozkwitu gospodarczego Niemiec? w książce poświęca się hitlerowskiej ekonomii bardzo dużo uwagi — burząc mity: gospodarka III Rzeszy była gospodarką niedoboru, kolejek i ersatzu (zwłaszcza po tym jak zaczęto wydawać dewizy na import materiałów niezbędnych do zbrojeń). Wybuch wojny był tutaj tylko klasyczną ucieczką do przodu…
- czy atak na ZSRS w czerwcu 1941 r. był (z punktu widzenia hitlerowskich Niemiec) błędem? Longerich ani nie zadaje takiego pytania, ani na nie nie odpowiada — natomiast wyjaśnia, że kalkulacja dyktatora była następująca: (i) szybka wojna prewencyjna i rozgromienie Moskwy pozwoli mu skupić się na wojnie z Wielką Brytanią, (ii) radzieckiego potencjału militarnego przestanie się wreszcie obawiać Japonia, która zwiąże USA na Dalekim Wschodzie (uniemożliwiając włączenie się Stanów do wojny w Europie);
- dlaczego zatem Niemcy wypowiedziały wojnę USA? także ta decyzja, można wyczytać między wierszami, nie była aż taka nierozsądna, jak się może wydawać: (iii) wojna z Japonią miała uziemić armię amerykańską gdzieś w Azji, znów tylko po to, żeby armia USA nie próbowała interwencji na europejskim lub północnoafrykańskim teatrze walk — bez „moralnego wsparcia” Niemców, zdaniem Hitlera, Japonia mogłaby dość szybko zawrzeć separatystyczny pokój z Waszyngtonem (zwłaszcza, że zdania co do tego, po której stronie wziąć udział w wojnie były wśród japońskiej generalicji mocno podzielone — mówi się przecież, że do wojny z USA dążyła marynarka, wojska lądowe wolały poświęcić się zmaganiom w Chinach).
Te i inne błędy doprowadziły Niemcy do militarnej klęski, a bohatera recenzowanej (całkiem przy okazji) biografii do pełnego hańby i zasłużonego końca — o czym warto pamiętać, czytając kolejną świetną książkę Petera Longericha z należną uwagą i rozumieniem.
Q.E.D.