„Jeden gniewny człowiek” — mścisław na tropie zemsty

A jeśli komuś „Nomaland” jawiłby się jako rzecz nadmiernie spokojna, niech nie traci nadziei i wybierze się do kina (wszakże już otwarte!) na „Jeden gniewny człowiek”, w którym dzieje się tyle, że starczyłoby na trzy mocne filmy akcji.

W skrócie i nie paląc: w firmie konwojującej pieniądze zatrudnia się pewien gość (w tej roli Jason Statham w tradycyjnej roli Jasona Stathama), który najpierw okazuje się niezłym twardzielem, co kulom się nie kłania — a po chwili wychodzi na to, że H (imię i nazwisko i tak nieważne, bo fałszywe) pracuje nie dla kasy i nawet nie po to, by połasić się o kasę, lecz w poszukiwaniu zemsty za osobistą krzywdę doznaną ze strony pewnych bandziorów. Mścisław pełną gębą, chciałoby się rzec.

„Jeden gniewny człowiek” to klasyczne dzieło Guya Ritchiego — dużo akcji, parę niezłych scen, kilka fajnych samochodów, mnóstwo trupów, do tego jego tradycyjne prowadzenie czasowej narracji (najpierw widzimy co się dzieje, następnie dowiadujemy się jak do tego doszło, a na końcu jest pokazane jak to się skończyło) — generalnie świetne kino rozrywkowe, idealne na majowy wieczór we wreszcie otwartym kinie.
U mnie 8/10, w tym jeden punkcik za to, że znów udało się dobrze wydać pieniądze, a kino uczciwie zarobiło, no i super, że tym razem rzeczywiście repertuar zadowala (przecież na afiszu jest jeszcze parę niezłych filmów, na które będzie trzeba się jeszcze przejść).

„Jeden gniewny człowiek” (’Wrath of Man’); scenariusz Guy Ritchie, Ivan Atkinson, Marn Davies; reżyseria Guy Ritchie; w rolach głównych Jason Statham, Holt McCallany, Jeffrey Donovan, Josh Hartnett

subskrybuj
Powiadom o
guest

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

2 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
2
0
komentarze są tam :-)x