Krótko i na temat, bo przecież jako laik w kontekście najpopularniejszego wakacyjnego kierunku Polaków nie mam nic ciekawego do opowiedzenia… ale przecież niemała część mojego tutejszego pisania to nauki laika i pisanie ku pamięci, więc czemu by nie? Dziś zatem kilka kadrów z niedługiego październikowego wypadu — czyli czy Chorwacja i chorwacka Istria warte są zobaczenia w październiku?
Wzgórze, na którym rozłożony jest Motovun, w tle pagórkowata część Istrii — początek października 2024 r.Motovun, plac Trg Andrea Antico, po prawej crkva svetog Stjepana prvomučenikaVrsar, widok z jednego z punktów widokowych na Morze Adriatyckie (sprawdziłem, to wciąż Zatoka Wenecka)……i niejako negatyw poprzedniego kadru, czyli Vrsar widziany z jego portuA to już kolejne urocze starodawne miasteczko na naszej trasie, czyli Labin
Mały riplej: Motovun…
…i Labin ;-)
A skoro Chorwacja i Istria istnieją głównie dla Morza Adriatyckiego: Velika Kolumbarica, czyli najbardziej na południe wysunięta część półwyspu Kamenjak, stanowiącego najbardziej na południe wysuniętą część Istrii ;-) I od razu mała Mala Kolombarica (mała dygresja: będąc w tym miejscu jeszcze raz sobie przypomniałem dlaczego nie darzę uczuciem Bałtyku — i dlaczego tak spodobało mi się Morze Północne w Danii)Żeby nie było tak słodko: chorwackie wybrzeże Morza Adriatyckiego to w wielu miejscach nieskrępowana betonoza, na której zęby się łamią od samego patrzenia (aczkolwiek można się zastanawiać czy to kaprys, czy jednak konieczność?)Kvarner, Cres, w tle bodajże kawałek Welebitu (czyli w sumie nie Istria)……widziane z Rabacu, który sam w sobie jest dość koszmarny (nawet po sezonie)
I jeszcze jedno ujęcie Velikej Kolumbaricy — tego dnia naprawdę nieźle bujało morzem, więc nie było mi dane dostrzec jaskini (ale dziurę w ziemi dostrzec było łatwo)
Choć było już po sezonie, a Rovinj odwiedzaliśmy w dość wczesnych godzinach, jego zaułki były dość dokładnie oblepione przez turystów
Pomnik mieszkańców Sveti Lovreču poległych podczas II wojny Światowej (znanej tu jako Narodnooslobodilačka borba, NOB); o historii Istrii chętnie bym poczytał coś więcej, bo to też niezłe pomieszanie z poplątaniem (starożytny Rzym, Bizancjum, Republika Wenecka, Austria, Prowincje Iliryjskie (jako część napoleońskiej Francji), Królestwo Ilirii (jako część Austrii), Włochy (Fiume! ba, Istria była częścią Italii nawet za NDH), Jugosławia (massacri delle foibe) — aż wreszcie Chorwacja A to już Pula / Pola, maszerujemy ku amfiteatrowi Amfiteatr w Puli / Poli (wstęp po sezonie 10 € od łebka — pies za darmo); wrzucam to nieszczególnie piękne zdjęcie jako dowód, że na starość suczysko minimalnie daje radę w takich miastach (byle nie było tramwajów i dzwony kościelne nie biły nazbyt głośno lub długo…)I jeszcze raz amfiteatr w Puli — choć bardzo stare i w stanie wciąż jakby deweloperskim, nadal robi wrażenieForum w Puli, po lewej świątynia Oktawiana Augusta, w centrum ratusz miejski; Kuatencja dzielnie maszeruje (maszerowała tak nie tylko przez Pulę, ale też przez Buzet, Labin, Motovun, Poreč, Rovinj i Vrsar)
Gradska vrata, Mošćenice; troszkę zastanawia ten dwugłowy orzeł — ale jednak jest wyraźnie inny niż Habsburgów
Pula, pomnik ku czci buntu żołnierzy 13 górskiej dywizji SS Handschar (ciekawe, że później oddział trafił na szkolenie do Świętoszowa)
I jeszcze troszkę staroci: crkva svetog Antuna Padovanskog we Vrsarze Vrata Blažene Djevice Marije, Motovun Velika Vrata, Sveti Lovreč……i jeszcze raz, nieco inne ujęcie; Sveti Lovreč urzekł nas totalną ciszą — to położone nieco na uboczu miasteczko chyba jest pomijane przez turystów (a na pewno jest tak w październiku)Rovinj, na placu przed kościołem sv. Eufemije
Jeszcze na moment wracając do historii Istrii: cały czas piekielnie czuć tam wpływy włoskie…
…na przykład ten męski klozet w Labinie powstał w spółce pana Umberto Renzi w Turynie (najprawdopodobniej jest to placówka typu „Liberty”, dość masowo stawiana po dojściu do władzy Mussoliniego)
I jeszcze troszkę widoczków: zatoka Uvala Kalavojna i szlak, którym można powędrować przez wzgórza…… oraz kawałek wschodniego wybrzeża Istrii, czyli Kvarnerski zaljevUvala Plomin, czyli bodajże nie tak mała część istryjskiego przemysłuLimski zaljev (już pisałem, że nazwą dziwnie przypomina duński Limfjorden)I taka sobie wysadzana cyprysami żwirówka (sumie ciekawe, ale jest taki niespecjalnie mądry film na Netfliksie, którego finałowe sceny kręcono właśnie w tym rewirze)
Podsumowując, początek października w Istrii to już wyraźnie po sezonie, a zatem:
całkiem przyjemne temperatury, przeciętnie w granicach 20 st. C (aczkolwiek lokalsi wyciągają już paltociki — pewna Chorwatka mi powiedziała, że lato robi się już nieznośnie gorące i dla niej);
woda w Adriatyku mniej-więcej tak ciepła, jak Morze Północne w Danii w sierpniu ;-)
relatywnie mało turystów (osobiście nie wyobrażam sobie sierpnia w tamtych rejonach);
ponoć jest już znacznie taniej — toteż kempingi kosztują podobnie jak w Danii w sezonie.
Jak dla mnie bomba, więc czas na tekst nowicjusza: pewnie jeszcze kiedyś tam wrócimy.