W kontekście ledwie co wzmiankowanych tutaj przeprosin Tomasza Sakiewicza warto zauważyć jeszcze inny ciekawy trend. Otóż w poniedziałkowym „Newsweeku” (kupiłem tylko ze względu na „Furię” na płycie) znaleźć można następujące „oświadczenie po wyroku sądowym” wydanym w sprawie z oskarżenia Jerzego Owsiaka przeciwko blogerowi piszącemu pod pseudonimem Matka Kurka:
To dość niecodzienne zjawisko: w przekazie prasowym po orzeczeniu nie było mowy o zobowiązaniu Matki Kurki (Matki Kurka?) do publikacji w prasie jakichkolwiek przeprosin; zresztą w takim przypadku jego treść wyglądałaby zdecydowanie inaczej. Wszystko zatem wskazuje, że oświadczenie to — opublikowane jako reklama — jest efektem potrzeby serca pokrzywdzonego, a ukazało się dla podkreślenia dramatyzmu sytuacji.
W Sądzie Okręgowym w Legnicy zakończył się proces, w którym bloger Matka Kurka został prawomocnym wyrokiem uznany winnym znieważenia Prezesa Zarządu Fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka.
Proces ten został wytoczony w poczuciu absolutnej niesprawiedliwości i krzywdy, jakie niosły ze sobą publikacje blogera.
Sąd Okręgowy uznał, że w krytyce działalności osób publicznych, nawet za pośrednictwem bloga i internetu, nie można dopuścić się personalnego ataku, znieważenia i szkalowania.
Natomiast jestem ciekaw czy opublikowanie takiego oświadczenia w postaci reklamy nie da Matce Kurce asumptu do dalszych rozważań na temat wydawania przez Fundację WOŚP pieniędzy na ogłoszenia prasowe. Dlatego szkoda, że oświadczenie nie jest podpisane — nie wiadomo kto jest jego autorem (no i kto za nie zapłacił). No ale to już nie moja broszka :)
(A na marginesie, ale wcale na poważnie: można się zastanawiać na ile publikacja takich informacji przez jedną ze stron procesu mogłaby zostać zakwalifikowana jako naruszenie dóbr osobistych niedawnego przeciwnika procesowego. Oczywiście niekoniecznie w przypadku rozpowszechniania prawdziwych informacji — zakładam, że ostatni akapit oświadczenia nawiązuje do treści uzasadnienia wyroku — jednak zawsze lepiej mieć taką myśl z tyłu głowy.)
I w ogólności: uwielbiam krytykę, jednak uważam, że nie ma nic lepszego jak krytyka ostra i bezpośrednia, ale merytoryczna. Bluzgi i epitety są zawsze słabe i zawsze niemerytoryczne, w dodatku mogą odwracać uwagę od istoty krytyki.
Pamiętam też, że prawdziwa cnota krytyki się nie boi.