A skoro wczoraj było o łażeniu z psem po Górach Stołowych (warto) i włażeniu na Szczeliniec (nie warto), to dziś musi być o Ślęży. To magiczna góra dla każdego mieszkańca Wrocławia — nie tylko dlatego, że doskonale ją widać z prawie całego miasta (nie tylko z wyższych pięter budynków, ale po prostu z wielu miejsc — mi ona właściwie majaczy za plecami przy codziennym spacerze z psinką).
Ślęża to oczywiście także magiczna góra Ślężan — tu chyba przydałaby się dygresja o migracjach ludności i wpływie najazdów Saracenów, Sarmatów, Wandali i innych Hunów na ukształtowanie się społeczeństw współczesnej Europy (wszyscy jesteśmy imigrantami!) — plus mój ulubiony passus o tym, że Hamburg zakładali Słowianie, nie mówiąc o moim bohaterze Jaśku z Kopanicy — jednak dość rzec, że pradawni mieszkańcy tych ziem wpadli na doskonały pomysł i zgrupowali większość rzeźb rytualnych przy najpopularniejszym (czerwonym) szlaku prowadzącym z parkingu w Sobótce na wierzchołek.
Nieco później — czyli tak w okolicach kadencji Lecha Wałęsy — zbocza Ślęży upodobali sobie ponoć narodowcy od Bolesława Tejkowskiego (czyli spod znaku neo-pogaństwa), aby w czerwcowe noce urządzać jakieś falangi z pochodniami, w poszukiwaniu mchu i paproci. Piszę ponoć, ponieważ mnie tam nie było, miodu i wina nie piłem, zaś jako osobnik areligijny równą estymą darzę Swarożyca, Radegasta i Peruna (hmm po namyśle podaję, że Radegasta i Peruna jednak bardziej ;-)
Wierzchołek Ślęży (718 m) jest łatwy do osiągnięcia dla nawet niewprawnego piechura: najpopularniejszy czerwony szlak prowadzący od parkingu w Sobótce niewątpliwie można zaliczyć w przysłowiowych szpilkach, podobnie żółty (od przełęczy Tąpadła). Osobiście polecam jednak szlak niebieski, w obu jego wariantach: albo z Górki, albo z przełęczy Tąpadła.
Poza tym — jeśli nie przepada się za tłumami ludzi — można się po prostu pokręcić po fajnych lasach na zboczach góry. Autentycznie są sto razy ciekawsze niż sam jej wierzchołek.
W kwestii formalnej: Ślęża nie jest objęta żadnym parkiem narodowym, zatem oczywiście przeszkód i zakazów dla psów brak (aczkolwiek z racji tego, że to las — pamiętajmy o smyczy… aha, na zdjęciu Kuata bez smyczy? No tak, to taka ustawka do zdjęć ;-)