Przerywamy sen by nadać istotny komunikat: właśnie weszła w życie tzw. „mała” nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji (aka ustawa z dnia 30 grudnia 2015 r. o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji, Dz.U. z 2016 r. poz. 25) — czyli przepis, na podstawie którego Jacek „Łuk” Kurski ponoć ma zostać szefem przekaziorów.
W dużym skrócie (sam akt nie jest szczególnie rozwlekły) nowelizacja przepisów o organizacji publicznej telewizji i radia sprowadza się do:
- odwołania zarządów Telewizji Polskiej S.A. i Polskiego Radia S.A. („skrócenie kadencji i wygaśnięcie mandatów” członków zarządu i rad nadzorczych) — to ciekawe, że najważniejsze skryło się nie tyle w znowelizowanej ustawie o RTV, ile w art. 2 ust. 1 ustawy nowelizacyjnej;
- przyjęciu zasady, że nowych członków zarządów TVP i PR powołuje i odwołuje Minister Skarbu i to na tak długo, jak mu się podoba (nie ma już 4-letniej kadencji);
- KRRiTV traci szereg kompetencji związanych z kontrolą nad mediami publicznymi: nie będzie już przeprowadzać konkursów na stanowiska w zarządzie, nie będzie wyrażać zgody na zmianę statutów spółek (uchylony art. 29 ust. 3);
- z chwilą powołania nowych członków zarządu wygasają (ex lege) zatrudnienia członków zarządów — osobom tym należy się odprawa w wysokości trzykrotności wynagrodzenia za październik 2015 r. (tak, naprawdę aż tak szczegółowo — por. art. 3 ust. 2 nowelizacji);
- no i żeby było jasne: nadal żadnego vacatio legis, bo vacatio legis jest dla mięczaków — „ustawa wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia”, a że ogłoszenie nastąpiło wczoraj, to nowelizacja weszła w życie dokładnie dziś (czyli minutę temu);
- natomiast władze już dziś skracają sobie przedpole — zgodnie z tym samym art. 4 ustawy nowelizacyjnej te przepisy tracą moc 30 czerwca 2016 r., a więc jest jakieś pół roku na to, żeby coś zrobić z mediami rządowymi (i ten czas ma być przeznaczony właśnie na pracę nad tzw. „mediami narodowymi” czy jak to się ma nazywać).
A teraz najlepsze: pewnie powinienem odżegnywać pisowski rząd od czci i wiary. Tym razem pójdę jednak pod prąd mojej niechęci do aktualnej władzy (która to niechęć bije na głowę niechęć do poprzedniego rządu!): nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji oczywiście jest do bani, ale jednego nie można jej zarzucić — braku uczciwości.
Wreszcie jasno, kawę na ławę, wykłada się sprawy jak się mają i mieć powinny: „media publiczne” nie istnieją, są tylko i wyłącznie media rządowe, którymi rządzi minister — poprzez swoich ludzi w swoich zarządach. Nie będzie już mydlenia oczu konkursami, niezależnością, etc. — jednolita władza będzie do nas przemawiała z okienka jednym głosem.
A że nie pomoże to (chyba i tak dość nadszarpniętej) wiarygodności państwowych przekaziorów? To chyba najmniejszy problem; ja bym się chyba nawet cieszył, bo może ludzie sobie przypomną (a młodsi zrozumieją), że telewizja kłamie — nawet jeśli tylko z podpuszczenia reżysera.