Recenzje ultraniszowych — chociaż przecież niedrogich — win mają to do siebie, że jedna wzmianka o średnim winie z Lidla kończy się większą poczytalnością, niż niekończące się zachwyty nad winami morawskimi. Stąd też dziś czas na recenzję wina, które kupiłem kilka miesięcy temu w Biedronce — Burgo Viejo Rioja Reserva Licenciado 2010.
Od samego początku rzuca się w oczy szokująca butelka — a ściśle: wykonana w metaloplastycznej estetyce etykietka (próba noża dowiodła, iż jest ona wykonana z jakiejś sztywnej, zapewne aluminiowej, folii). Cóż, nawet mniej wyrobiony klient musi mieć poczucie, że zostawiając aż 39,99 złotych dostaje produkt z najwyższej półki.
Na szczęście w środku jest znacznie lepiej: to mocne, dość ciężkie (13,5% alkoholu robi swoje) wino nie jest może wzorem świeżości i powabu — ale przecież nie tego oczekujemy od trunków w długie jesienne wieczory.
Jak dla mnie nieźle, chociaż smak nieco mąci dość wysoka (jak na Biedronkę) cena; wszakże za te pieniądze można kupić (chyba lepsze) Marquês de Borba — i jeszcze dyszka zostanie w kieszeni.