Czy wzajemne sąsiedzkie złośliwości mogą być potraktowane jako wykroczenie złośliwego niepokojenia? Czy rzucanie własnemu psu, na własnym podwórku, piszczącej zabawki, jest wykroczeniem?
nieprawomocny wyrok SR w Bełchatowie z 25 października 2021 r. (II W 238/20)
Mieszkanie wśród innych ludzi w tzw. sąsiedztwie wiąże się z pewną koniecznością znoszenia różnych zachowań sąsiadów.
Sprawa dotyczyła zwykłego sąsiedzkiego życia: jedna (nazwijmy ją Pauliną) rzuca psom, na swoim podwórku piszczące zabawki, drugą (niech będzie Galina) gra w piłkę ze swoimi dziećmi; dodać warto, że każda z tych czynności niepomiernie denerwuje sąsiadkę.
Pewnego dnia doszło do tego, że Galina grała z synem, córką i swoją matką w piłkę przez płot swej własnej posesji. W tym czasie Paulina podjechała autem, zatrzymała się nie gasząc silnika i co jakiś czas trąbiła (już w tym momencie mamy dwa wykroczenia). W którymś momencie piłka poleciała dalej, poszedł za nią 9-letni syn Galiny, wziął piłkę i czekał co zrobi pomysłowa sąsiadka; kiedy wracał, Paulina ruszyła autem w kierunku dziecka…
…całość sąsiedzkich przykrości potraktowano jako wykroczenie złośliwego niepokojenia, powodujące u Galiny uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia, a także brak zachowania należytej ostrożności podczas włączania się do ruchu (art. 17 ust. 2 pord w zw. z art. 86 kw).
art. 107 kodeksu wykroczeń
Kto w celu dokuczenia innej osobie złośliwie wprowadza ją w błąd lub w inny sposób złośliwie niepokoi,
podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany.
Sąd stwierdził, że brakuje jakichkolwiek dowodów potwierdzających, by Paulina dopuściła się wykroczenia określonego w art. 107 kw. Przedmiotem ochrony w tym przypadku jest spokój i równowaga psychiczna, celem regulacji jest wolność człowieka przed działaniami innych ludzi powodujących odczucie przykrości, zdenerwowania, rozdrażnienia, które najczęściej mają postać „głuchych telefonów, pukaniu do drzwi i uciekaniu, przekazywaniu ustnie lub pisemnie irytujących informacji„.
Tymczasem w sporze sąsiedzkim widać brak takich jednostronnych zachowań — jest to raczej sytuacja „akcja — reakcja”, w której „obie strony nie pozostają sobie dłużne” (i nawet ojciec Galiny zeznał, że o złośliwym niepokojeniu nic nie wie). Sytuację, gdy sąsiadki wzajemnie się prowokują, wzajemnie podpuszczają — wzajemne sąsiedzkie złośliwości — trudno uznać za jednostronne niepokojenie skutkujące zaburzeniem równowagi psychicznej. Nie jest także zakazane dawanie psu do zabawy piszczących zabawek — o ile oczywiście nie ma na celu zakłócenia komuś snu. Żyjąc wśród innych ludzi trzeba mieć na uwadze, że owi ludzie też żyją, a ich zachowania w jakiś sposób oddziałują na sąsiedztwo (od siebie bym dodał, że także na gruncie cywilistycznym nie ma bezwzględnego zakazu immisji — jest zakaz immisji, która utrudnia życie sąsiadom „ponad przeciętną miarę”).
Czymś innym natomiast jest wykroczenie drogowe: Paulina bez wątpliwości ruszyła samochodem w momencie, kiedy dziecko przebiegało przez drogę za piłką, stwarzając w ten sposób zagrożenie na drodze. Oceny nie zmienia fakt, że cała sytuacja i tak została sprowokowana — Galina wysłała syna po piłkę, zaś sama od początku nagrywała przebieg zdarzeń, przewidując czym to się skończy — ale przecież kierowca nie ma prawa włączyć się do ruchu widząc przed sobą pieszego (zwłaszcza, że rzecz miała miejsce w strefie zamieszkania).
Uznając Paulinę winną zarzucanego czynu sąd ukarał ją grzywną w wysokości 1 tys. złotych, a także zasądził na rzecz Galiny 720 złotych tytułem zwrotu wydatków na pełnomocnika (plus 200 złotych opłat na Skarb Państwa).
Zamiast komentarza: niektórzy zapominają, że żyjemy wśród ludzi, więc jakoś sobie musimy w tym życiu dawać radę — a czasem po prostu dać siana.