Czy wzór wykonany na zlecenie producenta towarów, przez pracownika na etacie — grafika inspirowana sztuką ludową i stylizowana na polskie motywy folkowe — może być traktowana jako utwór? Czy jednak inspiracja twórczością ludową wyklucza ochronę autorską? A może jest jeszcze inaczej — ale dopóki powód nie zawnioskuje o biegłego, dopóty się nie dowie? (wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy z 25 lutego 2022 r., VIII GC 309/19).
Orzeczenie dotyczyło roszczeń producentki bibelocików (kubki, naklejki, zakładki do książek), która dostrzegła, iż pewna spółka na swoich wyrobach zamieszcza takie same — a wykonane przez etatowego grafika grafika — wzory. We wniesionym do sądu pozwie zażądała zaniechania naruszenia praw autorskich i 72 tys. złotych odszkodowania (dwukrotność kwoty 3 tys. złotych tytułem hipotetycznej opłaty licencyjnej za każdy wzór x 12 wzorów).
Zdaniem strony pozwanej roszczenia były o tyle nietrafne, że towary zamawia z Chin, producent zaproponował pewną gamę wzorów; spółka wybrała co wybrała — nie jest autorką, projektantką, producentką wyrobów, lecz zamawia konkretny, kompletny towar.
Niezależnie od tego sporne motywy nie tylko nie są identyczne, ale też można je określić jako inspirowane stylistyką folkową, do których prawa niewątpliwie nie mogą przysługiwać „na wyłączność” powódce.
art. 1 ust. 1 i 2(1) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
1. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).
2(1). Ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia; nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne.
W toku postępowania został powołany biegły z dziedziny własności przemysłowej, który oszacował wysokość potencjalnie należnego wynagrodzenia licencyjnego, lecz ocenę czy twórczość można traktować jako utwór w rozumieniu prawa autorskiego pozostawił biegłemu w zakresie etnografii; powódka złożyła wniosek o powołanie biegłego etnografa, ale nie uiściła zaliczki, więc dowód ten został pominięty…
…przeto sąd uznał, że wprawdzie wzór stosowany przez powódkę został wykonany przez grafika, który zeznał, że jego projekty nie są przeróbką ani adaptacją motywów regionalnych, lecz efektem pracy twórczej — sęk jednak w tym, że wobec brak przedstawienia przez powódkę dowodu na twórczy charakter projektu należy przyjąć, iż jest to stylizowana grafika inspirowana sztuką ludową, której brak „iskry bożej” (tej, która tworzy utwór w rozumieniu prawa autorskiego).
(Na marginesie zwrócę uwagę, że sąd powołał się także na „art. 1 ust. 2a” pr.aut. (zapewne chodziło o ust. 2(1)), nie rozwijając tego wątku, przypuszczam jednak, że kierowała nim koncepcja, że ludowizna to „to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza” — zatem motyw wywodzony z polskiej kultury folk jest jak odkrycia, idee, procedury, metody… z czym akurat chyba nie sposób się zgodzić).
Porażka w pierwszej instancji kosztowała powódkę 5,4 tys. złotych zwrotu kosztów procesu i 5,6 tys. złotych tytułem wydatków czasowo poniesionych przez Skarb Państwa, więc chyba nie dziwi, że najwyraźniej apelacji nie było.
(Na zdjęciu klasyczny wzorek ceramiki bolesławieckiej, wykorzystywany i ogrywany przez wszystkich producentów z tamtego rejonu — najlepszy dowód, że grafika inspirowana sztuką ludową nie jest utworem w rozumieniu prawa autorskiego, fot. Olgierd Rudak, CC-BY 2.0)