A teraz coś z całkiem innej beczki, czyli ciekawe orzeczenie, w którym sąd wywiódł, iż skoro sprostowanie prasowe może dotyczyć tylko wiadomości „nieścisłej lub nieprawdziwej” — to nie przysługuje ono w przypadku publikacji informacji prawdziwej i ścisłej. Badanie opublikowanego artykułu w kategoriach obiektywnych (prawdy i fałszu) jest obowiązkiem sądu, zaś subiektywna teoria sprostowania prasowego to wymysł contra legem (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 17 lutego 2022 r., V ACa 818/21).
Sprawa dotyczyła powództwa o opublikowanie przesłanego do redakcji czasopisma sprostowania prasowego (z kontekstu wnoszę, że chodziło o artykuł, w którym napisano, że prokuratura czymś tam się nie zajęła).
Sąd I instancji stwierdził, że jakkolwiek sprostowanie prasowe służy przedstawieniu subiektywnych zapatrywań, a więc brak obiektywnej prawdziwości twierdzeń zainteresowanego nie oznacza braku rzeczowości sprostowania, to jednak nie można domagać się sprostowania „za kogoś”. Skoro więc zamieszczony w mediach materiał dotyczył konkretnych osób (prokuratorów), to sprostowanie nadesłane przez szefa prokuratury jest nierzeczowe — a więc powództwo podlega oddaleniu.
art. 31a ust. 1 ustawy prawo prasowe
Na wniosek zainteresowanej osoby fizycznej, osoby prawnej lub jednostki organizacyjnej niebędącej osobą prawną, redaktor naczelny właściwego dziennika lub czasopisma jest obowiązany opublikować bezpłatnie rzeczowe i odnoszące się do faktów sprostowanie nieścisłej lub nieprawdziwej wiadomości zawartej w materiale prasowym.
art. 33 ust. 1 ustawy prawo prasowe
Redaktor naczelny odmawia opublikowania sprostowania, jeżeli sprostowanie:
1) jest nierzeczowe lub nie odnosi się do faktów,
Ciekawy i wychodzący poza utarte pojęcie „rzeczowości” sprostowania prasowego pogląd przedstawił sąd odwoławczy, którego zdaniem przyjęta w orzecznictwie interpretacja, iżby do przyjęcia, że sprostowanie jest rzeczowe, wystarczało samo przedstawienie subiektywnego stanowiska (bo chodzi o zasadę audiatur et altera pars) — „bez względu na to, czy jest one prawdziwe, a także niezależnie od tego, czy rzeczywistości odpowiadają informacje zawarte w materiale„ — czyli utarta subiektywna teoria sprostowania prasowego — jest błędna. Owszem, czytając literalnie art. 33 ust. 1 pr.pras. niedopuszczalna jest odmowa zamieszczenia sprostowania ze względu na jego nieprawdziwość (tj. nieprawdziwość sprostowania), zatem rozstrzygnięcie sporu nie może polegać na badaniu prawdziwości stwierdzeń w tekście nadesłanego sprostowania (por. „Żądający sprostowania prasowego nie musi udowadniać, że mówi prawdę — a sąd nie może odmówić nakazania jego publikacji nawet jeśli wie, że kłamie”) — jednak takie rozumienie zasady subiektywności sprostowania prasowego jest contra legem.
Kluczem do prawidłowej wykładni przepisów o sprostowaniu prasowym przepis, w myśl którego może dotyczyć ono wiadomości „nieścisłej lub nieprawdziwej”. Pojęcie to jest jak najbardziej obiektywne, a więc podlega merytorycznej ocenie — zatem sąd jest uprawniony (a nawet zobowiązany) do weryfikacji publikacji w kategoriach prawdy i fałszu.
Wcale nie na marginesie sąd zwrócił uwagę, że chociaż celem każdego postępowania jest „dotarcie do prawdy”, to żaden — żaden inny — przepis prawa nie posługuje się kategorią prawdy, zaś sądy, które opierają się na dowodach przedstawionych przez strony (stąd też problemy prekluzji dowodowej i rozkładu ciężaru dowodów) co do zasady nie mają obowiązku orzekania tylko w oparciu o ustalenia oparte na rzeczywistości…
…nie licząc właśnie prawa prasowego, które w odniesieniu do sprostowania nakazuje weryfikację czy publikacja jest nieścisła lub nieprawdziwa.
Za prezentowanym stanowiskiem silnie też przemawiają ogólniejsze racje, wręcz zahaczające o wymiar filozoficzny, dotyczące teorii poznania. Nie da się po prostu zastosować teorii subiektywnej do tego, co można też określić mianem prawdy. Subiektywnie można bowiem postrzegać rzeczywistość, w tym na swoje potrzeby oceniać poszczególne zdarzenia, wyprowadzać z nich określone wnioski i formułować tezy najróżniejsze. Prawdy, samych zdarzeń z czasu minionego, nie można postrzegać subiektywnie, podobnie zresztą jak obiektywnie. Prawda jest w istocie jedna. Nawet jeśli jest trudna albo wręcz niemożliwa do ustalenia, przy zachowaniu zwłaszcza reguł dowodowych obowiązujących w postępowaniu, w tym cywilnym, także dotyczącym spraw o sprostowanie publikacji prasowej. Nie można prawdy zmienić. Ani podważyć. Można co najwyżej jej nie poznać. Sens działalności sądów opiera się na założeniu, że tzw. prawda formalna, czyli dająca się ustalić na podstawie dowodów zaoferowanych przez strony, a nawet czasem uzupełnionych z urzędu, pokrywa się za tzw. prawdą materialną, czyli że sądom udaje się ustalić rzeczywisty stan rzeczy z okresu minionego. Nie można jednak takich ustaleń określać mianem prawdy obiektywnej, a tym bardziej wyodrębnić „prawdę subiektywną”. Takie pojęcie jest puste znaczeniowo. Sprzeczne samo w sobie. Nie powinno być uznawane za podstawę wykonywania przez sądy swych podstawowych funkcji związanych ze sprawowaniem wymiaru sprawiedliwości, także w sprawach cywilnych. Subiektywnie można oceniać. Ale nie tworzyć innej rzeczywistości niż ta, która miała miejsce w przeszłości.
(Notabene Wysoki Sąd chyba czytał „Fakty muszą zatańczyć” Mariusza Szczygła — bo o tym właśnie w znacznej mierze traktuje ta książka.)
W konsekwencji oznacza to, że dominująca w orzecznictwie subiektywna teoria sprostowania prasowego nie ma związku z obiektywną prawdą — która jest kluczem do tego czy sprostowanie powinno być zamieszczone — zaś do stwierdzenia co jest prawdą nie wystarczy proste zaprzeczenie. Jeśli zatem w toku procesu redaktor naczelny wykaże, że zamieszczony w prasie tekst odpowiada prawdzie, to powództwo o opublikowanie sprostowania podlega oddaleniu. Błędnie rozumiana subiektywna teoria sprostowania prasowego, jako wyraz zasady audiatur et altera pars — możliwość prowadzenia publicznej polemiki i przedstawienia własnego stanowiska — nie może uzasadniać „przedkładania nieprawdy ponad prawdę”, a także przymuszania poprzez postępowania sądowe do przymuszania środków masowego przekazu do publikowania informacji nieprawdziwych (zgodnie z zasadą, że „rację ma ten kto zabiera głos jako ostatni”).
Zamiast komentarza: przychodzi niekiedy taki moment, że pojawia się jakiś nowator głoszący nowe prawdy, które może nie do końca odpowiadają rzeczywistości, ale wielu się boi powiedzieć, że król jest nagi… Pomysły forsowane przez nagiego króla zaczynają przenikać do mainstreamu, wypierać wcześniejsze poglądy; jeśli ten eskapizm normatywny trwa dostatecznie długo, w pewnym momencie zaczyna się okazywać, że ów wcześniejszy dorobek był błędny… i tak aż do momentu, kiedy znajdzie się naiwne dziecko, które powie, że subiektywna teoria sprostowania prasowego to wymysł contra legem — bo nawet jeśli w założeniu ma służyć przedstawieniu subiektywnego stanowiska zainteresowanej osoby, to przecież nie zaprzeczeniu prawdzie.
Q.E.D.