Krótko i na temat, ale taka okazja wymaga odkorkowania czegoś niezgorszego: dzisiejszy poranny tekst to kolejny kamień milowy niniejszego „Czasopisma” — pięciotysięcznik — przeto wieczorna recenzja winiarska nosi numer 5001. Z tej okazji sięgnąłem po ostatnią butelczynę zwiezioną podczas wakacyjnych alpejskich wojaży, czyli czerwone wytrawne wino Josef Brigl Südtirol St. Magdalener 2020.
St. Magdalener, ki diabeł, chciałoby się rzec? Otóż okazuje się, że to lokalny, typowy dla Południowego Tyrolu, rodzaj wina czerwonego, wytwarzany głównie w okolicach Bozen, z winogron odmiany Schiava (aka Trollinger / Vernatsch). Znane od średniowiecza jako Bozner, co najmniej od początku dwudziestego wieku oferowana pod wezwaniem Świętej Magdaleny, od 50 lat posiada certyfikat Denominazione di Origine Controllata (por. „Apelacja”). Wcześniej nie wiedziałem, nie znałem — nie dowiedziałbym się, gdybym nie kupił; znaczy się: podróże kształcą.
A było warto, bo ten St. Magdalener okazał się przednim trunkiem, o bardzo ładnym kolorze i wspaniale zbalansowanym smaku, świetnie pasującym do późnego obiadu albo dobrej lektury w fotelu — idealne na długie, wczesnozimowe wieczory.
I to by było na tyle, na razie — czas ponieść dalej ten swój korkociąg, podbijać wyniki i robić targety ;-)
PS u naszych południowych sąsiadów prezydenckie wybory wygrał Petr Pavel, rozkładając Babiša na łopatki — i za to też należy wznieść toast!
(Josef Brigl Südtirol St. Magdalener 2020, fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)