„Przesilenie zimowe” (krótka recenzja)

Kilka zdań o filmie „Przesilenie zimowe”, w skrócie i nie paląc: jest grudzień 1970 r., w pewnej męskiej szkole z internatem zaczyna się świąteczna przerwa. Większość kadry i uczniów jedzie do swych rodzin; najbardziej nielubiany (upierdliwy i zarozumiały) belfer (w tej roli Paul Giamatti, w sumie nie tak odbiegający swym emploi od „Bezdroży” sprzed 20 lat) zostaje jako opiekun tych, którzy na święta nie wyjeżdżają — w sumie jednego, także niespecjalnie sympatycznego, nastolatka. Z czasem się okazuje, że obaj mają ze sobą więcej wspólnego, niżby mogło się wydawać — i chociaż wybiórcza pamięć samozwańczego krytyka podpowiada, że zimowa izolacja mogłaby skończyć się jak w „Lśnieniu” — to jednak przekonujemy się, że największy sukinsyn jest człowiekiem, a jego pryncypialne zasady czasem muszą ustąpić także dla dobra innego człowieka.
Dla jasności: jeśli „Biedne istoty” (obejrzane tydzień temu, niezrecenzowane) to śmiech niepokojący — na pierwszy rzut oka widać, że ta steam-punkowa, frankensztajnowska przeszłość nigdy nie mogła się wydarzyć — „Przesilenie zimowe” to niepokój ukryty pod maską śmiechu, a wraz z oglądaniem mina widza nieco tężeje.

U mnie film na mocne 7,5/10, przy czym plus pół oczka za świetnie dobraną obsadę oraz kolejne pół za to, że scenarzysta potrafił ubrać w sumie niewesołą historię w całkiem zabawne szaty — i nie popaść w natrętne moralizatorstwo czy dydaktyzm. Zdecydowanie warto!

(„Przesilenie zimowe”, [’The Holdovers’], scenariusz David Hemingson, reżyseria Alexander Payne, w rolach głównych Paul Giamatti, Dominic Sessa, Da’Vine Joy Randolph)

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

3 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
3
0
komentarze są tam :-)x