„(…) Zaufanie jest dobre, kontrola jest lepsza. (…) Należy obserwować, co niemieckie służby robią. Przywrócić wyrywkowe kontrole na polskiej granicy” (konferencja prasowa polityków Konfederacji pt. „Trzeba przywrócić kontrole na granicy z Niemcami!”)
Ledwie com pochwalił posła Krzysztofa Bosaka, że kojarzy mi się z Kwaśniewskim (też nie lubiłem, ale doceniam umiejętności popkulturowej giętkości), a tu muszę posypać własny łeb popiołem — bo jeśli komuś bozia zechce rozum odebrać, po Brauna Bosaka powinna wołać.
Opisywana przez media i przywołana przez polityków Konfederacji historia z migrantami podrzuconymi do Polski przez niemiecką policję to rzeczywiście karygodny przypadek (choć nie wykluczam apriorycznie, że wyjaśnienie niemieckich służb jest słuszne), zawsze jednak będę dziwił się postulatom leczenia dżumy cholerą. Takiego problemu nie ma poseł Bosak, który stawia sprawę jasno: skoro oni tak, to my
domagamy się również ochrony naszej zachodniej granicy
czyli należy sprawdzać tożsamość osób przemieszczające się z Niemiec do Polski, ale też kontrolować — nie tylko na piastowskich rubieżach, ale w całej Polsce! — niemieckie samochody i legitymować ich pasażerów.
Hasło „ufaj, ale sprawdzaj” jest synonimem współczesnego państwa policyjnego, którego najbardziej opresyjną wersję chce nam zafundować Konfederacja. Nam — bo przecież trzeba być durniem lub obłudnym kłamcą, żeby nie wiedzieć, że wiele aut na niemieckich tablicach należy do Polaków mieszkających za Odrą; nam — bo przecież należy się liczyć, że wówczas niemiecka policja będzie tym chętniej, w ramach prostej (choćby i oddolnej) represji stresowała polskich podróżnych i jeżdżących do Niemiec do pracy.
Tak się zastanawiam: czy psychofizycy zajmują się problematyką wzajemnego znoszenia się identycznej głupoty o przeciwstawnych ładunkach? Powiedzmy, że z jednej strony mamy prymitywnych drani z Alternative für Deutschland, którzy na swych przedwyborczych plakatach zapowiadali wypchnięcie imigrantów z Niemiec (w domyśle: skoro przeszli przez Polskę, do to Polski), a z drugiej strony kłamców-wolnościowców z Konfederacji, którzy grają z AfD na tych samych cymbałach („Dobromir Sośnierz: Konfederację z AfD dużo więcej łączy, choć sporo nas też dzieli”). Czy w ramach tych przeciwstawności taki policaj (może i sympatyzujący z AfD, która w Saksonii dostała ok. 32% głosów) może duchem sympatyzować z postulatami akolitów Grzegorza Brauna, równocześnie służąc za germański straszak w pikielhaubie?
Dla mnie hasło „Trzeba przywrócić kontrole na granicy z Niemcami!” jest nadzieją, że po tym jak wyborcy wykopali posła Brauna do Brukseli (hłe, hłe), w polskim parlamencie frakcja pustogłowych trzyma się mocno, dzięki czemu moja felietonistyczna dusza będzie czasem miała się czym sycić — gorzej, że takie dyrdymały mogą całkiem skutecznie zatruwać polskie dusze i umysły…