O tym, że w wyborach do PE będę głosował… przeciw!

Tak mnie właśnie naszło: ponieważ lada dzień wybory do Parlamentu Europejskiego, a wśród kandydujących nie brak hasła „Polexit” (lub nieco bardziej zawoalowanych pseudo-filozoficznych dytyrambów z generatora przemówień motywacyjnych rodem), czas na odkrycie kart — czyli tradycyjne kilka zdań o tym jak będę głosował w najbliższą niedzielę.


Wybory Parlamentu Europejskiego 2024
Внимание: дезинформация! — Dziewczyna może i wygląda sympatycznie, ale ten diabelski egzorcysta na ramieniu dowodzi, że gustu nie ma za grosz… (fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

W poprzednim odcinku… a jeszcze wcześniej — dalej będzie w punktach, bo tak prościej:

  • dwadzieścia lat temu z haczykiem byłem przeciwko przyłączeniu Polski do Unii Europejskiej;
  • nie wstydzę się tego, aczkolwiek dodam, że w pewnym stopniu można powiedzieć, że byłem wówczas przeciwko wszystkiemu (nie licząc przystąpienia do NATO), zarazem trafiało do mnie hasło „Europy ojczyzn”: liberalnej wspólnoty gospodarczej (swobody przepływu ludzi, kapitału, wolności gospodarowania, etc.), przy założeniu, że polit-urawniłowka nie jest do tego potrzebna;
  • mówiąc wprost: w mej własnej naiwności marzył mi się status takiej Szwajcarii, która ma wywalone na wszystko, ale interesy może robić ze wszystkimi, na wszystkim się bogacąc — ale też kołatała pamięć o rzekomych planach twórców zintegrowanej Europy (do których należał także Winston Churchill), którzy „na pewno tak tego nie widzieli”;
  • to podejście zaczęło mi się zmieniać w okolicach 2008 r., tj. pod wpływem wojny rosyjsko-gruzińskiej, kiedy się okazało, że Rosja nie tylko nie jest już tym obolałym, rozpadającym się państewkiem, ale też wyszło na to, że jej powrót do imperialnej ideologii przeszedł do fazy podgryzania otoczenia; cały czas oczywiście pamiętałem, że w warstwie polityki zagranicznej Unia jest straszliwie cienka, czego nie zmieniło przecież nawet powołanie urzędu wysokiego przedstawiciela UE d/s zagranicznych;

plakat wyborczy AfD
Piękne i urocze miasteczko Luftkurort Lückendorf — i plakat AfD… 8 czerwca 2024 r. (fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

  • (słusznie krytykującym krótkowzroczność państw, które nawet po 2014 r. wolały bratać się i handlować z Moskwą, śmiem zwrócić uwagę, że to właśnie wynika ze słusznego podejścia do pojęcia suwerenności i kierowania się własnym interesem — dla tych decydentów ryzyka wynikające z konszachtowania się z diabłem były mniejsze, niż rurociąg tłoczący tani gaz, etc.);
  • (wracając na moment do Ojców-Założycieli: nie dam sobie uciąć ręki, że w okolicach lat 50-tych ubiegłego stulecia widzieli to, co widzieli, ale gdyby dane było im zobaczyć Europę jeszcze bardziej zjednoczoną — to by przyklasnęli; z historii należy też wyciągać taką naukę, że czasem trzeba chcieć tylko tego, co w danym momencie można osiągnąć i lepiej nie marzyć o tym, co niemożliwe);
  • sęk bowiem w tym, że dzięki doszlusowaniu do zachodniej wspólnoty Polska znów jest tam, gdzie od zawsze było jej miejsce — w gronie państw kultury i cywilizacji Europy (od morza do morza, jak za Vladislava Jagellonského);
  • przewijając mocno do przodu: dlatego właśnie osobiście wszystkie postulaty wyjścia Polski z Unii Europejskiej traktuję tak, jak należy je traktować — tylko i wyłącznie jako ruską dezinformację;
  • zaczynając od najprostszego: Polska poza UE oznacza nie tylko tak prozaiczne niedogodności, jak przywrócenie kontroli na granicach i koniec możliwości swobodnego podróżowania na dowodzie osobistym (jasne, strefa Schengen nie ma bezpośredniego powiązania ze wspólnotą, ale to, co się dzieje na brytyjskiej granicy po Brexicie nie jest pocieszające; możliwość wjazdu na dowodzie państwa mogą wynegocjować… — ale dla kogoś, kto pamięta dawniejszy klimat na przejściach granicznych i ceni brak kontroli, jest to deal-breaker);

Hartau
8 czerwca 2024 r.: saksońskie miasteczka są po prostu upstrzone niebieskimi plakatami AfD; na zdjęciu urocze i przepiękne Hartau (właściwie to Łużyce) (fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)

  • gorzej, że Polska poza wspólnotą nie będzie neutralną, odcinającą kupony i zajadającą się czekoladkami Szwajcarią — będzie raczej kurduplem wciśniętym między agresywną, niebezpieczną Rosję oraz obojętną Unię Europejską, któremu pies z kulawą nogą nie poświęci większej uwagi;
  • dla jasności: to nie aplauz i samozachwyt, to czysty pragmatyzm — dostrzegam dolegliwości powodowane przez brukselską biurokrację, drażni mnie idiotyczna niejasność unijnego prawa oraz zaciemniający obraz kompetencji unijnych instytucji, ale dostrzegam też czym pachnie alternatywa;
  • (a propos tego szalonego rozdziału kompetencji: często się słyszy, że najważniejsze są wybory samorządowe, bo tam decyduje się o najbliższych nam rzeczach, ale przecież nie da się ukryć, że gmina może tylko i wyłącznie tak dużo, jak pozwala jej prawo krajowe… ale przecież krajowy ustawodawca co najwyżej powiela tezy dyrektyw… więc jednak albo PE, a może jednak Komisja — którą powołują rządy krajowe — a może jednak Rada Europejska?).

Stawiając sprawę jasno: wychodzi na to, że w nadchodzących wyborach do PE znów będę głosował przeciw: jak zawsze przeciw durniom i złodziejom z PiS, ale też przeciw putinowskim podszeptom i sugestiom, że wystarczy wyjść z UE, a raptem zadzieją się cuda-niewidy, dzięki którym Polska urośnie w siłę, a ludziom zacznie się żyć dostatniej.

Q.E.D.

subskrybuj
Powiadom o
guest

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

40 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
40
0
komentarze są tam :-)x