Tak mi się właśnie pomyślało: to właśnie dziś pierwsze posiedzenie Sejmu VIII kadencji — czyli wczoraj skończyła się siódma kadencja polskiego (bezimiennego) parlamentu („Kadencje Sejmu i Senatu rozpoczynają się z dniem zebrania się Sejmu na pierwsze posiedzenie i trwają do dnia poprzedzającego dzień zebrania się Sejmu następnej kadencji” — art. 98 ust. 1 Konstyucji RP).
Ale nie w tym rzecz.
Rzecz w tym, że koniec kadencji oznacza wygaśnięcie mandatów — zaś wygaśnięcie mandatów posłów i senatorów, którym nie udało się być wybranym na kolejną kadencję wiąże się z nabyciem prawa do odprawy. Najlepsze jest to, że zgodnie z art. 39 ust. 1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora odprawa poselska wynosi — bez względu na staż parlamentarny — trzy uposażenia parlamentarzysty.
art. 39 ust. 1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora (Dz.U. z 2015 r. poz. 1605):
Posłowi i senatorowi w związku z zakończeniem kadencji przysługuje odprawa parlamentarna w wysokości trzech uposażeń. Odprawa nie przysługuje, jeżeli poseł lub senator został wybrany na następną kadencję.
Znaczy się czy posłem będę kwartał, rok czy całą kadencję — trzy bite uposażenia się należą. Może ktoś zaraz napisze, że jadę populizmem, ale porównajmy to z ustawą o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników, która w art. 8 ust. 1 mówi, że wysokość odprawy pracowniczej zależna jest od stażu w danym zakładzie pracy i wynosi:
- jednomiesięczne wynagrodzenie, jeżeli pracownik był zatrudniony u danego pracodawcy krócej niż 2 lata;
- dwumiesięczne wynagrodzenie, jeżeli pracownik był zatrudniony u danego pracodawcy od 2 do 8 lat;
- trzymiesięczne wynagrodzenie, jeżeli pracownik był zatrudniony u danego pracodawcy ponad 8 lat.
Słowem: gdyby poseł sprawował mandat całą kadencję (lub chociaż pół), to dostałby odprawę w wysokości dwóch pensji. Natomiast parlamentarzysta, któremu przyszło dokończyć kadencję za innego wybrańca narodu — np. Andrzej Dołecki, któremu Janusz Palikot wspaniałomyślnie podarował swój mandat poselski — mógłby liczyć co najwyżej na odprawę w wysokości jednomiesięcznego uposażenia. Ale nie, wspaniałomyślny ustawodawca sypnie mu — z naszej kieszeni, a jakże — trzy razy wysokość wynagrodzenia podsekretarza stanu.
Odprawa przysługuje także pracownikom biur i klubów poselskich, z tym, że tu zasady są nieco inne, i tak (art. 18 ust. 7 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora):
- jeżeli pracownik był zatrudniony w biurze co najmniej połowę okresu trwania kadencji — należy mu się odprawa w wysokości jednomiesięcznego wynagrodzenia;
- jeżeli pracownik był zatrudniony w biurze krócej niż połowę okresu trwania kadencji — wypłacona będzie mu odprawa w wysokości odpowiadającej części jednomiesięcznego wynagrodzenia obliczonego za każdy przepracowany miesiąc, proporcjonalnie do przepracowanego okresu;
- przy czym literalnie odprawa przysługuje „w związku z zakończeniem kadencji Sejmu i Senatu” — czyli o ile dobrze rozumiem nawet jeśli klub zostaje i pracownik zostaje, to odprawa i tak się należy — staje się ona zatem bardziej nagrodą za przetrwanie, niż odprawą…
Można tylko westchnąć: poseł to ma klawe życie…