A skoro nie tak dawno opublikowałem dwie recenzje dwóch książek w jeden dzień, to nietrudno było przewidywać, że przyjdzie dzień, kiedy opublikuję recenzję dwóch tytułów w jednym tekście.
Poszło o tyle łatwiej, że „Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939” Stanisława Cata-Mackiewicza oraz „Wieniawa. Szwoleżer na Pegazie” Mariusza Urbanka — chociaż odległe od siebie charakterem — w pewnym stopniu dopełniają się wzajemnie jeśli chodzi o tematykę.
Zacząć wypada od Mackiewicza, który — jak to ten kot — całe życie chadzał własnymi ścieżkami: przed wojną konserwatysta wileński i monarchista, a równocześnie zwolennik współpracy konserwatystów z Marszałkiem — a więc piłsudczyk (!) — który nie uniknął jednak osadzenia w Berezie Kartuskiej. W czasie wojny krytyk premiera Sikorskiego (za pójście na układy ze Stalinem). Po wojnie przez rok premier rządu londyńskiego — aby chwilę później pójść na współpracę z komunistyczną bezpieką, a jeszcze chwilę później z fanfarami wrócić do PRL… Za działalność antypaństwową komuniści też wytoczyli mu proces, przed wyrokiem uchroniła go śmierć…
To rozedrganie Cata Mackiewicza widać także w „Historii Polski”, którą można skwitować znanym i popularnym stwierdzeniem „jestem za, a nawet przeciw”, co jest o tyle łatwiejsze do pojęcia, jeśli weźmiemy pod uwagę pewne zasadnicze cechy książki:
- po pierwsze chociaż historię mamy już w tytule, to przecież książki nie pisał historyk — Cat Mackiewicz był przecież genialnym publicystą, stąd też „Historia Polski” ma ściśle polemiczny i publicystyczny charakter (mniam!);
- książka powstała we wrześniu 1940 r. czyli Mackiewicz napisał ją praktycznie na gorąco — już w Londynie, ale ciągle przecież mając w pamięci i Sławka, i Becka, ale na kilka miesięcy przed Barbarossą (może więc i stąd premier Sikorski doczekał się kilku ciepłych słów?);
- po trzecie — uroki publicystyki — Mackiewicz nie tylko wycofuje się z niektórych wcześniejszych poglądów (przyznaje się do błędu m.in. w kwestii procesu brzeskiego), ale i gustownie przemilcza lub przeinacza pewne rzeczy, które Jan Sadkiewicz (redaktor wydania) przypomina w posłowiu;
- po czwarte warto rzecz przeczytać choćby dla przedstawianych przez Mackiewicza plusów konstytucji kwietniowej.
Przyznam, że z Catem Mackiewiczem w tle kolejna biografia autorstwa Mariusza Urbanka nie ma łatwo… ale czy to za sprawą pierwszego celebryty Drugiej Rzeczypospolitej, czy poddając się birbanckiemu urokowi Bolesława Wieniawy Długoszowskiemu — wieloletniemu adiutantowi Piłsudskiego, opuszczonemu przez rząd Sikorskiego ambasadorowi w Rzymie oraz jednodniowemmu prezydentowi RP — a może po prostu Urbanek pisze świetne książki? — „Szwoleżer na Pegazie” okazał się świetnym wyborem.
Jeśli ktoś czytał biografie Broniewskiego, Tuwima lub Kisielewskich — nie muszę więcej zachęcać. Wieniawa-ułan, Wieniawa-poeta, Wieniawa-ostatni piłsudczyk wpisuje się w konwencję życiopisów pióra Mariusza Urbanka znakomicie — mamy odpowiednią dozę zachwytów, nieco krytyki, troszkę plotek — i parę plotek sprostowanych (m.in. tę o rzekomym wparadowaniu konno do „Adrii”). „Szwoleżer na Pegazie” będzie świetnych dla tych P.T. Czytelników, których odrzuca od książek stricto historycznych — mnie nie odrzuca, co nie oznacza, że opowieści o wesołym i tragicznym losie Wieniawy nie przeczytałem z dużą przyjemnością.
Konkludując: „Historię Polski” Cata Mackiewicza polecam miłośnikom żywej historii II RP oraz miłośnikom prawdziwej publicystyki — podczas gdy „Wieniawa” rzuca na tę samą historię światło z nieco innej strony.