Świadomość, że człowiek lubi tułać się dobrze już znanymi ścieżkami bywa auto-kompromitująca… Dlatego kilka dni temu, poniekąd w celu przeprowadzenia testu roamingu, poniekąd dla odświeżenia umysłu, rzuciłem hasło — jedziemy na rekonesans w Orlické hory.

Na początek garść faktów: Góry Orlickie to pasmo położone w Kotlinie Kłodzkiej, w centralnej części Sudetów Środkowych; większość obszaru leży po stronie czeskiej. Szosą z Wrocławia jest jakieś 130 km, zarówno przez Bystrzycę Kłodzką, jak przez Duszniki Zdrój. Polakom znane chyba głównie dzięki stokom narciarskim w Zieleńcu…
…mnie dotąd właściwie nieznane w ogóle (!) — bywało się tu i tam, ale nawet w czasach kiedy jeszcze szusowałem, nie zapiąłem desek nawet w tymże Zieleńcu.

Rekonesans zaczęliśmy z miejscowości Orlické Záhoří, tuż za mostem granicznym prowadzącym z polskich Mostowic. Pod górę początkowo szlakiem zielonym (nieszczęsny asfalt, w ogóle w tych górach jest sporo tej substancji…) na południowy zachód, do rozstaja o stosownej nazwie Pěticestí. Po krótkim odpoczynku zwrot na północny zachód; tym razem asfaltówkę — o także adekwatnej nazwie Bunkrovka — wybrałem z premedytacją, ponieważ…

Wszystko dlatego, że postanowiliśmy poświęcić rekonesans bardziej odkrywaniu historii, niż zdobywaniu gór, a to za sprawą przebiegającej przez Orlické hory Linii Benesza.
Cofnijmy się do połowy lat 30-tych XX wieku: Niemcami rządzi pewien niespełniony austriacki malarz, zatem władze Czechosłowacji (ostoi spokoju na ówczesnej mapie tej i nie tylko tej części Europy) decydują się na budowę pasma umocnień chroniących kraj od opasającego z zachodu i północy sąsiada. Łącznie na Linię Benesza miało składać się 16 tys. obiektów, jednak do 1938 r. — kiedy to w Monachium zakazano Benešowi dalszych prac (a od państwa oderwano Sudetenland; umocnienia w znacznej części miały chronić właśnie Kraj Sudecki…) — ukończono ich „zaledwie” 10 tys. (dla porównania Linia Maginota składała się z ok. 5,8 tys. punktów).
A później Hitler Háchę wziął pod pachę…

Idąc Bukrovką na dystansie około 5 kilometrów mijamy co najmniej kilkanaście betonowych klocków, większość w naprawdę niezłym stanie. (Do niektórych można z łatwością wejść — w środku większe pomieszczenie o wymiarach około 2×1,5 m wraz z odchodzącym korytarzykiem ok. 0,5×2,5 m, wejścia chroni gustowny „przedsionek”).
Jak dla mnie super, bo naprawdę uwielbiam takie powiązanie przyrody z historią (przecież dlatego podobają mi się Góry Stołowe!).

Rozstaj Pod Homoli to połowa naszego spaceru. Chcąc liznąć troszkę klimatu gór decydujemy się na odwrót czerwonym szlakiem prowadzącym grzbietem Gór Orlickich. Tym razem nagrodą było pobyczenie się przy niezłych widoczkach (np. z panoramą Gór Bystrzyckich) — kurczę, od zawsze tak mam, że lubię chodzić po górach także dlatego, że lubię poodpoczywać podczas wędrówki.

Orlické hory nie zapierają tchu w piersiach, nie ma tu skalistych urwisk, fantazyjnych formacji skalnych, przepastnych podejść… nie ma też dziesiątek i setek ludzi (co ciekawsze góry wydają się być bardziej popularne wśród rowerzystów niż turystów pieszych). Jednak oferują dużo możliwości dla wędrujących z psami: góry są rozległe, ale łatwo dostępne, można w nich znaleźć sporo wody.
Rejony zaobserwowane podczas czwartkowego rekonesansu bardzo przypominają mi Góry Izerskie; czy w innych rejonach jest podobnie — przekonamy się za jakiś czas :-)