William L. Shirer, „Powstanie i upadek Trzeciej Rzeszy. Historia hitlerowskich Niemiec. Hitler i narodziny III Rzeszy” [recenzja]

Dobre książki o historii można podzielić na dwa rodzaje: te, które po latach od wydarzeń napisali badacze z benedyktyńskim zapałem ciułający dane zapisane przez kogoś innego gdzie indziej (takich jest większość i potrafią być naprawdę rewelacyjne) — oraz takie, które napisali uczestnicy lub obserwatorzy opisywanych wydarzeń. Te drugie potrafią być beznadziejne (mało kto potrafi uchronić się przed pokusą wybielenia lub pokrycia spiżem własnej osobistości), zawsze jednak mają pewnego rodzaju bonus: są prawdziwe, nawet jeśli prawdziwość tkwi w nieprawdziwości.
Książka „Powstanie i upadek Trzeciej Rzeszy. Historia hitlerowskich Niemiec. t.I. Hitler i narodziny III Rzeszy”, która wyszła spod pióra Williama L. Shirera, jest z tego względu warta szczególnej uwagi.


shirer upadek trzeciej rzeszy recenzja
William R. Shirer, „Powstanie i upadek Trzeciej Rzeszy. Historia hitlerowskich Niemiec. t.I. Hitler i narodziny III Rzeszy”, tłum. Mateusz Grzywa, wydawnictwo Napoleon V, 2019 r., na papierze 300 stron

Najsamprzód godzi się kilka słów poświęcić samemu autorowi: William L. Shirer był amerykańskim dziennikarzem, który od 1925 r. pracował jako korespondent w Europie, a w latach 1934-40 pracował w hitlerowskich Niemczech, dzięki czemu mógł obserwować rozwój nazistowskiej ideologii i wywołane nim przemiany społeczeństwa na własne oczy, aby następnie swe obserwacje spisać. Dość rzec, że książkę Shirera traktuje się jako „biblię” wszystkich badaczy tamtego okresu — zapewne nie byłoby ani Ullricha, ani Tolanda, ani Longericha, gdyby nie było Shirera i jego bezpośrednich obserwacji.

Przechodząc od ogółu do szczegółu, w tomie poświęconym początkom „kariery” Führera zwróciłem uwagę na takie mniejsze lub większe oczywistości — ale też ciekawe spostrzeżenia uczynione przez autora:

  • pochodzenie Adolfa Hitlera, którego ojciec (Alois) był dzieckiem z nieprawego łoża (jego ojcem najprawdopodobniej był Johann Hiedler względnie Hüttler, bo czasy były takie, że nawet w Austrii nazwiska się różnie pisało), zatem przez długie lata nosił nazwisko swej matki (Schicklgruber). Dość rzec, że Johann na długie lata zniknął z kart historii, aby wróci na nie w wieku przeszło 80 lat (już jako Johann Hitler) — usynawiając Aloisa, który dzięki temu mógł zmienić nazwisko, a 13 lat później począć młodego Adolfa;
  • perypetie te wcale nie mają na celu tylko i wyłącznie rozsiewania plotek: autor chyba trafnie zauważa siłę marki i sloganu, wszakże o ile lepiej brzmi powitanie heil Hitler! — i jak fatalnie skandowałoby się heil Schicklgruber! (ale warto napomknąć, że młodego Aloisa i tak wychowywał brat rzekomego ojca, czyli Johann von Nepomuk Huettler, co podpowiada, że być może późniejszy Führer był po części krwi czeskiej);
  • o tym, że Adolf był niespełnionym malarzem, któremu odmówiono przyjęcia na wiedeńską Akademię, wie prawie każdy — warto dopowiedzieć, że prowadząc życie włóczęgi i kloszarda, który nigdy nie splamił się prawdziwą pracą, przez kilka lat pomieszkiwał w przytułku dla ubogich (toteż do końca życia był w pewnym stopniu abnegatem — w pewnym, bo przecież budową Berghofu zajął się wierny Bormann);
  • z Austrii Hitler wyjechał w 1913 r.; złośliwi mówią, że uciekał przed służbą wojskową (to najprawdopodobniej nieprawda, ponieważ na komisji lekarskiej został oceniony jako niezdolny; sam Hitler ponoć wspominał, że to z niechęci do służby w formacji z Żydami i Słowianami, której w armii C.K. nie udałoby się uniknąć), ale w 1918 r. zaciągnął się na ochotnika do armii kajzerowskiej (podczas Wielkiej Wojny wykazał się niemałą odwagą);
  • ma marginesie: Shirer nie ma wątpliwości, że mityczny „cios w plecy” (rewolucja z listopada 1918 r. i obalenie tronu cesarskiego) to bujda na resorach — już kilkanaście tygodni wcześniej Ludendorff i von Hindenburg mieli domagać się zawieszenia broni („armia nie może czekać kolejnych czterdziestu ośmiu godzin”), legendę rok później pośrednio podpowiedzieć miał (w niezobowiązującej rozmowie) jakiś angielski generał (zaś republikański rząd socjalisty Eberta został wprost poparty przez armię, już choćby w tłumieniu bolszewickiej rewolty Róży Luksemburg i Karola Liebknechta);
  • jednak obywatelstwa austriackiego zrzekł się po wyjściu z więzienia za „piwiarniany pucz” (obawiał się bowiem, że władze Bawarii deportują go do Austrii), pełnoprawnym obywatelem Republiki Weimarskiej został na 11 miesięcy przed objęciem urzędu kanclerskiego;
  • o tym, że gefrajter Hitler trafił do DAP jako szpicel (w niespokojnych czasach po 1918 r. armia chciała wiedzieć co się dzieje w ugrupowaniach politycznych), rychło jego zdolności retoryczne zaprowadziły go na czoło tej partyjki;
  • do pewnego stopnia za punkt zwrotny w karierze Hitlera można uznać nieudaną próbę operetkowego puczu z listopada 1923 r., kiedy to w Bürgerbräu najpierw pojmał członków triumwiratu rządzącego Bawarią, później został wystrychnięty na dudka i poprowadził swoich ludzi pod kule (do końca III Rzeszy byli czczeni jak święci i męczennicy ruchu, „sztandarem krwi” wszakże „chrzczono” sztandary jednostek SS) — aby trafić na relatywnie niedługi czas do więzienia w Landsbergu, gdzie miał dużo czasu na myślenie i pisanie (wszakże tam powstało „Mein Kampf”, biblia nazistów);
  • (zabawne, ale najprawdopodobniej Ludendorff też uważał pucz za punkt zwrotny w historii Niemiec — chciał posłużyć się Hitlerem, licząc na to, że wojsko i policja nie będzie strzelać do prowadzonych przez legendarnego generała, a wszystko po to, by zwrócić tron Hohenzollernom);
  • drugim filarem budowy kariery Hitlera były oczywiście bojówki SA kierowane przez kapitana Ernsta Röhma (w passusach Röhmie i jego kumplach najlepiej czuć ząb czasu: dziś Shirer na pewno nie napisałby o „homoseksualnych zboczeńcach” czy „nienaturalnych skłonnościach seksualnych”); „brunatne koszule”, brutalne i mocno lewicowe, na tyle mocno zatrzęsły krajem w pierwszych kilkunastu miesiącach władzy Hitlera (wzywając do „drugiej rewolucji), że skończyło się to rzezią znaną jako Noc Długich Noży (przy okazji wykończono też innych antagonistów reżimu;
  • autor ciekawie opisuje snute przez kanclerza Brüninga plany przeciwdziałania zagrożeniu wynikającemu z ogromnego wzrostu popularności NSDAP na początku lat trzydziestych: odwołać wybory prezydenckie zaplanowane na 1932 r. (to w tym momencie tak naprawdę zaczęto o Hitlerze myśleć jako o rzeczywistym politycznym konkurencie elit), przedłużyć kadencję Hindenbugra, proklamować monarchię konstytucyjną z sędziwym feldmarszałkiem jako regentem — a po jego śmierci obsadzić na tronie któregoś z młodszych Hohenzollernów. Hindenburg jednak marzył wyłącznie o powrocie na tron samego Wilhelma II (względnie jego najstarszego syna), oczywiście w ramach ustroju, który nie mógł być wzorowany na brytyjskim — więc wybory prezydenckie się odbyły, a później poszło jak poszło…
  • później poszło jak po równi pochyłej: wzajemne kopanie pod sobą dołków przez kanclerzy von Papena i von Schleichera, gabinetowe przepychanki, seria wyborów parlamentarnych i uliczny terror SA wypchnęły ku władzy szaleńca — wychodzi na to, że jest prawdą, że Hitler doszedł do władzy w sposób na pozór demokratyczny, ale na pewno nie wygrywając wybory (w szczycie popularności, w lipcu 1932 r., NSDAP zdobyła aż 37% głosów, aby w kolejnym, jesiennym głosowaniu wypaść znacznie gorzej) — szczytem jego demokratyczności było rychłe ogłoszenie kolejnych („to już ostatnie”, jak miał obiecać) wyborów;
  • skądinąd przecież do ostatniej chwili nie było oczywiste, że plan się powiedzie: jeszcze na początku grudnia 1932 r. doszło do „zdrady” Gregora Strassera, który dał się przekonać Schleicherowi do wejścia do jego rządu w roli wicekanclerza — rozłam w ramach partii ledwo udało się powstrzymać, a Strasser poniósł za to karę w czerwcu 1934 r. (Schleicher też);
  • te ostatnie wolne wybory, 5 marca 1933 r., NSDAP rzeczywiście wygrała, chociaż nie dostała nawet połowy głosów — większość konstytucyjną w Reichstagu zdobyto unieważniając mandaty objęte przez komunistów, zaś inne partie w ciągu kilku miesięcy same się rozwiązały; większość 2/3 w parlamencie była niezbędna do przyjęcia ustawy o specjalnych pełnomocnictwach — i to był już początek dyktatury (kolejny plebiscyt odbył się 12 listopada 1933 r., wówczas już jedyna lista NSDAP zdobyła 95% głosów);
  • (pisałem na tutejszych łamach o socjotechnicznych tytułach ustaw przygotowywanych przez PiS? nie są pierwsi, wszakże ustawa o pełnomocnictwach w rzeczywistości nosiła tytuł „Gesetz zur Behebung der Not von Volk und Reich” — co można przetłumaczyć na „ustawę o pozbyciu się niedoli ludu i Rzeszy”);
  • od tego momentu nazyfikacja poszła jak z kopyta: kilka dni wcześniej bojówki obaliły legalny rząd Bawarii, aby wkrótce po prostu zaorać niezależność wszystkich landów (o tak scentralizowanej władzy Bismarck nawet nie marzył); 1 maja 1933 r. pierwszy raz w historii Niemiec był dniem świątecznym i zorganizowano jubel dla robotników i związkowców (ale dokładnie dzień później zaorano związki zawodowe); Führer nie potrzebował konkurencji i tytułów, zatem po śmierci Hindenburga zniesiono także urząd prezydenta Rzeszy;
  • hitleryzm oznaczał zaoranie wszystkich: kościołów (chociaż Niemieccy Chrześcijanie nie o końca reżimowi się udali); nauki (Shirer podkreśla, że właśnie wskutek prześladowań większość naukowców uciekła za granicę, tworząc m.in. amerykański przemysł i bombę atomową, której tak brakowało Hitlerowi); robotników (którzy zostali prawnie przywiązani do pracy w wyznaczonej fabryce); rolników (którzy nie mogli już sprzedawać gospodarstw, a obrót ziemią był bardzo ograniczony); prawników (po tym jak sędziowie dopuścili się wydawania „niewłaściwych” wyroków powołano konkurencyjne nazistowskie trybunały); całego społeczeństwa (od najmłodszych lat wtłaczanego w ramy młodzieżowych organizacji, w których stawiano na posłuszeństwo Wodzowi i przygotowania do wojny);
  • ciekawe, że Volkswagena (auto dla ludu za niecałe 1000 marek), który to projekt uważa się za szczyt socjalnego i socjotechnicznego myślenia Hitlera, autor wprost traktuje jako jeden wielki szwindel: skoro ludzi nie było stać na zakup auta za gotówkę, władze ogłosiły możliwość wpłacania w systemie ratalnym — finalnie nikt tych samochodów nie zobaczył, a zbudowana za pieniądze robotników fabryka VW po prostu budowała na wojenne cele;
  • podobnie surowo Schirer ocenia bezpieczeństwo socjalne i wzrost zatrudnienia za Hitlera: owszem, liczba pracujących się zwiększyła, ale zarobki wykwalifikowanych robotników wyraźnie spadły (zwłaszcza, że różne podatki i składki „pochłaniały od 15 do 35% pensji brutto”), rosły natomiast zyski z kapitału; po części ma za to być odpowiedzialna sama klasa robotnicza, która stopniowo zaczęła wyżej cenić bezpieczeństwo socjalne niż swobodę polityczną („prawo do głodowania”).

Słowem: warto czytać, żeby nie zgłupieć, dlatego zdecydowanie polecam, bo rzecz napisana (i przetłumaczona) jest bardzo fajnie, prostym językiem, bez dłużyzn i kombinacji.

PS Na recenzję załapał się tylko tom I, bo wydawca chyba jeszcze nie opublikował reszty; nie wiem też czy to pierwsze w ogóle polskie wydanie (informacje w Lubimyczytac.pl są niejednoznaczne, począwszy od tożsamości autora („William R. Shirer”) aż do samego faktu rzekomego wydania tego dzieła.

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

9 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
9
0
komentarze są tam :-)x