Przyznał, że bał się działać w antykomunistycznej opozycji? Więc nie może protestować jeśli zwą go „tchórzem”!

Czy człowiek, który przyznaje się do pewnych zachowań, a nawet nimi chwali, może później traktować wypowiedź o przyznanych faktach jako naruszenie dóbr osobistych? Czy osoba, która kiedyś bała się wystąpić przeciwko komunistycznym władzom może być nazwana „tchórzem”? Czy dziennikarz, który w swej publicystyce używa ostrych sformułowań, może skarżyć się, że trafiła kosa na kamień?

wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 21 lipca 2020 r. (I ACa 382/19)
Nie jest działaniem bezprawnym dokonywanie ocen zachowań i wypowiedzi osób publicznych, o ile oceny te nie wykraczają poza akceptowane społecznie standardy. Wobec osób publicznych przy ocenie ewentualnych naruszeń dóbr osobistych należy przy tym stosować inną miarę aniżeli wobec osób prywatnych, granice dopuszczalnej krytyki w stosunku do tych osób oraz ich działalności są szersze, aniżeli wobec osób nieprowadzących takiej działalności, ich odporność na krytykę jest i musi być podwyższona.

Sprawa dotyczyła odpowiedzialności za opublikowany w prasie tekst poświęcony aktualnym wydarzeniom społeczno-politycznym, którego autor określił kilku prawicowych publicystów jako „tchórzliwych brutali” — a o powodzie napisał, że „studiując na polonistyce w latach 80-tych, bał się wyjść na manifestację, czy nawet nosić bibułę. O kolegach, którzy to robili, mówił, że są frajerami”, zaś jego brutalność jest „jedynie maską, którą ma przykryć tchórzostwo”.
Zdaniem opisanego tymi słowy publicysty sformułowania prowadziły do bezprawnego naruszenia jego dóbr osobistych jako opozycjonisty w czasach PRL, zatem wytoczył powództwo, w którym zażądał przeprosin i zadośćuczynienia pieniężnego.
(Pozostawione w uzasadnieniu okruszki pozwalają stwierdzić, że powodem był Rafał Ziemkiewicz, pozwanym Tomasz Lis, autorem tekstu Cezary Michalski — a cała sprawa jest opisana np. tutaj: „Rafał Ziemkiewicz pozwał „Newsweek” za tekst Cezarego Michalskiego zarzucający mu tchórzliwość w PRL-u”.)

Sąd stwierdził, że Rafał Ziemkiewicz przyznał, że nie ma za sobą opozycyjnej przeszłości, nie angażował się politycznie, nie strajkował — w 1982 r. przez krótki czas parał się kolportażem nielegalnych wydawnictw, ale swoją działalność zakończył po aresztowaniu drukarza. W 1988 r. publicznie powiedział, że strajki to „idiotyzm”, są absurdalne i bezsensowne, zamiast tego należy się zajmować swoimi sprawami i robieniem kariery. Swego czasu udzielił nawet wywiadu-rzeki, w którym powiedział „Mam się tłumaczyć, że nie działałem w podziemiu, choć w 1981 roku miałem już siedemnaście lat? Dobrze, mogę: nie mam z tego powodu żadnych kompleksów. Po prostu się nie złożyło. (…) Coś tam parę razy przeniosłem, ale kiedy się dość szybko mój kontakt urwał, przyznam uczciwie, że niespecjalnie szukałem nowego; może obawiałem się, że gdybym szukał na siłę, potraktowano by mnie podejrzliwie. (…) Gdyby się inaczej ułożyło, tobym pewnie nabrał powietrza, opanował drżenie nóg i Bóg jeden wie, co by z tego wyszło; ale ułożyło się tak, że nie mam opozycyjnej przeszłości”.

Powód nie tylko sam nie działał w opozycji, ale także publicznie krytykował osoby, które angażowały się w taką działalność. Faktem powszechnie znanym jest natomiast, że osoby działające w opozycji narażone były na represje ze strony władz, a antyrządowe manifestacje często były brutalnie tłumione przez milicję i oddziały ZOMO. Uzasadniony jest zatem wniosek autora publikacji, że niechęć do aktywnego działania i unikanie angażowania się w działalność polityczną, w tym udział w manifestacjach, mogła być spowodowana strachem przede ewentualnymi konsekwencjami takiego protestu. Określenie takiej postawy jako tchórzostwo, nie stanowi zatem w ocenie sądu apelacyjnego nadmiernej krytyki.

Sprawy o ochronę dóbr osobistych cechuje specyficzny rozkład ciężaru dowodu (art. 24 par. 1 kc): powód musi wykazać, że doszło do naruszenia, dopiero wówczas pozwany powinien udowodnić, że naruszenie nie ma charakteru bezprawnego.
Określenie innej osoby jako tchórza i brutala, który w dodatku nazywa innych frajerami, ma charakter pejoratywny, albowiem stawia ją w negatywnym świetle i może podważać zaufanie do niej, zatem prowadzi do naruszenia dobrego imienia i godności (ale nie prywatności i życia osobistego). Jednakże określenie Rafała Ziemkiewicza mianem „tchórza” jest zarówno wypowiedzią ocenną, ale też jest prawdziwe, albowiem znajduje oparcie w faktach, do których przyznał się w wywiadzie, w którym stwierdził też, że krótkotrwała współpraca z nielegalnym wydawnictwem nie jest dlań istotna, zaś brak opozycyjnej przeszłości traktuje jako powód do dumy i zadowolenia — a przecież wypowiedź o przyznanych faktach dóbr osobistych naruszać nie może.
Cezary Michalski ustalił te informacje na podstawie rozmów z osobami, które znały powoda w czasach studenckich z opublikowanego wywiadu, a także z własnych rozmów z Ziemkiewiczem — co oznacza, że dochował należytej staranności i rzetelności dziennikarskiej, mimo tego, że nie zwrócił się do zainteresowanego o komentarz. Pisząc artykuł jego autor nie musiał sprawdzać co o powodzie napisali w Wikipedii („W latach osiemdziesiątych współpracował z podziemną oficyną wydawniczą „Stop” m.in. prowadząc kolportaż książek na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego”) — raz, że nie ma obowiązku sprawdzania informacji we wszystkich źródłach, a dwa, że tej internetowej encyklopedii nie można traktować jako niepodważalnie wiarygodnej.
W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że w sporze istotny jest także kontekst: chodziło o wieszanie psów na Wałęsie i Frasyniuku (zdaniem Michalskiego swą publiczną rozpoznawalność uzyskali czymś innym niż „fotkami na Facebooku czy sarkastycznymi komentarzami w internecie” — których krytykują tchórze i koniunkturaliści.

Rafał Ziemkiewicz jest osobą publiczną i rozpoznawalną, znanym z ostrych i bezpardonowych sformułowań — „na uwagę zasługuje zwłaszcza sposób prowadzenia tej debaty oraz używany przez niego język” a „jego wypowiedzi są często pełne wulgaryzmów” — nierzadko brutalnie i bezpardonowo atakuje osoby o innych poglądach — co uzasadnia nazwanie go „brutalem”. Zaś jako osoba podejmująca publiczną działalność musi znieść nie tylko kontrolę ze strony opinii publicznej, ale też dopuszczalność stosowania wobec niego ostrych i kontrowersyjnych sformułowań.

Osoba tak jak powód zaangażowana w dyskurs polityczny i prowadząca go w określony sposób, poziom dopuszczalnej krytyki wyznacza własnym zachowaniem. W sytuacji zatem, gdy sama wypowiada się w sposób agresywny i brutalny, musi liczyć się z krytyką i równie ostrymi wypowiedziami swoich oponentów.

Sumarycznie oznacza to, że wypowiedź o przyznanych faktach miała na celu ochronę społecznie uzasadnionego interesu, była rzetelna i zawierała prawdziwe informacje, a także chroniła ją konstytucyjnie gwarantowana wolność słowa — okoliczności te uchylają bezprawność naruszenia dóbr osobistych, a przez to uzasadniają oddalenie powództwa w całości.

Reasumując: skoro Rafał Ziemkiewicz przyjął postawę Stańczyków (do czego miał pełne prawo), do czego osobiście i wprost się przyznawał, a nawet przechwalał, nie może dziś stroszyć się w piórka opozycjonisty antykomunistycznego — ani próbować zamykać ust tym, którzy przypominają przeszłość.

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
2
0
komentarze są tam :-)x