A skoro lato przybieża, nam zaś wreszcie udało się wyskoczyć do naszych południowych sąsiadów, skąd udało się sprowadzić parę litrów kontrabandy — wśród nich kilka buteleczek světlého ležáka Zlatopramen 11… no to jest chyba dobry moment, żeby pochwalić się swoją opinią o tym niezłym czeskim piwie.
Na początek garść suchych faktów: za produkcję piwa Zlatopramen odpowiada Heineken Česká republika a.s. z siedzibą w Krušovicach (te Krušovice wcale nie są nieznaczące…). Czescy piwosze przez pewien czas opierali się inwazji koncernów, wydaje mi się, że był tam nawet moment, w którym odmawiano nabywania napojów przejętych starych i uznanych marek; ze Zlatopramenem jest o tyle łatwiej, że chociaż producent podaje, że to „originální česká receptura. Založeno 1642”, to jednak marka jest nowa i powstała dopiero pod rządami Holendrów.
Mi to nie przeszkadza, o tyle oczywiście, o ile smakuje mi wyrób… i tak, smakuje :-) Nie ukrywam wprawdzie, że wolałbym pewnie cienką desítkę (tyle, że to byłoby już výčepní pivo, a nie ležák) — takiego sikacza jak Braník na doma — ale i jedenáctka daje radę. Wprawdzie mamy tu już zawrotne 4,9% alko (!), ale ten minus równoważy jakże charakterystyczny gorzko-kwaskowy smak, który gasi pragnienie jak hasiči. Nie wiem czy dałoby się to osiągnąć przy 10-procentowym ekstrakcie (właściwie czemu nie?) — ale na takie cuda szanse mamy tylko ze Zlatopramenem Výčepní světlé (którego, taić nie będę, na oczy jeszcze w handlu nie widziałem).
I teraz najlepsze: piwo Zlatopramen 11 sprzedawana jest w butelkach PET o półtoralitrowej pojemności (uwielbiam!), którą kupiłem za 44,90 korun (tyle samo dałem za 2-litrowego Braníka). Kurs koruny wprawdzie w ciągu ostatniego roku wyraźnie podskoczył, więc taka butelczyna wychodzi po jakieś 8 złotych… więc nadal się opłaca :-)
Zdecydowanie polecam, bo w mojej opinii nie ma lepszych prostych i tanich piw, niż piwa wyrabiane przez czeskich piwowarów (nawet jeśli należą do wielkich koncernów) — zaś dywagacje czy warto pić piwo z plastikowych butelek pozostawmy poza marginesem (np. Zlatopramena wypiłem z czechosłowackiego kufla, którego osobiście gwizdnąłem (!), aczkolwiek dość niechcący, w okolicach 1989 r.).
(Zlatopramen 11 světlý ležák, 4,9% alkoholu, 44,90 korun za 1,5-litrową butelkę; fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)