A skoro tydzień temu było o tym, że generalny nakaz spacerowania z psem na smyczy lub w kagańcu jest sprzeczny z prawem, dziś czas na kilka zdań o tym, że spacerujący z czworonogiem może ponosić odpowiedzialność za wypadek — jeśli pies się zerwie ze smyczy i wskoczy pod samochód — ale też i za samo niezachowanie wskazanych środków ostrożności (wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z 22 marca 2022 r., IV Ka 747/21).
Orzeczenie dotyczyło właściciela psa, który podczas spaceru zobaczył kota, szarpnął i zerwał się ze smyczy — na jezdnię, wprost pod nadjeżdżający pojazd, co skończyło się kolizją i uznaniem przewodnika winnym wykroczenia niezachowania niezbędnych środków ostrożności (zarzuty obejmowały także art. 86 par. 1 kw, ale sąd uznał, że bezpośredniej odpowiedzialności za wypadek ponosić nie może).
Obwiniony, który stwierdził, że smycz okazała się zbyt słaba (najwyraźniej piesek był wciąż w fazie wzrostu, co człek przegapił), w apelacji zarzucił, że sąd nie obejrzał sprzętu, a gdyby obejrzał, dostrzegłby, że po prostu pękła — no a za jakość towaru klient nie odpowiada.
art. 77 par. 1 kodeksu wykroczeń
Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany.
Sąd odwoławczy przypomniał, że obowiązkiem każdego przewodnika jest zapewnienie bezpieczeństwa otoczeniu i samemu zwierzęciu. Zwykłymi środkami ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia są te, które wynikają z „zasad wiedzy ogólnej, doświadczenia życiowego, zwyczaju i rozsądku” — to po prostu te sposoby, które stosuje każdy posiadacz zwierzaka określonego gatunku, rasy, ale też dostosowuje do cech osobniczych egzemplarza. Wykroczenie określone w art. 77 kw można popełnić nieumyślnie, czyli nie tylko nie jest wymagany zamiar dopuszczenia się czynu zabronionego, ale też wystarczy, iż sprawca wykazał się lekkomyślnością lub niedbałością. Odpowiedzialność z art. 77 kw nie zależy od tego czy zwierzę wyrządzi jakąś krzywdę, nie zwalnia z niej okoliczność, że zwierzę poniosło śmierć.
Przewodnik psa, który dopuszcza do sytuacji, iż jego czworonóg zrywa się ze smyczy (rozrywa szelki, obrożę, etc.) i wpada na jezdnię, dopuszcza się wykroczenia określonego w art. 77 kw. Uniknięcie odpowiedzialności wymagałoby zatem wykazania, iż doszło do nadzwyczajnego zdarzenia, którego (nawet pomimo dołożenia największej staranności) nie mógł przewidzieć lub mu zapobiec — co jest o tyle trudne, że przecież
nie jest niczym niespotykanym, że pies, zwłaszcza młody i niedoświadczony, może chcieć pobiec za dostrzeżonym kotem. Trzymający zwierzę musi być na taką ewentualność przygotowany.
Przewodnik powinien więc dopasować parametry smyczy i obroży do wyprowadzanego zwierzęcia (jego wagi, siły, temperamentu), a przed odpowiedzialnością nie chroni to, że smycz nie wytrzymała szarpnięcia (wcale nie na marginesie sąd stwierdził, że obwiniony kręci, bo początkowo się bronił tym, że sprzęt nie wytrzymał, ale do sądu przyniósł stosunkowo nową i na pewno nieuszkodzoną linkę…).
(Wcale nie na marginesie sąd zwrócił uwagę, że zarzut przekroczenia prędkości przez kierującego samochodem o tyle jest bez znaczenia, że postępowanie nie obejmuje odpowiedzialności za jako taki wypadek powstały przez to, że pies wskoczył pod samochód — lecz wyłącznie niezachowanie środków ostrożności przy wyprowadzaniu psa na spacer, z czym ewentualne naruszenie przepisów ruchu drogowego związku nie ma.)
Z tego względu zaskarżony wyrok został utrzymany w mocy (dla zainteresowanych: pozostawione w uzasadnieniu okruszki pozwalają przypuszczać, że mężczyzna został uznany winnym, ale odstąpiono od wymierzenia kary, natomiast przegrana w II instancji z pewnością kosztowała go 80 złotych).