Mariusz Surosz, „Ach, te Czeszki!” [recenzja wybiórcza]

Krótko i na temat, ale może komuś się przyda: po przeczytaniu książki „Ach, te Czeszki!”, której autorem jest Mariusz Surosz, pomyślałem sobie, że może tytułowe Češky nie każdego zainteresują — ale przecież każda książka może być potraktowana jako asumpt do kolejnej krótkiej pseudorecenzji poświęconej wyczytanym ciekawostkom i błahym sprawom.

W skrócie i na pewno nie paląc:

  • proboszczka Petra Šáchová (farářka církve československé husitské) daje asumpt do poczytania o historii Czechosłowackiego Kościoła Husyckiego (CČSH); pamiętając, że rządy habsburskie Czechom kojarzą się z tym samym, z czym kojarzy się nam zabór rosyjski, a jednym z narzędzi opresji CK był rzymski katolicyzm, można się nie dziwić, że po 1918 r. czechosłowackie władze postawiły na własny, niezależny kościół; było im o tyle łatwiej, że nadal bardzo silne były tradycje mistra Jana Husa, a więc odwołanie się do nich wręcz naturalne;
  • o powstaniu kościoła husyckiego postanowiono w demokratycznym głosowaniu (plotka niosła, że głosowano w gospodzie, ale prawdą jest, że nad decyzją o rozstaniu z papiestwem deliberowało 200 duchownych); nowa wiara odrzuciła dogmaty i kult świętych, zezwolono wiernym na dyskusje o kwestiach wiary (o wszystkich sprawach parafii, diecezji, etc. świeccy wspólnie decydują z duchownymi — włącznie z wybieraniem biskupów i patriarchy), zniesiono celibat;
  • faktem też jest, że „niezależny” kościół stał się łatwiejszym łupem dla komunistycznych władz: po lutowym przewrocie wszyscy księża poszli na garnuszek państwa, ale ceną za utrzymanie z budżetu było złożenie ślubowania na wierność socjalistycznemu państwu (oraz możliwość usunięcia każdego duchownego przez sekretarzy); część duchownych poszła na niejawną współpracę z bezpieką (agentem miał być nawet patriarcha Miroslav Novák);
  • (Surosz pisze także o czeskich katolikach, którzy po 1945 r. byli traktowani dość podobnie jak w Polsce);
  • ciekawa jest też opowieść o czeskiej migracji na… Wołyń (a to od końca l. 1860-tych); Czechów ciągnęła tania i żyzna ziemia, carskie władze widziały w migrantach sposób na osłabienie polskich i katolickich sił (wielu Czechów też było katolikami, ale Rosjanie uważali, że bez przymusu religijnego trafią na łono Cerkwi prawosławnej… por. Cyryl i Metody jako przedstawiciele moskiewskiego patriarchatu);
  • gubernator Wołynia raz-dwa dostrzegł, że metoda marchewki na nic się zdała, więc Czechów zaczęto rusyfikować i zmuszać do przyjęcia prawosławia, a to wszystko pod groźbą wysiedlenia… i tak to się wszystko plotło i przez 1918, i przez 1943 r., aż do powojnia, kiedy zaczęły się repatriacje do Czechosłowacji;
  • pisząc o czeskich kobietach nie można zapomnieć o południowej części Śląska Cieszyńskiego), a zaskakująca będzie informacja, że po 1945 r. 80% partia komunistyczna na Zaolziu składała się z Polaków (a może nie tak zaskakująca, jeśli sobie przypomnimy, że nasi krajanie na Wileńszczyźnie niekoniecznie popierali niepodległościowe aspiracje Litwinów w 1991 r.); granica PRL-CSRS może i była granicą przyjaźni, ale wzajemne nastawienie pograniczników wcale nie było przyjazne, więc rodziny podzielone kreską łatwego życia nie miały;
  • (tego wcześniej nie słyszałem: Polak po czesku — potocznie, a nawet nieco obraźliwie — to Pšonek, to przez te nasze wszystkie słowa zaczynające się od „prze-” i „przy-” (podobną obserwacją co do dźwięków dobiegających z polszczyzny podzieliła się ze mną dosłownie kilkanaście dni temu znajoma Ukrainka);
  • to też ciekawe: w międzywojennej Czechosłowacji mieszkało 1,2 mln Słowaków i trzy miliony Niemców — przy czym mniejszością narodową byli ci ostatni (i to wcale nie tak dobrze traktowaną, o czym pisałem ostatnio przy okazji omówki książki „Czeskie sny” Pavla Kosatíka), co nieźle oddaje pewna wypowiedź jednego z senatorów („wy musicie używać języka urzędowego, ponieważ to jest wasze państwo, a język urzędowy to czechosłowacki, ponieważ to nasze państwo. Wy musicie służyć w wojsku, ponieważ to jest wasze państwo, ale armia chroni oczywiście tylko nasze interesy narodowe, ponieważ to jest nasze państwo”).

(Tytułowe Czeszki to Adina Mandlová, Věra Čáslavská, Trudie Bryks, Petra Šáchová, Miroslava Žáková, Elżbieta Rusnok, Růžena Vacková i Zdena Kolečková. Żadnej z tych ośmiu kobiet nie ma na banknotach (zwracam uwagę, że 1/3 nominałów czeskiej korony zdobią wizerunki pań), ale każda z nich okazała się świetną okazją, by opisać solidny kawałek społeczeństwa, kraju i państwa.)

(Mariusz Surosz, „Ach, te Czeszki!”, Wydawnictwo Czarne, na papierze 336 str.)

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
2
0
komentarze są tam :-)x