A skoro wczoraj było o pięknych rumuńskich psach, do czego doskonałym pretekstem okazała się butelczyna czerwonego półwytrawnego wina Domeniile Panciu Fetească Neagră, to dziś czas na kilka zdań o tym, że rumuńscy, bułgarscy i madziarscy piwa naprawdę nie mają się czego wstydzić — o czym przekonały mnie takie marki jak Каменица, Ciucaș, Ursus, Timișoreana i Soproni.

Nie będę się górnolotnie mądrzył nad wyższością dolnej fermentacji nad czymkolwiek innym, nie będę poszukiwał nieodgadnionych smaków, ani też bosonogich rusałek zbierających chmiel o poranku, czy też pozyskujących krystaliczną wodę z karpackich źródeł… Właściwie cały czas było paskudnie gorąco, więc wieczorem potrzebowałem prostego i skutecznego sposobu na zaspokojenie pragnienia.
Nie zaskoczyła mnie Каменица: poznałem ją przeszło dwie dekady temu; nazwy nie pamiętałem, ale wiedziałem, że to bułgarskie piwo, podobnie jak Загорка, to nie przelewki. Większą tajemnicą było dla mnie piwo w Rumunii i… okazało się, że jest może nawet lepiej, bo Ciucaș, Ursus oraz Timișoreana zdały egzamin na piątkę (aczkolwiek od razu zacząłem się zastanawiać, na ile źródeł piwnej tradycji można poszukiwać wśród populacji Sasów z Siedmiogrodu lub banackich Szwabów). Nie gorzej wypadło także węgierskie Soproni.
Jest nawet lepiej, bo właściwie każde z tych piw można kupić w jakże cenionej przeze mnie butelce PET, czasem o objętości jednego litra (doceniłem nad brzegiem Morza Czarnego; nb. po dwóch dniach przypomniałem sobie, dlaczego przez prawie ćwierć wieku nie byłem nad morzem…), czasem większym…
I jeszcze ciekawostka: w Rumunii oczywiście działa system kaucyjny, u Madziarów zdaje się też (nie było czasu się przekonać), a w Bułgarii… tam się chyba nie wszędzie jeszcze przyjęły dyrektywy o segregacji odpadów.
(Каменица, Ciucaș, Ursus, Timișoreana, Soproni — fot. Olgierd Rudak, CC BY-SA 4.0)